Po raz pierwszy odbyłam z moim synem rozmowę o seksie, gdy miał jakieś 10 lat. Jak wielu jego rówieśników rozpaczliwie chciał poznać odpowiedź na pytanie „skąd się biorą dzieci”. Jednak gdy zaczęłam mu to tłumaczyć, po chwili przerażony poprosił, żebym przestała. Widocznie prawda okazała się dla niego nieco zbyt szokująca.
Zobacz również: LIST: „Jako farmaceutka mam prawo odmówić ci sprzedaży antykoncepcji. Już tłumaczę, dlaczego...”
Od tamtego czasu wielokrotnie rozmawialiśmy na tematy związane z seksem. Poruszaliśmy wiele kwestii, włącznie z obopólnym przyzwoleniem. Wydawało się, że między nami nie ma już żadnych tematów tabu - do czasu „incydentu łazienkowego” sprzed miesiąca. W tym miejscu w ramach wyjaśnienia muszę dodać, że mój syn trenuje pływanie i często bywa na basenie. Niestety równie często po powrocie do domu zapomina wyjąć mokre ubrania z torby na strój sportowy. Efekt jest taki, że w całym naszym domu zaczyna unosić się zapach gnijącego ręcznika kąpielowego i mokrych skarpetek… Nie muszę chyba dodawać, że miałam tego serdecznie dość. W końcu postanowiłam dać synowi nauczkę. Zawołałam go do łazienki i zaczęłam ostentacyjnie opróżniać w jego obecności torbę z mokrych ciuchów, po prostu odwracając ją do góry nogami i pozwalając, żeby jej zawartość swobodnie spadła na podłogę. Tak też się stało - z tym że na samym wierzchu góry powstałej z mokrych ręczników, kąpielówek i bielizny znalazła się… paczka prezerwatyw.
Fot. iStock
Spojrzałam na mojego syna, który dosłownie zapłonął ze wstydu i z przerażenia. Ja zresztą czułam się podobnie, ale postanowiłam zachować zimną krew. „Chyba powinniśmy porozmawiać” - zaczęłam, chociaż tak naprawdę miałam ochotę stamtąd uciec. Zrozumiałam pewną rzecz: do tej pory zawsze wydawało mi się, że jako mama jestem bardzo postępowa, traktuję swojego syna na równi, wręcz po kumpelsku. Byłam dumna z tego, że uświadomiłam go w tak młodym wieku i że temat seksualności nie stanowił dla nas tabu. Dopiero podczas „incydentu łazienkowego” zrozumiałam, że łatwo było mi rozmawiać z synem o seksie, ale tylko pod warunkiem, że byłam przekonana, że wcale go nie uprawia.
Usiedliśmy na łóżku w jego pokoju, a syn wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię. “Nie martw się, nie nabroiłeś. Masz prawie 18 lat. A to oznacza, że jesteś na tyle dojrzały, żeby stawić czoła konsekwencjom, które wiążą się z seksem” - wyjaśniłam, ważąc słowa. Mój syn odpowiedział mi jak prawdziwy, dorosły mężczyzna: „Wiem. Właśnie dlatego je kupiłem”. Był to jeden z tych rzadkich, ale wyjątkowych momentów, w których do rodzica dociera, że jego dziecko naprawdę go słucha! „Czy to znaczy, że spotykasz się z kimś na poważnie?” - spytałam. „Nie. Ale jeśli tak się stanie, powiem ci o tym” - odparł mój syn. „W takim razie dobrze by było, gdyby to opakowanie pozostało nierozpakowane do chwili, gdy tak się stanie” - powiedziałam, wychodząc z jego pokoju. „Też tak myślę” - odpowiedział mój syn, i poczułam się z niego naprawdę dumna.
Dorota
Zobacz również: FACET RADZI: Czy tylko kobieta powinna się przejmować antykoncepcją?