Spodziewam się dziecka i rozwiązanie już całkiem niedługo. Dosłownie kilka tygodni. Czuję się nieźle, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby ludzie nie wkładali nosa w moje krocze. A takie odnoszę wrażenie, kiedy komentują moje wybory. Co ich to obchodzi w jaki sposób urodzę i dlaczego taką podjęłam decyzję? Niech dziecko będzie zdrowe i tyle powinno ich interesować.
Już na początku ciąży stwierdziłam, że naturalny poród jest ponad moje siły. Przez pierwsze tygodnie często wpadałam w panikę i po głowie chodziły mi nawet okropne myśli o usunięciu. Nigdy bym tego nie zrobiła i dzisiaj mi za siebie wstyd, ale tak było. Strach był większy, niż zdrowy rozsądek. Na szczęście jest na to rozwiązanie. Urodzi za mnie lekarz. Efekt ten sam, czyli dziecko, ale przynajmniej bez koszmarnego bólu.
Przyznaję się, że robię to z wygody i poszłam na łatwiznę. Inaczej nie potrafię i tyle w tym temacie. Przecież to żadna zbrodnia. Nie każda z nas jest typową matką Polką i bohaterką. Ja na pewno nie.
Zobacz również: Rodziłaś przez cesarkę? Żadna z Ciebie matka...
źródło: freestocks.org / Unsplash
Czego boję się w porodzie siłami natury? Ogólnie wszystkiego. Bólu, krwi, rozerwanego krocza, komplikacji i nawet nie chcę sobie więcej wyobrażać. W przypadku cesarki będzie to ograniczone do minimum. Znieczulą mnie, nic sobie nie uszkodzę, krwi nie zobaczę, bo będę miała nogi do góry i ogólnie same plusy. Jasne, że to poważny zabieg i zostanie blizna, ale godzę się na taki układ. Coś za coś.
Ktoś powie, że tak nie można. Że cesarka to ostateczność. Uległam modzie i źle robię. Jeśli modny jest brak bólu i komfort psychiczny, to tak - uległam obowiązującym trendom i z uśmiechem na ustach dam sobie rozciąć brzuch. A mówiąc serio - i co z tego? Ja miałam do wyboru w miarę spokojnie przeżyć ciążę i czekać z nadzieją na rozwiązanie albo oszaleć ze strachu. Z nerwów mogłabym nawet poronić.
A tak czekam sobie na wyznaczony termin i niczym się nie martwię. To się ludziom nie podoba, bo macierzyństwo kojarzy im się z heroizmem i wyrzeczeniami.
Zobacz również: Młoda mama pokazuje brzuch po cesarce. Czegoś takiego jeszcze nie widziałaś!
fot. iStock
W takim razie nie będę tradycyjną mamą, która czerpie satysfakcję z cierpienia. Jestem wygodnicka i lubię mieć wszystko podane na tacy. Poród uważam za przerażający spektakl, w którym najchętniej bym nie uczestniczyła. Tak się niestety nie da, więc niech przynajmniej odejdzie poczucie, że przez krocze przeciska mi się głaz. Blizna na brzuchu szybko się zagoi, a ja będę w pełni sprawna.
Robię to też dla mojego faceta. Nie chcę być dla niego obrzydliwą babą w rozwalonym tym i owym. Wrócę z porodówki w nienaruszonym stanie (nie licząc podbrzusza) i wszystko będzie po staremu - fajny seks i w ogóle. Bo szczerze mówiąc, to tego bałam się tak samo, jak bólu. Że partner przestanie we mnie widzieć seksowną laskę, a dostrzeże potwora z krwawiącą waginą.
No więc tak - mówcie sobie, że idę na łatwiznę i może faktycznie tak jest, ale to moje życie. Mój wybór. Szkoda, że niektórzy tego nie rozumieją.
Zobacz również: Dlaczego zdjęcie po cesarskim cięciu bije rekordy popularności?
źródło: Bonnie Kittle / Unsplash
O ile moja rodzina wspiera mnie w mojej decyzji, tak ze strony teściów słychać jakieś pojękiwania. Według nich niepotrzebnie nastawiłam się na cesarkę, bo wcale nie będzie tak źle i spokojnie urodziłabym naturalnie. Jak normalna kobieta. W domyśle, że ja normalna nie jestem. Według nich jestem rozpieszczoną księżniczką i moje nastawienie do porodu jest złym sygnałem. Że niby nie sprawdzę się jako matka, bo stawiam swoją wygodę na pierwszym miejscu i nie będę potrafiła się poświęcić.
Większej bzdury dawno nie słyszałam. Mam koleżanki po cesarskim cięciu i sposób urodzenia dzieci na pewno nie wpłynął na ich zaangażowanie. Są cudownymi mamami i ja też planuję taka być. Po kilku latach blizna na brzuchu jest mało widoczna, dla swoich facetów wciąż są seksownymi laskami i wszystko gra. Mój partner wręcz się ucieszył, że tak to sobie wymyśliłam.
Co to w ogóle obchodzi postronnych ludzi? Poród to poród, dziecko to dziecko, a matka to matka. Bez względu na to, czy maleństwo wydostanie się z niej tą czy inną stroną. Dziewczyny, nie dajcie się tej presji i jeśli myślicie podobnie jak ja - po prostu to zróbcie.
Dominika