LIST: „Pierwszy raz obchodzę Dzień Nauczyciela. Jestem zawiedziona prezentami od uczniów”

Karolina od wrześnie pracuje w szkole. Nie tak to sobie wyobrażała.
LIST: „Pierwszy raz obchodzę Dzień Nauczyciela. Jestem zawiedziona prezentami od uczniów”
Fot. Unsplash
14.10.2018

W języku polskim jest takie powiedzenie: „obyś cudze dzieci uczył!”. Zawsze myślałam, że jest mocno przesadzone. Nauczycielom wcale nie jest aż tak źle. Kokosów może nie zarabiają, ale cieszą się szacunkiem i w ciągu roku mają sporo wolnego. Sama wybrałam ten zawód z powołania. W mojej rodzinie nikt nigdy nie pracował w edukacji, więc nie jestem członkiem żadnego nauczycielskiego klanu.

Zobacz również: Karygodne zwierzenia nauczycieli: Do czego NIE PRZYZNAJĄ SIĘ uczniom?

Trzeba było wybrać jakieś studia i te wydawały się najbardziej sensowne. Nawet jeśli nie będę pracowała w szkole, to pedagogika jest dość uniwersalnym kierunkiem. Później zawsze można zrobić zupełnie inną podyplomówkę. Życie potoczyło się tak, że ledwo się obroniłam i już dostałam etat. Rozpierała mnie duma, bo wyobrażałam sobie, jak fajnie teraz będzie.

Po ponad miesiącu pierwsze emocje trochę opadły. Jednak nie jest aż tak różowo, bo nie czuję się szanowana ani przez dyrekcję, ani przez dzieci i ich rodziców.

Pensja nie jest najgorsza, jak na początek kariery w edukacji. Pełny etat, w czasie gdy wiele moich koleżanek z roku dostało jakieś cząstki - 3/4 albo 0,65. Do pracy mam blisko, szkoła dobrze wyposażona, a przełożeni dość wyrozumiali. Teoretycznie nie mam więc na co narzekać. Prawda jest jednak taka, że wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, jak traktują mnie wychowankowie i ich opiekunowie.

Wiem, że na autorytet trzeba sobie zapracować, ale bez przesady. Każdy powinien dostać kredyt zaufania. Ja tego zupełnie nie widzę. Jestem dla nich najzwyklejszym pracownikiem szkoły, który nie zasługuje na szacunek i uznanie. Przekonałam się o tym w czasie mojego pierwszego Dnia Nauczyciela w życiu. W ostatni piątek zorganizowano nam to święto.

Czego się spodziewałam? Miłych słów, drobnych upominków… Tego wszystkiego, co kojarzę z czasów mojej edukacji.

Zawsze składaliśmy się na jakiś porządny prezent, jeden z uczniów składał życzenia w imieniu całej klasy, przychodził też ktoś z komitetu rodzicielskiego. Czuło się, że to wyjątkowa sytuacja. Nauczyciele wychodzili ze szkoły obładowani paczkami i kwiatami. Nikt nie traktował tego jako łapówki. Po prostu miły gest. Wiem, że w większości szkół nadal tak to wygląda. Widocznie nie w tej mojej…

Zobacz również: Apel wściekłej nauczycielki: „Wychowujcie swoje dzieci, bo do szkół przychodzi mała patologia!”

Najpierw był apel na sali gimnastycznej. Później wszystkie klasy rozeszły się do sal lekcyjnych i to był moment na indywidualne świętowanie. W praktyce wyglądało to tak, że jedno z dzieci podeszło do mnie ze zwieszoną głową i wręczyło małą torebeczkę. Wymamrotało „wszystkiego najlepszego” i tyle. Dostałam zmazywalny długopis, który nie kosztuje więcej, niż 10 zł.

Do tego żadnych kwiatów, więc naprawdę poczułam się jak nauczycielka gorszej kategorii.

Wróciłam do domu mocno zawiedziona i zawstydzona. Partner spodziewał się, że przyjdę obładowana bukietami i innymi prezentami. Mama później do mnie dzwoniła, żebym jej opowiedziała, co dostałam. Dla nich i dla mnie to normalne, że w Dniu Nauczyciela tak powinno być. Honor wszystkich próbowała ratować jedna z mam, która odbierając syna wręczyła mi czekoladki.

Nie do końca wiem, jak to wytłumaczyć, żeby nie wyjść na osobę zachłanną. Mnie nie interesuje wartość tych prezentów. Chodzi mi raczej o sam fakt. Chyba każdy student pedagogiki wyobraża sobie ten moment, bo pamiętamy, jak wyglądało to kiedyś. Okazało się, że to kolejny zwykły dzień w pracy.

Tak, wiem że dostajemy za to pieniądze. Że to nasza misja i nie o prezenty chodzi. Ale takie gesty są po prostu miłe i dają motywację do działania. Ja mam wątpliwości, czy chcę tam wrócić w poniedziałek.

Karolina

Zobacz również: EXCLUSIVE: Czego nauczyciele nie znoszą w uczniach? (Tego boją się powiedzieć głośno!)

Polecane wideo

Najdziwniejsze ilustracje z książek do edukacji seksualnej. Na to muszą patrzeć dzieci
Najdziwniejsze ilustracje z książek do edukacji seksualnej. Na to muszą patrzeć dzieci - zdjęcie 1
Komentarze (42)
Ocena: 4.55 / 5
gość (Ocena: 1) 03.08.2019 16:29
Ale czego można uczyć po pedagogice? Przecież to jakiś fake. Pedagogika, to albo szkolny pedagog, albo opiekun na świetlicy. W klasach I-III pracują ludzie po nauczaniu początkowym, a wyżej przedmiotowcy.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 26.10.2018 10:12
Nauczyciel powinien czerpać przyjemność z nauki i obecności dzieci a nie czekać na profity. W głowie się nie mieści. Szkoda mi dzieci że dostali taką nauczycielkę . Dramat
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 16.10.2018 17:33
Dwa miesiące pracy i już chciałaby szacunek mieć u dyrekcji, kolegów i uczniów. Na to trzeba pracować, weź się do roboty a nie patrz dzieciakom na łapy czy coś ciekawego Ci dadzą to może kiedyś Ci się uda.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.10.2018 16:39
Mi dzieci w szkole jak i w przedszkolu dawały mi małe upominki nawet laurki. Szłam w ten dzień do pracy z myślą, że razem spędzimy czas. Nie myślałam wtedy o prezentach. A jak dostawalam od uczniów cokolwiek to było mi bardzo miło. Trzeba się cieszyć chociaż z jednej różyczki, a laurke trzymam do teraz. pozdrawiam.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.10.2018 08:26
U mnie w liceum wychowawczyni dostała 2 marne czekolady od 2 mało asertywnych osób. Bo z niej była pi*cz. Za to nauczycielka biologi, która była nauczycielem starej daty i oprócz stawiania wymagać potrafiła uczyć jak należy i oceniać sprawiedliwie dostawała kwiaty i prezenty od praktycznie całej szkoły, w tym połowy naszej klasy? Jakiś wniosek Ci się nasuwa "pedagogu"?
odpowiedz

Polecane dla Ciebie