Dowiedziałam się właśnie, że obrońcy życia jednak się nie poddali. Znowu złożyli projekt zakazujący aborcji w większości przypadków. Ciekawa jestem, co tym razem z tego wyjdzie. Ostatnio Polki dostały histerii, ale może teraz jakoś rozsądniej zareagują. Chociaż pewnie tylko się łudzę, bo większość jak słyszy hasło „aborcja”, to od razu ma pianę na ustach.
Mówię o petycji Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. To nie jest taka nowa sprawa, bo chyba już z października 2016 roku, ale większości gdzieś umknęła. Zaraz zajmie się nią komisja sejmowa i zobaczymy, czy posłowie będą nad tym projektem dalej pracować. Ja jestem jak najbardziej za. Nie wiem czy całość powinna zostać przyjęta, ale chociaż część - tak.
Moim zdaniem w tej sprawie nie ma czegoś takiego jak kompromis. Stara ustawa nie chroni dzieci wystarczająco.
Zobacz również: Aborcja? Jestem na TAK
fot. iStock
Żałowałam, że ostatnio nie udało się wprowadzić żadnych zmian w prawie. Moim zdaniem PiS za szybko się wycofał. Odrzucili całość, a mogli przecież wprowadzić jakieś poprawki. Ja też nie byłam fanką całego projektu - karanie kobiet, w tym także za nieumyślne poronienie, to już była przesada. Ale ograniczenie aborcji do minimum uważam za konieczność.
Dlaczego? Bo z aktualnych przepisów wcale nie korzystają kobiety zgwałcone albo umierające. 99 procent przypadków to ciąże w jakiś sposób uszkodzone albo dzieci chore na zespół Downa. Jestem przeciwna wybieraniu sobie potomstwa - jak ładne i zdrowe, to biorę, ale jak brzydkie i chore, to usunę. Feministki na to, że „moje ciało, moja sprawa”, ale one nic nie rozumieją.
To też ciało dziecka i jego sprawa. A kto ma go obronić?
fot. Thinkstock
W tej nowej petycji aborcja jest wykluczona w większości przypadków, co bardzo mi się podoba. Sprawę trzeba załatwić radykalnie, bez szukania dziury w całym. Co nie oznacza, że bez żadnych wyjątków. W tym projekcie jest mowa o tym, że aborcją NIE JEST ratowanie życia matki. Więc hasła w stylu „nie zabijajcie nas” w tym przypadku będą bez sensu. Żadna kobieta nie będzie umierała na porodówce (przynajmniej z tego powodu).
Ale najbardziej podoba mi się co innego. Wreszcie nazwano rzeczy po imieniu i to jest ogromna zmiana jakościowa. Pomysłodawcy chcą, żeby w prawie nie występował termin „płód”. Nie wiem jak feministki się z tym pogodzą, bo dla nich dziecko w brzuchu to zawsze tylko płód, nawet w 9 miesiącu…
Wyrażenie to ma zostać zastąpione „dzieckiem poczętym”. Przyznacie chyba, że lepiej to brzmi.
Zobacz również: Czy ABORCJA jest niebezpieczna?
fot. Thinkstock
Płód brzmi jak jakiś pasożyt, choroba, anomalia. Nie ma w tym żadnego ładunku emocjonalnego. Płód kojarzy się z czymś pozbawionym życia, kolejnym terminem naukowym pozbawionym duszy. Przepraszam bardzo, ale akurat dziecka duszy pozbawiać nie wolno. To nie jest jakiś tam zlepek komórek, jak twierdzą niektórzy lewicowcy, ale po prostu dziecko poczęte.
Czasami słyszę, że kobieta nosi w sobie 7-miesięczny płód. Krew mnie wtedy zalewa, a pięści same się zaciskają. Ten „płód” to dziecko, które mogłoby się w każdej chwili urodzić i przeżyć! Ale dla tych ludzi nie ma różnicy - zygota czy życie zdolne do samodzielnego przetrwania. A dla mnie to to samo - zawsze człowiek.
Ktoś powie, że to kosmetyczna zmiana. Raczej nie dla tych dzieci.
fot. Thinkstock
Wiem, że nie jest to zbyt popularny pogląd, zwłaszcza wśród dziewczyn i młodych kobiet, ale ja naprawdę jestem przeciwko możliwości wyboru. Nie wymagam bohaterstwa, dlatego zgadzam się z tym projektem. Kiedy życie matki jest zagrożone - lekarz miałby prawo zrobić wszystko, by je uratować. Ale w pozostałych przypadkach aborcja byłaby traktowana jako zabójstwo.
Ściganie byłoby łatwiejsze i bardziej skuteczne, gdyby chodziło właśnie o poczęte dziecko, a nie jakiś abstrakcyjny płód. Mnie się status quo nie podoba. I nie przekonuje mnie mówienie, że już wszystko ustalone i nie można ustawy ruszyć ani w jedną, ani w drugą stronę.
Na liberalizację na pewno Polacy nie pozwolą. Szkoda tylko, że są tak oporni, jeśli chodzi o zaostrzenie przepisów. Jest to w interesie nas wszystkich.
fot. Thinkstock
Zgadzam się też z proponowanym zapisem, który zakazałby sprzedaży środków o działaniu poronnym. Bo jeśli uznamy płód za człowieka, a taki „lek” go zabija, to niby co to jest, jak nie morderstwo? A już na pewno trzeba ukrócić reklamowanie tego typu środków i rozdawania ich przez niektóre feministyczne fundacje.
Tak jak pomysłodawcy, ja też uważam, że zajęcie się tą sprawą jest moralnym obowiązkiem posłów. Nie ma sensu dłużej chować głowy w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. W polskich szpitalach naprawdę giną mali ludzie, którym matki i lekarze odebrali szansę.
Oby tym razem się udało!
Izabella
Zobacz również: Krok po kroku opisała zabieg aborcji, któremu się poddała