Postanowiłam opisać swoje problemy (zapewne dla niektórych okażą się błahe), ponieważ nie mam za bardzo z kim o tym porozmawiać, na rodziców nie mogę liczyć (moja mama uważa że nie mam żadnych problemów i jak zaczynam temat dotyczący tego, co opisałam niżej to zaczyna się ze mną kłócić i że jestem nienormalna), do psychologa nie zamierzam iść bo szczerze wstydzę się opowiadać obcej osobie o takich sprawach, powie mi to samo co każdej osobie która do niej przychodzi, w dodatku uważam że nie warto płacić za bezsensowną wizytę i zapewne na jednej się nie skończy. Może któraś z osób, które odwiedzają ten portal, przeczyta mój list do końca i poradzi mi co zrobić...
LIST: „Robię zakupy z dziećmi i jeszcze NIKT nie przepuścił mnie w kolejce do kasy”
Zacznę może od tego że mam już 27 lat, jestem zwykłą przeciętną dziewczyną jak większość na tym świecie. Niczym szczególnym się nie wyróżniam – na co dzień pracuję (w zakładzie produkcyjnym od poniedziałku do piątku, czasami nawet weekendy aby zarobić więcej, w systemie trzyzmianowym), studiuję zaocznie (od października zaczynam drugi rok, kierunek zarządzanie: specjalność: administracja publiczna i gospodarka samorządowa, poszłam na studia aby w przyszłości znaleźć lepiej płatną pracę i mieć wyższe wykształcenie), mam prawo jazdy, własny samochód, który kupiłam za odłożone pieniądze, mieszkam z rodzicami, jestem raczej lubiana przez ludzi, nie palę, nie piję alkoholu i poważnie podchodzę do życia. Mogłoby się wydawać że nie powinnam mieć problemów i powodów do narzekań a jednak mam… jestem nieszczęśliwa i uważam, że moje życie to katorga. Zdarzały się nawet momenty, że myślałam o samobójstwie.
Pierwszy mój problem zaczął się, gdy miałam 16 lat. Podczas badań u ginekologa dowiedziałam się że jestem bezpłodna i nigdy nie urodzę dziecka. Byłam w totalnym szoku, kiedy się o tym dowiedziałam. W głowie non stop zadaję sobie pytanie: Dlaczego ja? Co to za kobieta która nie zajdzie w ciążę i nie urodzi dziecka? Czuję się gorsza od innych kobiet. Nieraz czytałam i słyszałam od facetów, że chcieliby mieć biologiczne dziecko i nie zwiążą się z kobietą, która im dziecka nie da.
Oczywiście należę do osób szczerych uczciwych i gdy spotykałam się z chłopakiem (miałam 19 lat) to mu o tym powiedziałam i co? Najpierw stwierdził, że życie niesprawiedliwie mnie potraktowało, że byłby egoistą gdyby mnie zostawił, a za miesiąc i tak ze mną zerwał. Załamałam się. Przez tę sytuację boję się (jeśli trafię na tego odpowiedniego mężczyznę) mu o tym powiedzieć, bo i tak mnie pewnie zostawi a nie chcę go okłamywać. Rodzice i babcia doradzają mi, abym nigdy o tym nie mówiła (ani przed ślubem ani po) albo szukać faceta, który jest rozwodnikiem, który ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.
Owszem, są faceci którzy nie chcą mieć dzieci tylko jak na takiego trafić? Rodzice doradzają mi też, że mam na razie skupić się na nauce, a mężczyzna znajdzie się w swoim czasie i że mam czas do 35. Raz nawet usłyszałam tekst, że po co mi mężczyzna, że lepiej być samemu – tak jakby rodzice wiedzieli na 100%, że nikt mnie nie zaakceptuje z takim problemem, że mam odpuścić facetów i nie szukać nikogo, tylko że ja też chcę być szczęśliwa i znaleźć swoją drugą połowę. Moja mama mówi też, że bezpłodność to nie jest żaden problem, bo co mają powiedzieć ludzie ciężko chorzy czy niepełnosprawni, że na pewno nie chciałabym być na ich miejscu, że oni mają gorzej niż ja. Dla mnie to żadne pocieszenie. W dodatku do dnia dzisiejszego jestem dziewicą i nigdy nie uprawiałam seksu, podczas badania u ginekologa dowiedziałam się, że jestem ciasna i jedynym rozwiązaniem (póki nie jestem w związku i nie sypiam z mężczyzną) jest używanie wibratora. Obecnie jest już lepiej, ale i tak wolałabym seks z mężczyzną niż wibrator - to również odbiło się na mojej psychice. Pierwszy seks powinnam już mieć dawno za sobą, bardzo bym chciała to zrobić, ale oczywiście brak mężczyzny, z którym bym to zrobiła.
LIST: „Nie będę karmiła piersią, bo jestem weganką. Mleko ludzkie nie różni się od krowiego”
Drugi problem polega na tym, że odkąd dowiedziałam się o tej bezpłodności to moja samoocena obniżyła się praktycznie do zera i trwa to do dzisiaj, nie cierpię siebie i nie mogę na siebie patrzeć. Staram się o siebie dbać (kupuję kosmetyki, zawsze jak idę na randkę to jestem elegancko ubrana, itp.) mimo wszystko nikt nie jest mną zainteresowany. Uważam, że jestem brzydka i nieatrakcyjna oraz to, że mimo tych 27 lat nie mogę znaleźć mężczyzny. Boję się że do końca życia będę już sama. Zawsze było tak, że to ja zakładałam konto na portalach randkowych czy pierwsza się umawiałam na spotkania, po prostu szukałam na siłę. Teraz doszłam do wniosku, że zakładanie konta na portalach randkowych to strata czasu i akt desperacji, nie będę już tego robić. Nigdy nie pisali do mnie normalni kolesie, którzy szukają kobiety do związku, tylko tacy którzy proponowali seks czy sponsoring.
Spotykałam się z wieloma facetami, ale zawsze kończyło się po pierwszym spotkaniu, nie wiem dlaczego, jeden mi kiedyś napisał wprost, że jestem brzydka, że powinnam schudnąć, bo czuje się przy mnie niezręcznie, a reszta jakoś nie była zainteresowana rozmową albo nie patrzyli mi w oczy/twarz, czyli nie byli ze mną szczerzy. Jestem pewna, że chodzi o wygląd – jestem niska, mam dziwną twarz, uśmiech nie dodaje mi urody, nie jestem za chuda, mam małe fałdki na brzuchu, lekką nadwagę, ale planuję się jej pozbyć.
Nie wiem, z czym jest problem. Jeśli chodzi jeszcze o wygląd to raz usłyszałam od znajomej w pracy że staro wyglądam jak na swój wiek albo że mam krzywe nogi, a mimo to jak chciałam kupić bratu piwo w sklepie to sprzedawczyni poprosiła mnie o dowód osobisty, bo myślała że nie mam 18 lat. Tak szczerze to nie wierzę w ten tekst o starości, bo powiedziała mi go koleżanka której praktycznie nikt nie lubi w pracy, ma tragiczny charakter, jednak takie teksty zostają w pamięci. Reszta koleżanek w pracy mówi, że jest ok i że mam wszystko na swoim miejscu, tylko czy mówią prawdę? Przez różne docinki takie jak te wyżej przestałam się już nawet uśmiechać, bo jestem nieszczęśliwa.
Zazdroszczę moim koleżankom z lat szkolnych bo wyszły już za mąż, mają dzieci, założone rodziny, tylko ja jestem sama. Nie wiem, co mam zrobić aby znaleźć faceta – jestem typem domatora, nie chodzę na dyskoteki, imprezy bo mnie to nie kręci, nie lubię oglądać pijanych zataczających się ludzi, poza tym nie piję alkoholu i nie wiem, gdzie znajdę faceta. Na studiach prawie wszyscy są zajęci – mają żony, narzeczone, dziewczyny, a na praktyce studenckiej też nikogo nie poznałam, w pracy też wszyscy zajęci i nikt nie jest zainteresowany. Nie chcę być sama do końca życia, a uważam, że jak ja nie poszukam to mężczyzna sam do mnie nie przyjdzie. Ktoś z czytających pomyśli, że jestem desperatką, że nic na siłę, ale nie wiem, na co mam czekać – w końcu nie mam już 20 lat tylko 27 i mało czasu, do 30 już niedaleko. Jak będę siedzieć bezczynnie i czekać to za chwilę będę miała 35 lat i naokoło zostaną sami rozwodnicy, a wszyscy wartościowi kolesie będą zajęci.
Doradźcie mi, co mam zrobić? Co mam zrobić, aby polubić siebie i swój wygląd? I jak rozwiązać problem z bezpłodnością? Czy jeśli znajdzie się ten odpowiedni mężczyzna, czy powinnam mu powiedzieć o tym problemie, czy raczej nie? Liczę na zrozumienie i wasze odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie,
Kinga
List: „Mój facet uważa, że jestem zbyt seksowna i prowokuję innych facetów”