Wiele kobiet zaniedbuje się po wyjściu za mąż. Powody bywają różne. Czasami jest nim nadmiar obowiązków, a innym razem depresja. W przypadku niektórych chodzi jeszcze o coś innego – lenistwo.
10 szczytów LENISTWA (Nie uwierzysz, do czego są zdolni ludzie, kiedy naprawdę nic im się nie chce!)
Do tego ostatniego przyznaje się Ola. Od kiedy jest mężatką, prawie w ogóle przestała o siebie dbać. Jak napisała w mailu do naszej redakcji, „zwyczajnie jej się nie chce”. Ola boi się, że straci przez swoje zaniedbanie męża. Mimo tej obawy, nie potrafi się zmobilizować do działania. Kobieta wykluczyła depresję. Twierdzi, że zawsze była leniwa, ale kiedyś walczyła z tą słabością. Ostatnio przestała, bo tak jej wygodniej.
- Nigdy nie należałam do rodzaju tych dziewczyn, które każdego dnia mają paznokcie pomalowane na inny kolor, świeże włosy, idealnie ułożoną fryzurę i delikatny makijaż. To ten typ, który ma frajdę z dbania o siebie. Mnie to było raczej obojętne. Do czasu, gdy zaczęłam zwracać dużą uwagę na mężczyzn. Wtedy faktycznie się ogarnęłam i wyglądałam super. Miałam smukłe, wysportowane ciało, długie włosy i ładną cerę. Zaczęłam się też malować.
Gdy poznałam Marka, mojego męża, był mną zachwycony. Po czasie zauważył, że nie zawsze jestem zadbana, ale nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Poza tym w owym czasie nigdy nie zaniedbywałam mycia się i czesania. Nosiłam też czyste, uprasowane ubrania.
Wyszłam za mąż, a po roku wszystko się posypało. To znaczy straciłam motywację, żeby o siebie dbać. Do pracy jeszcze jako tako się staram, ale potem zupełnie sobie odpuszczam. Podobnie jest weekendy.
Ola zdradza, jak obecnie wygląda jej pielęgnacja.
- Jeżeli idę do pracy, biorę prysznic i czeszę się. Czasami robię makijaż, a czasami zupełnie z niego rezygnuję. Ale nawet wtedy, gdy go zrobię, po powrocie do domu zmywam wszystko. Zakładam też stare, rozciągnięte dresy. Nie to jest jednak najgorsze. Potrafię nosić te same „domowe” ubrania przez ponad tydzień. Są śmierdzące i zabrudzone. Ostatnio mąż nieprzyjemnym tonem zwrócił mi uwagę, abym kupiła sobie coś nowego do chodzenia po domu. Ale mi się nie chce.
Generalnie nie kupowałam żadnych ubrań od kilku lat. Te do pracy są prawie niezniszczone. Noszę je na zmianę. Mogłabym sobie kupić nowe rzeczy, ale znowu w grę wchodzi moje lenistwo. Musiałabym iść do sklepu, przymierzyć ubrania, a to wiąże się też z umyciem się i przygotowaniem do wyjścia. A ja nie lubię wychodzić z domu. Wyjątkiem jest praca. Najczęściej zapraszamy z mężem znajomych do siebie. Także kółko się zamyka. Mój problem to odwieczne lenistwo.
Szczere wyznanie Mai: „Jestem biedna, ale nie chce mi się iść do pracy”
Ola nie znosi też aktywności fizycznej.
- Kiedyś się do niej zmuszałam, ale od kilku lat nie robię nic w tym kierunku. Nawet po schodach wchodzę tylko wtedy, kiedy muszę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio po nich szłam. Zawsze używam windy albo ruchomych schodów. Na tych ostatnich zawsze jadę, nigdy nie idę, nawet jeśli bardzo mi się spieszy.
Na spacery też nie chodzę. Żeby wyjść z domu, trzeba jakoś wyglądać. Tak więc siedzę w domu. Moja dieta, jak na prawdziwego lenia przystało, nie jest zbyt zdrowa. Lubię słodkości i dania smażone. Nie odmawiam sobie jedzenia. To, że nie wyglądam jeszcze jak wieloryb, zawdzięczam tylko szybkiej przemianie materii. Co nie znaczy, że nie widać skutków mojego łakomstwa. Mam cellulit, rozstępy, na nogach pajączki i widoczne żyły. To skutki siedzącego trybu życia. Do tego dochodzi nadwaga. W ciągu dwóch lat małżeństwa przybyło mi dziesięć kilogramów. Nie można mnie nazwać otyłą, ale przydałoby się, abym schudła.
Mąż Oli nie jest zachwycony jej stanem.
- Co jakiś czas mi dogaduje, żebym się za siebie wzięła. Czasami w żartach, a czasami tak na serio. Ja zawsze wymyślam jakąś wymówkę. On ostatnio chyba postanowił, że sam coś z tym zrobi, bo wyrzucił z lodówki wszystkie kaloryczne produkty i zastąpił je zdrowymi i niskokalorycznymi. To oczywiście nic nie zmieniło. Niby gotuję zdrowo, ale kiedy męża nie ma, zamawiam chińszczyznę, pizzę, fast foody i inne tego typu produkty. Chomikuję też słodycze. Najbardziej pozwalam sobie w pracy. Zawsze mam przy sobie batonika albo czekoladę.
Mój mąż jest bardzo cierpliwy, ale widzę po nim, że ma dość. Moja cera od tego jedzenia zupełnie się popsuła. Ścięłam włosy, które kiedyś były długie, bo nie chciało mi się o nie dbać. Paznokci nie maluję od nie wiem, jak dawna. Obcinam je tylko i nie bawię się w wyrównywanie pilniczkiem. Skórek też nie wycinam. Obgryzam je.
Najbardziej dramatycznie wyglądają chyba moje stopy. Mam suche, twarde pięty. Nic z tym nie robię. Przed mężem ukrywam stopy, a on im się nie przygląda. W lecie nie noszę sandałków.
Ola zapewnia, że nie ma depresji.
- Naprawdę nie o to chodzi. Ja zawsze byłam taka leniwa, ale teraz moje lenistwo sięgnęło zenitu. Przy mężu poczułam się bardzo bezpieczna. Mam niezłą pracę, dobrze zarabiam, zatem brakuje motywacji, aby się rozwijać i cokolwiek ze sobą zrobić. Mąż dużo pomaga mi w domu, tak więc nawet tu się nie narobię.
Jestem w ciąży i udaję, że nic nie mogę robić. Z lenistwa... Malwina
Nie mam żadnego pomysłu, jak walczyć ze swoim lenistwem. Mam nadzieję, że ktoś mi podpowie.