Powoli kończy się pierwszy rok szkolny mojej pracy. Zaraz po studiach udało mi się dostać pracę i zaczęłam swoją karierę jako nauczyciel klas 1-3. Dodatkowo wspomagam świetlicę, kiedy trzeba i prowadzę również zajęcia dodatkowe. Każdego dnia obcuję z wieloma dziećmi - nie tylko z mojej klasy. Lubię to, co robię i spełniam się w tym, ale niektórych wychowanków trochę mi żal.
Zobacz również: Powstała lista „najbardziej szykownych imion”. One zawsze będą brzmiały dobrze
Nie chodzi o to, że chcę się czepiać i kogoś wyśmiać. Raczej zwrócić uwagę na problem i otworzyć oczy tym z was, które planują potomstwo. Moja indywidualna ocena zjawiska to nie wszystko. Widzę też, jak traktowane są niektóre dzieci, które noszą dziwne imiona. Dlatego apeluję - nie warto silić się na oryginalność, bo to, co nam wydaje się oryginalne i piękne, przez innych na pewno zostanie wyśmiane.
To nie jest pojedynczy przypadek. Tylko w klasie mam przynajmniej kilka takich przykładów. Na świetlicy kolejne. Młodzi rodzice zupełnie stracili umiar i za wszelką cenę chcą się czymś wyróżnić. Szkoda, że kosztem malucha.
fot. Unsplash
Jestem za tym, żeby nadawać dzieciom imiona znane i lubiane. Nie przekonuje mnie teoria, że rodzice nie chcą mieć w domu kolejnej Natalii czy Marcina, bo brzmi to strasznie pospolicie. W dzisiejszych czasach wcale tak nie jest - takie normalne zdarzają się bardzo rzadko. O wiele więcej jest Julii i Oskarów. Ich jakoś nikt nie liczy i wciąż wydają się strasznie oryginalni.
Kiedy sama doczekam się potomstwa, to na pewno nie będę tak wydziwiała. Żadnych rankingów popularności i ulegania chwilowej modzie. Moje ulubione to takie w stylu Agnieszka, Natalia, Karolina, Paweł, Tomasz czy tam inny Radosław. Proste, znane i nie wzbudzające uśmiechu politowania. Takie właśnie powinno być imię dla dziecka. Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją.
No to teraz może czas na przykłady, żeby było wiadomo, o czym mówię. Przytaczam kilka, zarówno moich wychowanków z klasy, jak i świetlicy, czy zajęć dodatkowych. Kilku moim koleżankom, które niedawno urodziły, też się dostanie.
Zobacz również: Mają dosyć oklepanych Julii i Szymonów. Rodzice nadają dzieciom... antyczne greckie imiona!
fot. Unsplash
Zaznaczam, że nie śmieję się z dzieci. W ogóle nie o to mi chodzi. Chcę tylko wskazać przykłady, które moim zdaniem nie za bardzo pasują do polskiej rzeczywistości i tradycji. Brzmią nowobogacko i chyba mają za zadanie wyleczyć kompleksy rodziców. A raczej nie tędy droga, bo tatuś z mamusią mogą się cieszyć, a maluch przekona się na własnej skórze, do czego prowadzą takie eksperymenty.
W klasie mam dziewczynkę o imieniu Emma. Do tego bardzo polskie nazwisko. Rodzina z wielkim światem wspólnego nie ma nic, więc to pomysł zupełnie od czapy. Jest też Gaja - jak można się domyślić, pochodzi z rodziny ekologów, czy tam innych wegetarian. Sama słyszałam, jak dzieci wołają na nią „Geja”. Z kolei na świetlicę uczęszcza Aria. Jak to usłyszałam, to aż zwątpiłam.
Chłopcy nie pozostają dłużni i tak uczę Alexa przez X. Podobnie jak w przypadku Emmy - żadnych międzynarodowych powiązań. Po prostu zachciało się wielkiego świata. W szkole aż roi się od Fabianów, Olafów, Jeremich. Jest nawet Beniamin.
Zobacz również: Wielki powrót imion z lat 30. Brzmią o wiele ładniej niż te współczesne
fot. Unsplash
Jedna z koleżanek z czasów licealnych kilka tygodni temu ogłosiła na Facebooku narodziny Nelly. Imię ładne, ale chyba jednak zbyt światowe. Kuzynka mojego partnera ma za to Doriana. Gdzieś tam jeszcze obiły mi się o uszy takie kwiatki jak Mia, Noemi, Leila czy inny Leo, Kaj albo Bastian (!). Ktoś powie, że zawsze to lepsze od Dżesiki i Brajana. Szczerze? Już chyba wolę te drugie.
Wcześniej myślałam, że to pojedyncze przypadki. Wybryki i wypadki przy pracy. Takich rodziców nie może być wielu. Ale od kiedy pracuję w szkole - wiem już, że to wcale nie margines. Krzywdzenie dzieci przesadnie oryginalnymi i oderwanymi od polskiej rzeczywistości imionami powoli staje się normą. Teraz wyzwaniem jest trafienie na jakąś swojską Kasię albo Wojtka.
Jestem wielką przeciwniczką takiej mody. Nie tylko dorośli, tacy jak ja, komentują takie wybory. Dzieci też potrafią być bezlitosne dla rówieśnika, którego rodziców poniosła fantazja.
Joanna