Witam. Mam nadzieję że ten list i świadomość, że mogę się komuś wygadać pomoże mi w uporządkowaniu i rozpoczęciu mojego życia na nowo…
Ale zacznę od początku. Mam 19 lat. Mieszkam w małym miasteczku na południu Polski. Nigdy nie miałam łatwego życia. Często chorowałam, jeździłam po szpitalach , byłam raczej dzieckiem wycofanym i zamkniętym w sobie, mimo że mam jeszcze 2 rodzeństwa to zawsze czułam się samotna. Nasz ojciec pił, a gdy miałam 10 lat zostawił nas dla innej kobiety, Ukrainki. Nienawidziłam go aż do teraz, ale zmieniłam zdanie, kiedy dowiedziałam się prawdy.
„W wieku 16 lat dowiedziałam się, że jestem bezpłodna…” (Historia Kingi)
Moja matka jest chora psychicznie. Najpierw znęcała się nad nim: biła go, wyzywała, oblewała lodowatą wodą. Ojciec nie dawał rady, załamał się i zaczął pić. Nie mógł słuchać jej ciągłych wyzwisk i pretensji . Był z nami w domu tyle, ile tylko dał radę wytrzymać. Bo nie dość, że matka się znęcała nad nim to na dodatek jeszcze nad nami, nad małymi wtedy dziećmi! On zawsze nas przed nią bronił, do momentu w którym całkowicie się załamał. Po nieudanej próbie samobójczej i po leczeniu w szpitalu, nie wrócił już do domu. Zostawił list, że już dłużej nie da rady, że wyjeżdża. Nienawidziłam go! Miałam mu za złe, że zostawił nas samych z matką. Bo jak tylko zostawił nas ojciec, matka zaczęła znęcać się nad bratem. Wyzywać, bić, poniżać… Brat się od niej na szczęście uwolnił. Wyjechał do Warszawy, do pracy. Teraz matka znalazła sobie inny obiekt tortur. Mnie.
Wyzywa mnie od dzi*ek, mówi że nadaję się tylko do burdelu. Ciągle mnie krytykuje, że jestem do niczego, że nic nie potrafię zrobić. Że nie może się doczekać, aż w końcu się wyprowadzę, bo nie może patrzeć na moją obrzydliwa mordę. A na dodatek opowiada ludziom niestworzone historie. Że codziennie chodzę po imprezach, że nie wracam na noc do domu, że biorę narkotyki… ja potem muszę chodzić ludziom i się tłumaczyć. Nabawiłam się przez nią nerwicy. Miałam depresję, okaleczałam się. Z wszystkiego wyciągnął mnie chłopak. To on doradził mi, żebym poszła do Opieki Społecznej i pokazała nagrania, które zrobiłam kiedy matka wyzywała mnie od dzi*ek... Jednak rzeczywistość mnie przerosła. Nigdy tak się nie zawiodłam na polskim państwie... Panie z Opieki mi powiedziały, że nagranie nie jest żadnym dowodem, że matka ma prawo czasami krzyknąć na dziecko. Nie chciały w ogóle słuchać, co się dzieje w domu. Uważają że sobie wszystko zmyśliłam, że Pani K. ( moja matka) jest taka biedna, bo została sama i jak mi nie wstyd na nią jeszcze donosić...
One nigdy nie uwierzyły, kiedy siostry mojego ojca mówiły, jak się ona nad nim znęca, że jak taka drobna kobieta może być w stanie uderzyć mężczyznę, itp. Poczułam wtedy jakby ktoś wbijał mi pręt w serce, gdy mówiły, że nie mam wstydu, żeby nadawać na własną matkę, żebym się lepiej zastanowiła, co robię. Nie odezwałam się do nich już słowem, poprosiłam tylko, żeby nie mówiły matce, że byłam u nich.
Oczywiście powiedziały... Matka mnie wtedy zwyzywała od dzi*ek, że nie jestem jej dzieckiem, że jak mi nie wstyd mówić takie głupoty ludziom i oczywiście dostałam w twarz. Został mi rok szkoły, muszę wytrzymać do maja i wyjeżdżam do Holandii, w końcu się uwolnię od patologicznej matki. Nie wiem tylko, czy dam radę... Mam już taką nerwicę, że nie mogę spać, a jak tylko zasnę to mam koszmary… Jutro kolejna wizyta u psychiatry…
B.
Droga B. oraz wszystkie dziewczyny z podobną sytuacją rodzinną - pamiętajcie o telefonie zaufania, pod którym możecie szukać pomocy i wsparcia. 116 111 to ogólnopolski, bezpłatny i anonimowy telefon zaufania przeznaczony dla dzieci i młodzieży, czynny 7 dni w tygodniu od godziny 12 do 2 w nocy.