Mam 26 lat i za ok. 1,5 miesiąca urodzę pierwsze dziecko. Nie będę kłamała, że się tego nie obawiam. Strach jest ogromny, bo to będzie najważniejsze i pewnie najtrudniejsze doświadczenie w moim życiu. Nie można tego porównać nawet ze ślubem, któremu przecież też towarzyszą skrajne emocje. Tu chodzi o coś innego - nowe życie. Wierzę, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i bez żadnych komplikacji. Wybrałam sprawdzony szpital i lekarza, których poleciły mi koleżanki. Tylko już na początku pojawił się mały zgrzyt.
Położnik uznał za oczywiste, że będę chciała znieczulenia. Zaproponował dwie opcje, opowiedział o wszystkich za i przeciw, opisał jak działają. I bardzo, ale to bardzo się zdziwił, kiedy odpowiedziałam, że żadna z nich mnie nie interesuje. „Chyba nie chce pani rodzić na żywca?” - zapytał. „W dzisiejszych czasach nikt tego nie robi, jeśli nie musi”. No to trafił mu się ciekawy przypadek, bo ja mam zamiar świadomie z tego zrezygnować.
Nie zrozumcie mnie źle, ale dla mnie to pójście na łatwiznę. Ja mam zamiar czuć, że rodzę. Nie chcę być bezwładna od szyi w dół i nie wiedzieć, kiedy dziecko ze mnie wychodzi.
Zobacz również: Cesarka na życzenie: Czy ten zabieg w Polsce jest nadużywany?
fot. iStock
Ogólnie uważam, że ze współczesnymi matkami dzieje się coś niedobrego. Wszystkim chodzi tylko o to, żeby urodzić, ale za bardzo się nie narobić. Żadnego bólu, blizn, komplikacji. Chcą wejść do szpitala z brzuchem i wyjść chwilę później z dzieckiem. Czy to dzięki znieczuleniu, czy cesarskiemu cięciu. Poród naturalny nie kojarzy się z normalnością. Na sam dźwięk tego terminu kobietom włosy stają dęba. Bo to dla nich żaden cud, ale raczej masakra piłą mechaniczną - krzyk, krew, płacz.
Czy ja się boję, że nie podołam fizycznie? Oczywiście, że tak, bo nie jestem głupia. Ale z drugiej strony wiem, że tak rodziło się przez wieki i jakoś dawałyśmy radę. Pamiętam opowieści mamy czy babci i ich nikt niczym nie znieczulał. Pewnie dlatego teraz tak bardzo je kocham, szanuję i podziwiam. Wyobrażam sobie przez co przeszły dla swoich dzieci. Chcę być dokładnie taka sama jak one. W przyszłości móc powiedzieć synowi, że zrobiłam to wszystko dla niego.
Nie czułabym się dobrze ze świadomością, że ktoś urodził za mnie. A tak to właśnie wygląda, kiedy w grę wchodzi silne znieczulenie.
Zobacz również: TO NIESTETY SIĘ DZIEJE: Plaga nacinania na polskich porodówkach
fot. iStock
Nie chcę zgrywać bohaterki, która niepotrzebnie się poświęca. Mam głęboko gdzieś, czy inni to docenią, a może skrytykują. To moja wewnętrzna potrzeba i efekt wielu przemyśleń. Mam do wyboru dwie sytuacje:
1. Rodzę ze znieczuleniem - wszystko jest proste, łatwe i przyjemne, ale niestety niewiele z tego pamiętam i nie kosztuje mnie to ani odrobiny wysiłku.
2. Rodzę bez znieczulenia - to ciężkie, bolesne doświadczenie, ale poród wynagradza wszelkie cierpienia; zrobię coś w zgodzie ze sobą i będę miała niesamowite wspomnienia.
Ja nie mam wątpliwości, co będzie lepsze dla mnie i mojego dziecka. I tak - dziwię się większości kobiet, że podchodzą do tego zupełnie inaczej. Dla mnie to oczywisty wybór. Doceniam rozwój medycyny, ale akurat w tym przypadku uważam, że cierpienie uszlachetnia.
Zobacz również: Kobieta urodziła pięcioraczki w... dwie minuty!
fot. Thinkstock
Lekarz twierdzi, że rozumie mój wybór i mam do tego pełne prawo. Zrobił mi fachowy wykład o tym, jak będzie wyglądał taki w pełni naturalny poród. Myślę, że nie chciał mnie nastraszyć, ale jedynie zaprezentował fakty. Nie brzmi to jak sielanka, ale nie wycofałam się. Jestem jeszcze bardziej pewna, że podejmuję najlepszą decyzję. Fajnie tak czasami pójść zupełnie pod prąd i zrobić coś w zgodzie z własnym sumieniem.
Szanuję każdą niedoszłą, przyszłą i aktualną matkę. Bez względu na to, jak wyglądał jej poród. Ale może warto się nad tym zastanowić? Medycyna pomaga, równocześnie odbierając nam coś bardzo ważnego. Co to za frajda leżeć na porodówce i zupełnie nic nie czuć? Wtedy nie wiesz, do czego tak naprawdę jesteś zdolna. Naturalny poród udowadnia kobiecie, jak bardzo jest silna. To doświadczenie zmienia na lepsze.
Warto ułatwiać sobie życie, ale akurat nie w tej kwestii!
Iza