Niby wiedziałam, jak Kościół się zapatruje na te sprawy, ale niewiele sobie z tego robiłam. Trudno żyć bez grzechu, a chwila bliskości z ukochaną osobą to przecież nie taka zbrodnia, jak pobicie czy kradzież. Nikomu nie wyrządzamy tym krzywdy. Najwyżej łamiemy jakąś tam zasadę, ale ogólnie nic złego się nie dzieje. Takie miałam podejście do tego tematu.
Przyznaję, że z seksem nie czekałam do ślubu. Byłam już w dwóch poważnych związkach i w każdym coś było. Dziewictwo straciłam, jak miałam 17 lat. Nigdy tego specjalnie nie żałowałam. To była zawsze moja decyzja i obyło się bez przykrych doświadczeń. Z aktualnym chłopakiem to trochę inaczej wygląda, bo jesteśmy ze sobą od dawna i pewnie weźmiemy kiedyś ślub.
Odważyłam się przed świętami pójść do spowiedzi i wyznałam, jak to naprawdę wygląda. Liczyłam na normalną pokutę, a stało się coś najgorszego. Ksiądz nie chciał mi dać rozgrzeszenia.
Zobacz również: Dlaczego POWINNAŚ zdecydować się na seks na pierwszej randce?
fot. Unsplash
Powiedziałam wprost, że zgrzeszyłam, bo utrzymuję z chłopakiem bliskie kontakty pozamałżeńskie. Nie wiem, jak mi to przeszło przez usta. Spowiednik podchwycił temat i zaczął ze mną rozmawiać. Dlaczego to robię, czy nie powinnam zaczekać, jak wyobrażam sobie dalsze życie. Tłumaczył mi, że skuteczna spowiedź zakłada postanowienie poprawy, a w takich przypadkach rzadko się to udaje.
Rozgrzeszenie jest bez sensu, bo wrócę do domu i znowu będzie to samo. Już inaczej nie umiem, to za długo trwa, grzech będzie narastał. Pewnie mówię o tym tylko dla świętego spokoju, a wcale nie mam zamiaru się poprawić. Usłyszałam, że to nie jest droga do zbawienia. Że szatan karmi się właśnie takimi słabościami i to jest zmora dzisiejszych czasów. Zapytał, co powinien zrobić.
Nie wiedziałam. Wtedy on zaproponował, żebym wróciła po jakimś czasie. Jeśli będę mogła z pełnym przekonaniem powiedzieć, że wróciłam na dobrą drogę, to da mi pokutę.
Zobacz również: 9 rzeczy, które każda para powinna zrobić przed ślubem. Inaczej związek nie przetrwa!
fot. Unsplash
Od konfesjonału odeszłam bez rozgrzeszenia, ale też bez większego żalu. Wiadomo, że się zestresowałam, ale ten ksiądz miał sporo racji. Po co ja tam przyszłam? Co z mojego wyznania, skoro faktycznie chciałam wrócić do domu i nic w swoim życiu nie zmieniać? To nie jest postanowienie poprawy. No i pomyślałam sobie, że pokażę swój charakter. Zależy mi na czystym sumieniu. Powiedziałam o tym chłopakowi, ale on nie był zachwycony moim pomysłem.
Plan jest taki, że na razie powstrzymujemy się od bliższych kontaktów. Związek tak, ale seks niech poczeka. Od miesiąca jestem pod tym względem czysta i niedługo mam zamiar wrócić do spowiedzi. Mam nadzieję, że tym razem ksiądz doceni moją przemianę. Nie wiem co dalej. Najlepiej by było, gdybyśmy wytrwali do ślubu.
Znamy się dobrze, kochamy, chcemy być razem. Niech on się wreszcie oświadczy, uporządkujemy te sprawy i znowu będziemy mogli to robić. Namawiam go na to, ale on twierdzi, że to szantaż. Albo ślub, albo seks.
Zobacz również: Wiemy jaka liczba partnerów przed ślubem zwiększa ryzyko rozwodu!
fot. Unsplash
To nie żaden szantaż. Po prostu zrozumiałam, że w życiu trzeba się kierować wartościami i sumieniem, a nie tylko zachciankami. Trudno wytrwać w czystości, ale warto. Lepsze to, niż smażenie się później w piekle. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek zniknie, a wolałabym na sąd ostateczny nie trafić bez rozgrzeszenia. Traktuję tę sprawę bardzo poważnie, więc proszę się nie śmiać.
Nie wiem, czy nasz związek to przetrwa. On nie jest w tych sprawach aż tak zasadniczy. Może wreszcie powie dość i mnie zostawi? Albo, co gorsze, zdradzi? Faceci często myślą przyrodzeniem, a nie głową. Chciałabym, żeby to wszystko było prostsze, ale muszę być twarda. Ten ksiądz nie mówił tego w złej wierze.
On chce dobrze dla mnie i dla nas. Wreszcie przestałam być katoliczką tylko na papierze, ale wprowadziłam te zasady w życie. Jest mi ciężko, ale dobrze.
Iga