Jestem weganką od prawie 10 lat. Zaczęłam, kiedy w Polsce jeszcze niewiele było wiadomo na ten temat i można było nas policzyć na palcach jednej ręki. Dziś są nas tysiące i każdego dnia kolejni ludzie przekonują się, że to najlepsza możliwa dieta i styl życia. Zdrowo i etycznie.
Zobacz również: W 20. tygodniu ciąży urodziła bliźniaki. Dzieci nie przeżyły, ale ona pokazała je na Facebooku
Nie miałam żadnych wątpliwości, że kiedy zdarzy się ciąża i urodzę dziecko, to wychowam je w zgodzie z tymi zasadami. Różnie się na to patrzy, ale wystarczy poczytać wiarygodne badania. Zbilansowana dieta wegańska nie jest żadnym zagrożeniem. Z pokarmów pochodzenia roślinnego można uzyskać wszystkie niezbędne wartości odżywcze.
Za chwilę przyjdzie sprawdzić to w praktyce, bo jestem już w 4. miesiącu. Mąż nie ma nic przeciwko, choć sam jest tylko wegetarianinem. Twierdzi, że potrzebuje chociaż białka mlecznego, żeby normalnie funkcjonować. Zajada się jogurtami i serami, czego ja oczywiście nie do końca akceptuję. Ale jego wybór.
Dla mnie dieta to nie tylko sposób żywienia, ale też filozofia i etyka. Chcę żyć w zgodzie z własny sumieniem i dlatego mam problem z karmieniem piersią.
fot. Unsplash
Jak pewnie każdy wie, weganie nie spożywają mięsa, ale też wszystkich innych pokarmów pochodzących od zwierząt. Są to m.in. jajka, miód, ale także mleko. No właśnie, chodzi o zwierzęta, więc jak to jest z ludźmi? Czy karmiąc dziecko mlekiem z własnej piersi nie łamię własnych zasad? Długo się nad tym zastanawiam.
Na zdrowy rozum to zupełnie inna sytuacja. Po pierwsze - to naturalna sprawa, bo laktacja występuje samoczynnie po porodzie. Po drugie - mleko matki ma mnóstwo wartości odżywczych. Po trzecie - to jednak mleko ludzkie, a nie zwierzęce, więc może z weganizmem nie ma nic wspólnego. Ale czy podobnie należałoby traktować ludzkie mięso? No właśnie.
Wiem, że dla niektórych takie rozkminy to wariactwo, ale każdy ma prawo do własnych przemyśleń i życia zgodnie z własnym sumieniem. Ja doszłam ostatecznie do wniosku, że powstrzymam się przed karmieniem i od razu wprowadzę mieszanki. Oczywiście nie byle jakie, bo na bazie roślin.
Znalazłam już sojowe z dodatkiem witamin i innych niezbędnych mikroelementów, więc chyba się uda.
Zobacz również: Piękne czy obrzydliwe? Młoda mama WYLIZAŁA noworodka po porodzie
fot. Unsplash
Ktoś powie, że jestem taka eko i całe moje życie kręci się wokół natury, a hamuję bardzo naturalny instynkt. Skoro po porodzie pojawia się laktacja i mleko matki jest najlepsze, to powinnam skorzystać z sytuacji. Nie ma w tym nic złego, ani etycznie wątpliwego. Otóż, dla mnie jednak jest i stąd moja decyzja. Przemyślana długo i na wszystkie możliwe sposoby.
Nie widzę większej różnicy między mlekiem ludzkim a zwierzęcym. Krowa też nie daje go przypadkiem, ale właśnie w trakcie laktacji. To pokarm przeznaczony dla jej potomstwa, a ludzie go zabierają dla siebie. Nie chcę karmić dziecka czymś, co w sytuacji zwierząt jest przedmiotem handlu. Zawsze mogę ściągnąć pokarm i przekazać go do bezpłatnego banku mleka.
Wiem, że moje potomstwo będzie wegańskie, więc lepiej zacząć od samego początku. I niech nikt mi nie mówi, że przez moje „fanaberie” będzie się wolniej rozwijało i rosło. Nie ma na to żadnych dowodów. Czytałam o matkach, które też zrezygnowały z karmienia. W sumie to chyba co druga Polka teraz tak robi.
Trudno nie wspomnieć też o praktycznym znaczeniu mojej decyzji. Nie będę kolejną uwiązaną mamą, która nic nie może.
fot. Unsplash
Wprowadzenie mieszanek od momentu narodzin uniezależnia matkę i dziecko. Kiedy będę musiała albo chciała gdzieś wyjść, to zawsze mogę zostawić np. 3-miesięcznego malucha pod opieką męża. Moja pierś nie będzie potrzebna, a butelka zawsze będzie pod ręką. To ważne dla komfortu psychicznego. Kobieta nie powinna czuć się uwięziona we własnym domu. Nawet jak ma niemowlaka.
Pewnie nikogo do tego nie przekonam, ale chciałam podzielić się moją opinią publicznie. Głównie dlatego, że weganie nie są w Polsce dobrze rozumiani. Zarzuca nam się oderwanie od rzeczywistości i szkodzenie samemu sobie. Jak widzicie, wszystko robimy z głową. Dobra mama nie musi faszerować swojego dziecka parówkami i płatkami z krowim mlekiem. Można inaczej i każda z nas ma wybór.
Nie mogę się już doczekać, jak wreszcie wprowadzę swój plan w życie. Wszyscy zobaczą, że jednak da się to zrobić i nikt na tym nie ucierpi. Dodam jeszcze, że uzależnienie dziecka od piersi jest dla niego szkodliwe z psychologicznego powodu - sprawia, że potomek jest mniej samodzielny.
Pozdrawiam wszystkie wegemamy i zachęcam pozostałych do świadomego żywienia.
Agata
Zobacz również: Zapomnij o rumianych bobasach. Tak NAPRAWDĘ wyglądają dzieci chwilę po narodzinach