Przed sylwestrem wypadałoby podsumować rok i podjąć postanowienie na kolejny. Mogę powiedzieć, że to był ciekawy czas i mam nadzieję, że podobnie będzie w przyszłym. Sporo udało się zrobić, zarówno na studiach, jak i w pracy. W rodzinie wszyscy zdrowi i ja też. Oby tak dalej. Może nie spotkałam miłości życia i nie planuję jeszcze ślubu, jak chciałaby moja mama, ale pod względem towarzyskim też nie narzekam.
Ja nie jestem jedną z tych dziewczyn, które się żalą, że nikt ich nie chce. Cnotą nie mam zamiaru się chwalić. Uważam, że młodość jest tylko jedna i warto ten moment wykorzystać. Muszę powiedzieć, że 2017 rok wykorzystałam chyba do granic możliwości. Po 52 tygodniach mam na koncie ok. 46 chłopaków, z którymi było coś więcej. Tylko kilka razy musiałam sobie odpuścić. A tak to praktycznie co weekend.
Zdaję sobie sprawę, jak niektórzy bedą na to patrzeć. Zaraz usłyszę, że powinnam się wstydzić, a nie chwalić. Jestem trochę innego zdania. Akurat powodzeniem mogę się szczycić.
Zobacz również: LIST: „Podjęliśmy wyzwanie Sex Challenge. Po tygodniu prawie się rozstaliśmy i mamy siebie dość!” (TYLKO 18+)
fot. Unsplash
Nie miałam planu, aby tak wyglądał ten rok. Ale jakoś tak się zaczął, że weekendowy seks stał się dla mnie tradycją. Dosłownie tylko kilka razy sobota i niedziela mijały, a ja z nikim nie spałam. Okazji i ochoty nie brakowało, więc korzystałam. Nikogo nie zdradzałam, bo w związku nie jestem. Cnoty też nikomu nie przysięgałam. Po podejrzanych miejscach się nie szlajałam i zawsze było to całkowicie bezpieczne.
Jedyne co się zmieniło, to moje podejście do seksu. Już nie jest to dla mnie takie święte, wyjątkowe i zarezerwowane dla tego jedynego. Bardziej jak sport i sposób na stres. Jedni tańczą do rana w klubie, inni oglądają głupie filmy, a ja się wolę pokochać. Kiedyś taka wyzwolona nie byłam, ale widocznie coś mi się przestawiło w głowie.
46 facetów w rok. Nie chwalę się, ani nie żalę. Uznałam jednak, że to niezły wynik i jest o czym opowiedzieć. Koleś z tyloma partnerkami nikogo nie szokuje, ale dziewczyna… Na pewno ladacznica.
Zobacz również: LIST: „Mój chłopak przed stosunkiem robi coś bardzo dziwnego. Waszym facetom też się to zdarza?!”
fot. Unsplash
Otóż, oświadczam wszem i wobec, że żadna ze mnie ladacznica. Łatwa też wcale nie jestem. Nie sypiam z byle kim i wcale na facetów nie poluję. Ma się znajomych, zna się fajne miejsca, od imprez nie stronię, seks lubię i tak to jakoś wychodziło. Na miłość chyba jeszcze nie jestem gotowa, więc chciałam, żeby przynajmniej było miło. Napięcie czasem trzeba rozładować. No i nie ukrywam, że po kilku takich tygodniach doszłam do wprawy i się przyzwyczaiłam.
Przychodził piątek albo sobota i ja już wiedziałam, że coś z tego będzie. Zazwyczaj było. Na 52 tygodnie tylko kilka razy się nie udało. Chora byłam, wyjechałam, coś mi wyskoczyło. A tak to od okazji do okazji, od łóżka do łóżka i fajnie. Przynajmniej się nie nudziłam i nie użalałam, że nikt mnie nie chce. Ja w przeciwieństwie do niektórych znam swoją wartość.
Pewnie ktoś powie, że to kpina. Sypia z kim popadnie i o wartości wspomina. Cóż, dla mnie licznik partnerów nie świadczy o godności i szacunku do siebie. Ja lubię seks, ale siebie też.
Zobacz również: Erotyczne sztuczki, które rozpalą twojego faceta
fot. Unsplash
Zdaję sobie sprawę, że trochę tego było. Ciągle seks i to z kimś zupełnie innym, niż tydzień wcześniej. Ale tak na zdrowy rozum - czy naprawdę jest mnie za co wytykać? Chyba bardziej zazdrościć, bo kto nie chce się podobać. Poza tym takie zabawy są po prostu bardzo przyjemne. W weekend warto się odstresować. Czy w kolejne będzie tak samo? Nie wiem. Może w 2018 roku znowu sporo przeżyję, a może wreszcie się uspokoję. Trzeba robić to, co się lubi i uważa za słuszne.
Ja chciałam poszaleć i to zrobiłam. Czy z tego powodu jestem mniej warta i nie należy mi się już szacunek? Nikogo nie zdradziłam, choroby wenerycznej nie złapałam, w ciążę nie zaszłam, aborcji nie zrobiłam. Czuję się dobrze, ze spokojem spoglądam w lustro i jest dobrze. Ale nie twierdzę też, że to takie fajne, bardzo bezpieczne i w ogóle nie ma problemu. Trzeba do wszystkiego podchodzić odpowiedzialnie.
Lubię seks, faceci lubią mnie i tak to wygląda. Jak znajdę tego jedynego, to przestanę. Teraz przynajmniej pracuję na swoje wspomnienia. A tych naprawdę możecie mi pozazdrościć, zamiast patrzeć na mnie z pogardą.
Anita