Mam fajnego chłopaka. Jesteśmy razem już ponad rok. Kiedy go poznałam i zaczęliśmy się regularnie spotykać, pierwszy raz w życiu myślałam o ślubie, o związaniu się na stałe.
Do tej pory byłam wobec niego uczciwa. Wiem, że on też był fair, czułam to. O wszystkim mogliśmy pogadać. Zwierzyć się sobie. Wyżalić, kiedy coś szło nie tak.
Zobacz także: „Mężczyźni mnie kochają, kobiety nienawidzą” (Historia Agi)
Boję się, że wszystko zepsułam. W ostatni weekend poszłam z moją koleżanką na imprezę. Ona miała urodziny, chciałyśmy zaszaleć. Bardzo dużo wypiłyśmy.
Alkohol = brak kontroli nad sobą. Już o 22 byłam zdrowo nawalona, a to co działo się po północy przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Totalnie narąbane zataczałyśmy się na parkiecie – tzn. wtedy wydawało mi się, że jestem mega sexy i super tańczę, ale domyślam się, że widok musiał być żałosny.
Moja przyjaciółka nie była lepsza. Obie odpłynęłyśmy na maxa. W pewnym momencie podszedł do mnie chłopak, zmysłowo tańczył, dotykał mnie.
Całowaliśmy się. Bardzo, bardzo namiętnie. W ogóle nie pamiętałam o tym, że mam faceta. On mnie totalnie zniewolił i w tamtym momencie ktoś zatrudniony przez klub zrobił nam zdjęcie.
W niedzielę był i kac alkoholowy, i kac moralny. Największy w życiu. Wtedy pomyślałam, że nie powiem o niczym mojemu chłopakowi, bo:
To nic nie znaczyło, nawet nie wiem jak tamten chłopak ma na imię
Nikt poza przyjaciółką o tym nie wie
Mój facet by tego nie zrozumiał i by ze mną zerwał.
W poniedziałek jednak, wiedziona jakimś przeczuciem, weszłam na stronę tego klubu na Facebooku i… zobaczyłam galerię zdjęć z sobotniej nocy. A w niej aż 3 zdjęcia zrobione podczas mojego namiętnego tańca!
Pierwsze co zrobiłam jak trochę ochłonęłam, to znalazłam adres mailowy do kogoś z klubu i napisałam wiadomość BŁAGALNĄ, żeby skasowali te zdjęcia. Nie dostałam odpowiedzi. We wtorek rano zadzwoniłam tam, rozmawiałam z managerem, obiecał że skasują zdjęcia. Czekałam i nic.
W środę dostałam wiadomość na Facebooku z linkiem do zdjęcia od naszego wspólnego kolegi z pytaniem „WTF?” – odpisałam mu, że to chwilowa utrata rozumu i że proszę go o dyskrecję. Napisał, że ok, ale nie podoba mu się to.
Dziś kiedy piszę ten list, dostałam już gwarancję z klubu, że te trzy foty do wieczora znikną, ale zastanawiam się, ile osób mogło już je widzieć? Przecież ktoś z naszych znajomych mógł je zobaczyć, ale… do mnie nie napisać tylko przy najbliższej okazji zadać pytanie o to mojemu facetowi, a wtedy i tak wszystko się wyda.
Nie wiem, czy ryzykować. Mogłabym nic nie robić, a po jakimś miesiącu, jeśli nic się nie wydarzy, odetchnąć z ulgą. Mogę też szczerze wyznać, co zrobiłam i liczyć na jego wyrozumiałość.
On jednak bywa porywczy i w pierwszej chwili może się wściec, trzasnąć drzwiami, a potem męska duma nie pozwoli mu wrócić, wybaczyć…
Nie chcę go stracić, zależy mi na nim, ale boję się, że prawda wyjdzie na jaw, nawet jeśli zdjęcia za chwilę znikną z Facebooka…
Moja przyjaciółka radzi, żebym trzymała buzię na kłódkę… Co robić?
M.
Na Wasze listy czekamy pod adresem [email protected].
Zobacz także: Ekspert od mowy ciała zdradził TO na temat przyszłości Meghan i Harry`ego