Mam wrażenie, że kobiety z wiekiem wcale nie są mądrzejsze. Uważam nawet, że cofamy się w rozwoju. Za młodu mamy jakieś marzenia i cele, ale z czasem zaczyna nam być wszystko jedno. Widać to w naszym życiu uczuciowym. Najpierw oczekujemy od faceta, żeby jakoś wyglądał i coś sobą reprezentował, a jak przez lata nie uda się żadnego usidlić, to później zadowolimy się byle kim. Wolimy być z kimkolwiek, niż same. Trochę to rozumiem, bo singielki ciągle muszą się tłumaczyć i są wyśmiewane, ale trzeba zachować resztki godności.
Postanowiłam, że będę inna. Czasami słyszę, że „mam już swoje lata”, ale mimo wszystko nie chcę się wiązać z kimś, kto nie będzie dla mnie ideałem. Gdyby nie to, to już dawno byłabym w związku. Pewnie niezbyt szczęśliwym i wcale bym go nie kochała, ale dla niektórych to tylko szczegół. Lepiej mieć kogoś przeciętnego, niż nikogo. A ja wciąż jestem sama i na razie nie zapowiada się na to, by miało to ulec zmianie. Może mam pecha, a może za dużo wymagam, ale wciąż nie trafiłam na tego jedynego.
Mam 31 lat, z kilkoma już próbowałam, ale od jakichś 2-3 lat zupełnie nic się nie dzieje w moim życiu uczuciowym. Bo zamiast sobie odpuścić i spocząć na laurach, to jeszcze bardziej podwyższyłam poprzeczkę. Słyszałam już wiele razy, że za bardzo i zostanę starą panną, ale jeśli to ma być cena za życie zgodnie z sobą…
Zobacz również: Kochamy męskie rurki, nie znosimy kucyków (Tak wygląda nasz ideał!)
fot. iStock
Wiadomo, że wolałabym móc powiedzieć: „to jest mój chłopak / narzeczony / mąż”. Jesteśmy szczęśliwi, kochamy się, świata poza sobą nie widzimy i na jego widok czuję motyle w brzuchu. Naprawdę o tym marzę. Ale wiecie co? Nie za wszelką cenę. Taka już jestem, że nie zadowalam się ochłapami, bo interesują mnie rzeczy najlepsze i najbardziej wartościowe. Facetów też to dotyczy. Wiem dokładnie, jak mój partner powinien wyglądać i radzić sobie w życiu. Mnie nie wystarczy, że na mnie spojrzy i wyzna miłość. Uczucie kiedyś osłabnie, więc trzeba będzie budować związek na czymś innym.
Na czym? Nie zrozumcie mnie źle, ale np. na jego wyglądzie, charakterze, podejściu do życia, zaradności i mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Ja też sroce spod ogona nie wypadłam, więc oferuję dokładnie to samo. Twarz miła dla oka, ciało całkiem zgrabne, wykształcenie wyższe, pracę mam, zarabiam, jestem rodzinna i nie obrażam się z byle powodu. Jasne, że mam też wady, ale ogólnie nie jest ze mnie zła dziewczyna. Twierdzę nawet, że całkiem niezła partia. No i mam swoje zdanie, którego się trzymam. Według mnie nie ma nic gorszego, niż ubezwłasnowolniona kobieta bez ambicji.
A to niestety stało się normą. Byle jaki facet tylko na nas spojrzy, a my już całe w skowronkach, że nas zechciał. Szanujmy się! My też powinnyśmy go zechcieć, zamiast zadowalać się byle czym.
Zobacz również: Tysiące kobiet uważa, że tak wygląda MĘSKI IDEAŁ! (Serio?)
fot. Thinkstock
Szukam mężczyzny w podobnym wieku. Rówieśnik albo maksymalnie 2-3 lata starszy. Na pewno powinien mieć wyższe wykształcenie i stałą pracę. Etat albo własny biznes. Zarobki: od 4 tys. zł w górę, co nie jest niczym szczególnym w przypadku specjalistów. Przyda się również własne mieszkanie i samochód (ale może nie starszy, niż 5 lat, bo to już o czymś świadczy). Mile widziane oszczędności, bo w życiu nigdy nic nie wiadomo.
Jeśli chodzi o wygląd - kolor włosów nie ma znaczenia, chociaż nie wiem czy rudzi mnie kręcą. Wzrost od 190 cm. Najlepiej wysportowana sylwetka z umięśnionym brzuchem, a nie jakiś chudzielec z zapadniętą klatą. Kolor oczu, fryzura i zarost to sprawy drugorzędne. I może nie powinnam się do tego przyznawać, ale interes faceta też mnie interesuje. Czasami się śmieję, że poniżej 19 cm nawet nie ma o czym mówić. Jest w tym trochę prawdy.
Byłoby miło, gdyby miał przyjemne dla ucha dane osobowe. Nazwisko w końcu kiedyś przyjmę, a po imieniu mam zamiar zwracać się do niego do końca życia. Z tych ważnych spraw jest jeszcze jedna. Raczej nie zaakceptowałabym pana, który zupełnie nie znał umiaru i ciągle zmieniał partnerki. Jak dla mnie 3 byłe dziewczyny to maksimum. Trudno będzie to sprawdzić, ale liczę z jego strony na szczerość.
Zobacz również: Facet idealny, czyli jaki?
fot. Thinkstock
To są tylko podstawowe wymagania, które stawiam przed kandydatem na męża. Na niektóre mogę przymknąć oko, inne są konieczne do spełnienia. Tylko niech nikt mi nie wmawia, że w ten sposób zamykam sobie drogę i teraz już na pewno nikogo nie znajdę. Naprawdę ktoś uważa, że powinnam sobie odpuścić i nie mieć żadnych oczekiwań? Jakoś nie przekonują mnie ludowe mądrości, że jak się zakocham, to takie szczegóły przestaną mieć znaczenie. Jestem przekonana, że tak nie będzie. Bo gdyby miało - pewnie nie byłabym już 31-letnią singielką. Przysięgam, że chętnych nie brakowało, a to ja odprawiałam ich z kwitkiem. Jak coś mi nie pasuje, to po prostu dziękuję za znajomość.
Niektórzy odmawiają kobietom do tego prawa. Mamy być potulne i nie wybrzydzać za bardzo. To facet ma nas zdobyć, a nie my jego. Byle jaki mężczyzna jest lepszy, niż żaden. Myślę, że w XXI wieku wstyd tak w ogóle mówić. Musimy znać swoją wartość. Jeśli mężczyzna według nas za mało zarabia - odpada. Długość jego interesu nas nie zadowala - niech spada. I tak dalej. Możemy sobie tak przebierać w nieskończoność, bo mamy wolną wolę i potrafimy myśleć. Nie musisz wiązać się z pierwszym lepszym, bo rodzice pytają czy masz wreszcie chłopaka i kiedy dasz im wnuki.
Jestem sama nie dlatego, że mnie czegoś brakuje. To panowie coraz mniej sobą reprezentują i po prostu nie ma w kim wybierać. Ja mam swój ideał i będę się go trzymała. Chyba mi wolno, prawda? Wam też to polecam.
Karolina