LIST: „Zastanawiam się nad aborcją i naprawdę potrzebuję Waszej pomocy! Co powinnam zrobić?”

Ona stanęła przed najważniejszym dylematem w życiu. Prosi o radę.
LIST: „Zastanawiam się nad aborcją i naprawdę potrzebuję Waszej pomocy! Co powinnam zrobić?”
Fot. Thinkstock
26.03.2017

Potraktujcie mnie poważnie. To nie jest żadna prowokacja, bo niby jaki miałabym w tym cel? Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji, która mnie przerasta. Na dodatek nie mam odwagi, żeby o tym otwarcie rozmawiać. Tak naprawdę o wszystkim wiem tylko ja i jedna przyjaciółka. Nie powiedziałam nikomu więcej. I całe szczęście, bo w razie czego łatwiej będzie mi to wszystko ukryć. Autentycznie nie wiem w tym momencie, co zrobię, a czas niestety ucieka.

Powiem to najbardziej szczerze, jak tylko potrafię: byłam głupia i wpadłam z własnej winy. Nikt mnie do seksu nie zmuszał, a ja mogłam się zabezpieczyć i tego samego wymagać od partnera. W danym momencie było mi jednak wszystko jedno. Liczyła się fajna zabawa, bo było tak przyjemnie. Miał wycofać się w odpowiednim momencie, ale nie wyszło. Klasyka, ale kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie tylko ja zaryzykowałam. Ale to ja miałam pecha i raz wystarczyło.

Dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że zostanę mamą. Od tego czasu nie wiem, co się ze mną dzieje. Mój nastrój zmienia się od „w porządku, jakoś dam radę” do „niech ktoś wyjmie to z mojego brzucha”. Tych pierwszych chwil jest niewiele, bo jeśli mogę tak powiedzieć: chcę urodzić może na 25 procent. W 75 procentach - nie. Jakoś nie przekonują mnie opowieści o słodkich bobaskach. To potrwa chwilę, a żyć jakoś trzeba. To zrujnowałoby moje życie, więc chyba trzeba pozbyć się problemu. Niby to wiem, a ciągle się waham.

Zobacz również: LIST: „W moim łonie rozwija się pasożyt. Niech państwo pozwoli mi się go pozbyć!”

 

aborcja

fot. Thinkstock

Cały czas chodziło mi to po głowie i dlatego nie chwaliłam się ciążą na lewo i prawo. Im mniej osób o tym wie, tym mniej trzeba się tłumaczyć. Jednej przyjaciółce o aborcji mogę powiedzieć. Gdybym powiedziała jeszcze kilku osobom - wkrótce wiedzieliby wszyscy. A ja, chociaż biorę taką ewentualność pod uwagę, wcale nie byłabym z tego dumna. Uważam, że przerywanie ciąży jest czymś potwornym. Ale niestety również koniecznym, jak się jest w takiej sytuacji, jak ja. Jakiej? Jestem za młoda na dziecko, nic nie łączy mnie z jego ojcem, nie potrafiłabym się nim zająć i zapewnić godnego życia.

Zdaję sobie sprawę, że to banalne hasła powtarzane zawsze przy tej okazji. Ale taka jest prawda. Ja się do tego po prostu nie nadaję. Inaczej poczułabym instynkt. Nie jestem jakąś głupią smarkulą pozbawioną uczuć i rozumu. Gdybym słuchała tylko serca, nawet bym się nie zastanawiała. To zdrowy rozsądek podpowiada mi - dziewczyno, zbierz pieniądze, jedź na Słowację i załatw ten problem, zanim będzie za późno. Nie jesteś przecież wierząca, więc nie boisz się kary za to. Miliony kobiet tak robią i nie żałują. Wystarczy prosta decyzja i po wszystkim.

Ale wiecie co? Łatwo się mówi teoretycznie. Ja zawsze byłam zwolenniczką swobodnego dostępu do aborcji. Nikt nikogo do tego nie zmusza, więc niech kobieta sama decyduje. No i znalazłam się w takiej sytuacji. Zupełnie zgłupiałam.

Zobacz również: 7 przemilczanych faktów o aborcji (Według kobiety, która niedawno usunęła ciążę)

aborcja

fot. Thinkstock

Nie wiem, co się w takiej sytuacji robi. Ja ciągle myślę, a nawet stworzyłam sobie listę za i przeciw. Nie jest długa, ale jak ją czytam, to wydaje mi się, że bardzo ważna. Te hasła brzmią tak niewinnie, a mogą zaważyć na całym moim dalszym życiu. To nie jest decyzja w stylu „dziś sukienka czy spodnie?”. Chodzi o sprawy fundamentalne. O to, kto jest w tej sytuacji ważniejszy - ja i mój święty spokój czy dziecko, które istnieje dla mnie na razie tylko teoretycznie. Taka prawda. Wiem, że jestem w ciąży, ale dalej nie dociera do mnie, że w moim łonie coś się rozwija. Żadnych objawów. Powinno być mi łatwo się zdecydować i zamknąć ten rozdział.

Co zmieniłoby w moim życiu dziecko? Na jakiś czas musiałabym się poświęcić tylko jemu. Nie wiem, z czego miałabym je utrzymać. Byłabym samotną matką. Może czasami szczęśliwą, ale to byłyby raczej krótkie chwile. Jest ryzyko, że już nigdy się nie pozbieram. Poza tym, kto by mnie potem zechciał, skoro faceci boją się takich kobiet. Rodzina pewnie by mnie jakoś wsparła. Co zmieniłaby aborcja? Mogłabym odetchnąć z ulgą i zapomnieć o tych wszystkich problemach. Ale nie wykluczam, że wyrzuty sumienia męczyłyby mnie już do końca. A może nie? Tego nie da się przewidzieć.

Proszę Was o pomoc, bo sama siebie już nie rozumiem. Jest mnóstwo powodów, dlaczego powinnam usunąć ciążę i tylko kilka przeciwko. Tylko mam wrażenie, że one się mimo wszystko równoważą. Wtajemniczona przyjaciółka nie chce pisnąć ani słowa, żeby nie wywierać presji. A ja właśnie tego w tym momencie najbardziej potrzebuję. Niech ktoś mi coś podpowie!

Zobacz również: Co kobiety sądzą o aborcji? Zobaczcie ciekawy film

aborcja

fot. Thinkstock

Może Wy jesteście w stanie? Ze mnie taka zwolenniczka aborcji, że jak przychodzi co do czego, to przemawia przeze mnie katolicka fundamentalistka. Zaczęłam się zastanawiać, czy mam prawo tak igrać z życiem. Nie swoim, ale tego dziecka. I ktoś powie, że skoro tak, to już podjęłam decyzję i nigdy się na to nie zdecyduję. Ale to nie tak… Bardziej racjonalne wydaje mi się załatwienie tej sprawy. Odwiedzić klinikę i zapomnieć. Wsparcia „tatusia” absolutnie nie mam, bo nawet nie wie o mojej sytuacji. Zachowałam to w tajemnicy tak na wszelki wypadek, gdybym jednak nie chciała urodzić.

I nie chcę. Ale z drugiej strony jestem przerażona tym, co mam zamiar zrobić. Całkiem możliwe, że to Polska mnie tak skrzywiła. Od tylu lat słyszę w telewizji o morderczyniach dzieci, że już sama zaczęłam się tak postrzegać. Chociaż do niczego jeszcze nie doszło. W innych krajach kobiety chyba nie mają takich dylematów. Na pewno się nie zastanawiają, ale u mnie to już przypomina schizofrenię. Chcę, nie chcę, zrobię to, nie mogę, powinnam albo nie.

Dlatego mam proste pytanie - co ma zrobić 25-letnia kobieta bez stałej pracy, samotna i wciąż raczej mało samodzielna? Macierzyństwo raczej nie pomoże mi wyjść z tego marazmu. Niby jestem całkiem inteligentna i rozsądna, ale ten jeden raz mam ochotę zwinąć się w kłębek i nie podjąć żadnej decyzji. Najlepiej, gdybym w ogóle nie musiała tego robić.

Anonim

Polecane wideo

Komentarze (171)
Ocena: 4.73 / 5
Bezimienna (Ocena: 5) 28.10.2020 11:23
To twoje życie . Ale jak nie masz kasy to usuń. Po co masz się męczyć całe zycie i rezygnować z siebie
odpowiedz
ani (Ocena: 5) 22.11.2017 18:24
Czy naprawdę chcesz ZABIĆ swoje dziecko? Chcesz być MORDERCĄ? I to własnego dziecka?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 31.03.2017 00:42
Dziecko nie zniszczy Ci życia! Zniszczyć Cię może tylko aborcja - nie wiadomo, jak wpłynie na Twoją psychikę, więc warto urodzić chociaż po to, by nie mieć koszmarnego życia pełnego poczucia winy. A dziecko zawsze możesz oddać. Pozwól mu żyć tak jak kiedyś ktoś pozwolił żyć Tobie... PS Bóg Cię kocha!
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 30.03.2017 22:39
Ja bym usunęła. Po co się męczyć z dzieciakiem ps zacznij się zabezpieczac
odpowiedz
Warzywo2 (Ocena: 5) 30.03.2017 18:21
Jezeli czujesz lęk czy inną przykrość to to nic dziwnego. Na pewno byłoby ciężko przez kilka miesięcy "przetrzymać" do urodzenia, ale dla człowieka warto. Chociaż będą trudne dni gdzie będziesz potrzebować wsparcia i zadbania o swoje emocje, to może w przyszłości Ci się spodoba bycie mamą, albo oddasz malca i ktos inny sie nim zaopiekuje. Jest wielu ludzi chętnych do adopcji
odpowiedz

Polecane dla Ciebie