Pieniądze od zawsze były przyczyną konfliktów w związkach. Można wymienić dwa najpopularniejsze. Jeden polega na tym, że środków finansowych brakuje i zakochani obwiniają się nawzajem o ten stan rzeczy, a drugi na dużej różnicy w zarobkach kobiety i mężczyzny. Przeważnie on ma większe dochody niż ona, ale zdarzają się też sytuacje odwrotne. Kobieta zarabia więcej. Żadna z nich nie jest komfortowa, jednak znacznie częściej to mężczyźni cierpią z powodu mniejszych dochodów.
Wyznanie Ani: „Mąż zarabia kilka razy więcej niż ja. Ma do mnie pretensje, że wydaję jego pieniądze”
Dominika zarabia ponad 5 tys. zł. Jej facet, Marcin, tylko 2 tys. zł. Para niedawno zamieszkała razem. Niestety bardzo szybko pojawił się konflikt na tle finansowym. Dominika wyczuła, że Marcin ma kompleksy związane ze swoimi zarobkami. Kilka dni temu napisała maila do naszej redakcji z prośbą, jak można zaradzić temu problemowi. Liczy, że znajdą się tu kobiety, które przeszły albo przechodzą coś podobnego.
- Nie ma co ukrywać, że ja jestem zaradniejsza niż on. Może wynika to z tego, że jak przyjechałam na studia do większego miasta, musiałam utrzymać się sama. Stopniowo awansowałam. Obecnie jestem jednym z kierowników firmy. Marcinowi pomagali rodzice, chociaż w trakcie studiów też sobie dorabiał. Mało tego, również awansował. Zarabiał w pewnym momencie prawie 3 tys. zł netto. Potem zaczęliśmy rozmawiać o tym, żeby zamieszkać wspólnie i on zrezygnował z tamtej pracy. Obecnie uczy w szkole. Twierdzi, że zawsze o tym marzył. Poprzednia praca go nie satysfakcjonowała i była stresująca. Szczerze powiedziawszy nie byłam zachwycona, ale przyznaję mu rację, że nie zawsze kasa jest najważniejsza w pracy. Poza tym ja zarabiam nieźle. Poradzimy sobie.
Dominika i Marcin mieszkają razem od dwóch miesięcy. Od tamtego czasu kłócą się więcej niż zazwyczaj, a każda sprzeczka dotyczy kwestii finansowych.
- Mam wrażenie, że Marcin próbuje na siłę wejść w rolę pana domu, osoby, która go utrzymuje. Tak się zachowuje i czasami jest to aż śmieszne. Na początku ustaliliśmy, że on opłaca połowę czynszu za wynajem, rachunki i daje 3/4 kasy na jedzenie. Protestowałam, ale uparł się, więc odpuściłam. Pomyślałam, że zobaczymy. Tak jak przewidziałam, pod koniec miesiąca prawie nic mu nie zostało.
Marcin ma też na utrzymaniu samochód, więc to kolejny wydatek. Kilkaset złotych miesięcznie. Doszły do tego jeszcze wydatki na atrakcje. Na przykład kino, pizzę i raz na restaurację. Marcin uparł się, że za wszystko zapłaci. Pod koniec miesiąca żalił mi się, że nie ma pieniędzy... Jakiś dramat, pomyślałam. Przecież sam tego chciał...
Dlaczego kobiety zarabiają mniej od mężczyzn?
Po pierwszym miesiącu para wymyśliła inne rozwiązanie. Wszystkie wydatki dzielą na pół.
- Teraz jest trochę lepiej, ale i tak pojawiają się zgrzyty. Mnie stać na lepsze rzeczy, zarówno jeśli chodzi o jedzenie, jak i żywność. Nie żałuję pieniędzy na krewetki, dobre ryby, egzotyczne owoce, soki oraz inne przysmaki. Stać mnie. A Marcina już nie. Wczoraj zrobiłam zakupy, na które wydałam ponad 200 zł. W sumie jedzenia nie było dużo. Starczy na kilka dni. Marcin był wściekły i uznał, że jestem rozrzutna. Jego zdaniem powinnam kupować najtańsze mięso, marchewkę, buraki, kaszę jaglaną i ziemniaki. Kiedy on zrobił zakupy przez tydzień jedliśmy tylko to. Co prawda są to zdrowe produkty, pomijając mięso słabej jakości, ale każdy potrzebuje jakiejś odmiany raz na jakiś czas.
Jest też problem z takimi przyjemnościami jak kawa. Dwa razy w tygodniu chodzę do mojej ulubionej kawiarni i kupuję dużą kawę. Kilka razy zaproponowałam Marcinowi, żebyśmy zaszli w trakcie spaceru, a on zaczął narzekać, że go nie stać, musi oszczędzać, i tak dalej. Wcześniej tak nie było, bo zarabiał te 3 tys. i mógł sobie pozwolić na kawę. Już nie mówiąc o tym, że jeszcze do niedawna pomagali mu rodzice.
Dominika przyznaje, że jest rozdrażniona.
- Irytujące jest dla mnie to, że przy tym swoim narzekaniu zachowuje się tak, jakby to on był głównym żywicielem. Jak tylko przychodzą znajomi, zaczyna swoje popisy. Wydaje mi się, że on ma kompleksy. Wcześniej tego nie zauważyłam. A może nie miał powodu, aby je mieć. Trudno powiedzieć.
Po tym, jak ustaliliśmy, że jednak wszystkie wydatki dzielimy na pół, on zażądał, abym dostosowała swoj styl życia do jego. To znaczy mam nie kupować drogiej żywności, nie proponować mu pójścia do restauracji czy kawiarni, a już o jakimś zagranicznym wyjeździe nie ma co wspominać. Przyznam, że bardzo się zdenerwowałam i pokłóciliśmy się. Zarzuciłam mu, że zrezygnował z lepszej pracy dla własnej wygody, a ja haruję jak wół, mam odpowiedzialne stanowisko i jeszcze nie mogę korzystać ze swoich pieniędzy tak, jakbym chciała, bo jego nie stać na podobne przyjemności. On z kolei mówi, że nie ma nic przeciwko, ale mam sama jeść swoje morszczuki, dorsze, łososie i sushi, bo on jest prawdziwym facetem i nie będzie okradał kobiety.
Jego argumenty w pewnym momencie stały się już absurdalne. Nie jestem w stanie przytoczyć ich wszystkich. Obecnie mamy ciche dni.
Dominika przyznaje, że nie wie, jak poradzić sobie w tej sytuacji.
- Coraz częściej łapię się na myśleniu, że mam dość Marcina i wcale nie jest prawdziwym facetem. Gdy zapędzam się za bardzo, przypominają mi się te chwile, kiedy kupował mi słodycze, gdy dostawałam okresu oraz jak gotował mi posiłki podczas choroby. Nie było wówczas nikogo innego obok mnie. Tylko on.
Facet z taką pensją zdobędzie każdą kobietę. Znamy konkretne stawki
Jaki by nie był, kocham go. Nie chcę odchodzić od mężczyzny, z którym jestem kilka lat. Zwłaszcza, że dopiero teraz przeżywamy poważniejszy kryzys. Z drugiej strony nie mogę zaprzeczyć, że wyszły na jaw wady Marcina, o których nie miałam pojęcia. Nie wydaje mi się już tak wspaniały, jak kiedyś.
Jak mogę rozwiązać ten problem? Jak dzielicie się wydatkami ze swoimi mężczyznami? Czy są tu kobiety, które zarabiają kilka razy więcej od swojego faceta?