Jak ktoś rzuci w Polsce hasło „gender”, to ludzie dostają wścieklizny. Ale tak to już jest, jak się czegoś nie rozumie. W bardziej cywilizowanych krajach powszechna jest wiedza, że płeć fizyczna nie zawsze idzie w parze z kulturową. Mnie ten temat zafascynował do tego stopnia, że chciałabym wychować swoje dziecko w bardziej naturalny sposób. Bez wmawiania mu od samego początku: jesteś dziewczynką, więc baw się lalkami. Albo jesteś chłopcem i dlatego masz niebieski pokój.
Coraz bardziej drażni mnie takie podejście. Rodzice wpadają w amok, żeby ubranka, wystrój wnętrza albo zabawki były koniecznie przypisane jednej płci. Oczywiście stereotypowo. Nawet nie dlatego, że to dla nich oczywiste i sami tego chcą. Wszystko w myśl zasady „co ludzie powiedzą?”. Nie można inaczej, bo wyjdziemy na dziwaków i degeneratów. Ja chcę inaczej i nawet udało mi się do tego przekonać męża. Reszta rodziny wciąż ma jakieś „ale”. Nie ma się czemu dziwić - to raczej prości ludzie.
Chcę wychować przede wszystkim radosnego i dobrego człowieka. Bez względu na to, czy wyrośnie na 100-procentową kobietę czy nabuzowanego od testosteronu macho.
Zobacz również: Ta mama nie wytrzymała: Napisała, co naprawdę myśli o kobietach, które krytykują jej metody wychowawcze
fot. Thinkstock
Zdaję sobie sprawę, że może to brzmieć dziwnie. Zaraz usłyszę, że poprawność polityczna zaszła za daleko. Przyznaję - tradycyjny model rodziny mnie odrzuca, bo promuje raczej szkodliwe wzorce. Wszystko ma być białe albo czarne, nic pośrodku. Ojciec zarabia i leży na kanapie po pracy, matka zajmuje się domem i całe życie poświęca dziecku. Córeczka nosi różowe sukienki, a synek bawi się umięśnionymi stworami z komiksów. Prawdziwe życie nie jest takie proste i jednoznaczne.
Zanim mnie skrytykujecie, spróbujcie się zastanowić, czy nie mam odrobiny racji. Ja w dzieciństwie nie byłam typową dziewczynką i z tego powodu nawet rodzice mieli problem z zaakceptowaniem mnie. Lubiłam nosić spodnie, nie dbałam o fryzurę, najlepiej bawiłam się z chłopcami, chciałam grać w piłkę nożną i wspinałam się na drzewa. To nie oznacza, że biologicznie przestałam być płci żeńskiej. Po prostu robiłam to, co sprawia mi frajdę. To jest właśnie płeć kulturowa, która wcale nie oznacza, że jestem odmieńcem i dziwakiem.
Wyrosłam na całkiem normalną kobietę, która ma męża i spodziewa się dziecka. Dziś lubię się wystroić, ale też nie boję się „męskich” zadań. Właśnie tego chcę dla mojego dziecka.
Zobacz również: Zszokowana mama znalazła tę książeczkę w poczekalni u lekarza. To... „Kamasutra” dla dzieci!
fot. Thinkstock
Za niespełna 2 miesiące urodzę córkę. Wbrew pozorom - nie nazywam mojego dziecka „czymś”. To istota płci żeńskiej i absolutnie nie mam z tym żadnego problemu. Gdyby miał być syn, też bym się bardzo cieszyła. Ale to nie oznacza, że mam zamiar od początku wbijać jej do głowy stereotypy, jak powinna się zachowywać, ubierać, czym się bawić. Dam jej wolny wybór i przedstawię różne możliwości.
Już wiem, że nazwiemy ją Aleksandra. Skrócona wersja Aleks (albo Alex, żeby było światowo) idealnie obrazuje to, na czym mi zależy. Bo Aleks może być imieniem męskim, jak i żeńskim. Wystrój pokoju też nie jest przypadkowy. Żadnego różu, ale też niebieskiego, bo przecież nie chcę jej przerobić na chłopca. Całość utrzymana w odcieniach szarości z różnokolorowymi dodatkami. Będzie dziecięco i z klasą. Do zabawy miś, drewniane klocki i tym podobne rzeczy, które sprawdzą się i dla córki, i dla syna.
Do tego czarny wózek, bo najbardziej praktyczny i po prostu mi się podoba. Ubranka białe, szare, kremowe. Nie mam potrzeby udowadniać światu płci dziecka w ten sposób.
Zobacz również: Tych zwrotów nigdy nie powinno używać się w stosunku do dzieci
fot. iStock
Myślę, że mam bardzo zdrowe podejście do tej sprawy. Na pewno bardziej, niż te wszystkie mamusie, które opierają się na utartych wzorcach. Według mnie takie epatowanie płcią, wmawianie jej dziecku i strofowanie za zachowania niezgodne z jakimś tam stereotypem - to zwykła przemoc. Powtarzam, że nie chodzi o przerobienie córki na syna albo danie jej wolnego wyboru: sama zdecyduj, kim ty tak właściwie jesteś. Chcę jej tylko przekazać, że typowa męskość albo kobiecość nie są do końca naturalne.
Każdy człowiek ma w sobie różne cechy, które trudno przyporządkować. Czy mam być zła na córkę, jeśli pewnego dnia powie mi, że nie chce chodzić na zajęcia taneczne, ale woli piłkę nożną? Niech robi dokładnie to, co czuje. Przecież nie mogę wykluczyć, że za 2-3 lata okaże się typową panienką, która będzie chciała malować paznokcie i czesać lalki. Z tym też nie będę miała żadnego problemu.
Bezpłciowe wychowanie to nie żaden lewacki wymysł. Więcej rodziców powinno pójść w moje ślady.
Natalia