Zawsze lubiłam chodzić do szkoły. Nikt mnie nie bił, ani nie prześladował. Byłam nawet lubiana. W podstawówce wiele razy zostawałam przewodniczącą klasy, w gimnazjum miałam bardzo zgraną paczkę, a liceum też zaczęłam bez problemów. Oczywiście ludzie są różni i nie z każdym się zakolegowałam. Pozostali mieli mnie gdzieś, a ja ich.
Zobacz również: LIST: „Boję się powrotu do szkoły. Ze starym plecakiem i dziurawymi trampkami jestem tam nikim”
Wszystko zmieniło się od tego roku. Grupa dziewczyn zaczęła się mnie bez powodu czepiać. Wymyśliły sobie, że nie dadzą mi spokoju i bardzo dobrze im to wychodzi. Rozpowiadają głupie plotki i krytykują mnie też prosto w oczy. Zawsze znajdzie się przecież powód. Nie mogą powiedzieć, że jestem głupia, więc mają inną strategię.
Chcą mnie ośmieszyć. Zrobić ze mnie największą szkolną wieśniaczkę, która nie pasuje do całej reszty.
Najwięcej do powiedzenia mają o moich ubraniach. Zaczęło się od plotek, że dostaję je z opieki społecznej albo darów jakiejś fundacji dla biedaków. W domu nam się nie przelewa, ale nigdy nie korzystaliśmy z pomocy MOPS-u i tym podobnych instytucji. Moi rodzice ciężko pracują, żeby było dobrze. Głodna w każdym razie nie chodzę.
One mają straszny ubaw z tego, że ktoś nosi niemarkowe ciuchy. Chyba nawet o sieciówkach mają kiepskie zdanie, bo już słyszałam ich komentarze, że to szmaty dla biedoty. Same ubierają się w drogich butikach i sklepach internetowych. Niektóre mają na sobie nawet po kilka rzeczy od projektantów albo z wielkim logo.
Tylko, że tak było od pierwszej klasy. Nagle zauważyły, jak się ubieram? Ewidentnie chcą mnie zgnębić.
Na żadną krzywo nie spojrzałam, nikogo nie obgaduję za plecami i nawet im pomagałam w zeszłym roku, jak miały problem z zadaniami domowymi. Teraz nagle wstydzą się pokazywać w moim towarzystwie. Nazywają obrzydliwą biedaczką. Od zaufanej koleżanki wiem, że na Facebooku jedna z nich pisała o mnie. Chciała jeszcze bardziej upokorzyć.
Zobacz również: LIST: „Cała szkoła wie, że spałam z kolegą z klasy! Nie mam życia, bo on chciał się POCHWALIĆ...”
Tam było coś o tym, żeby pomóc „bazarowej królowej” w stworzeniu idealnej stylizacji. W komentarzach pojawiły się zdjęcia starych, rozwalonych i brudnych ciuchów. Podobno pół klasy zaangażowała w tę chorą zabawę. Ja tego nie widziałam, bo podobno następnego dnia to usunęła. Pewnie się bała, że do mnie dotrze i na nią doniosę.
Moje imię tam nie padło, ale to niczego nie zmienia. To określenie słyszałam już wiele razy pod moim adresem.
Szkoły nagle nie zmienię. Muszę się jakoś przemęczyć i ją skończyć. Tylko, że to będzie coraz trudniejsze. Wcześniej było mi po prostu przykro, ale starałam się nie myśleć o tych frustratkach. Ale ostatnio stały się jakoś bardziej agresywne. Stają mi na drodze, kiedy idę korytarzem, wymyślają te idiotyczne akcje na FB, nakręcają innych, słyszę ich głośne komentarze.
Chciałabym się skupić w tym roku na przygotowaniach do matury, a zamiast tego cały czas myślę o tym, jaki jeszcze znajdą sposób, żeby mnie zniszczyć. Ostatnio prawie wygadałam się wychowawczyni, ale zrezygnowałam. Nie chcę afery. Wyjdę na dziecko, które skarży i płacze w spódnicę. Co to da? Będą miały jeszcze większy ubaw.
Stałam się ofiarą, bo rodzice nie kupują mi drogich ubrań. Skoro ja z tym nie mam takiego problemu, to dlaczego one mają? Chciałabym to zrozumieć.
Justyna
Zobacz również: Jestem klasową ofiarą