Byłam w ostatni weekend na ślubie. Niby takim samym, jak zawsze, ale jednak trochę innym. Panna młoda miała białą suknię, przed ołtarzem młodzi wymienili się obrączkami, a po wyjściu z kościoła spadł na nich grad kwiatów i bilonu. Totalna klasyka. Poza jednym i chyba najważniejszym w tej sytuacji - wszyscy goście wiedzieli, że małżonkowie jeszcze nigdy ze sobą nie spali i noc poślubna będzie oznaczała dla nich także pierwszy raz.
Od kogo wiedzieli? Od nich samych, bo ta informacja była powtarzana na każdym kroku. Przez chwilę nawet wątpiłam i pomyślałam sobie, że to ściema. Ale raczej nie. Oni wyglądają na takich, którzy są do tego zdolni. Bardzo spokojni, religijni i trochę wycofani. Wszystko traktują bardzo poważnie, więc nie mam powodów, żeby nie wierzyć. Inaczej by się czymś takim nie „chwalili”.
I wiecie co? Dziwnie było uczestniczyć w czymś takim. Cały ślub i wesele przypominały grę wstępną przed utratą dziewictwa.
Zobacz również: LIST: „Jestem ateistką i uważam, że seks tylko po ślubie! Dziwne?”
fot. Thinkstock
Myślę, że nie tylko ja miałam takie odczucie. Pomiędzy gośćmi szeptało się na ten temat. Większość była zachwycona, że tacy młodzi i mają takie twarde zasady. Inni już dawno by się poddali, a oni potraktowali małżeństwo bardzo poważnie. Zupełnie tak, jakby narzeczeni, którzy już ze sobą spali, podchodzili do tematu mniej serio. Zwłaszcza w rodzinie panny młodej gloryfikowano to jej dziewictwo.
Dziwnie się czułam patrząc na nich w kościele, a potem na sali weselnej, wiedząc że mam do czynienia z ludźmi nie do końca dorosłymi. Raczej z wyrośniętymi dziećmi, którzy dopiero zasmakują w prawdziwym życiu. Ani im tego nie zazdroszczę, ani tego nie pochwalam. Boję się, że to prędzej czy później doprowadzi do rozstania.
Sytuacja nie jest normalna, więc małżeństwo też raczej nie będzie. Jak w łóżku coś poszło nie tak, to tylko im współczuć…
fot. Thinkstock
O tych ich zasadach wiedziałam od dawna, chociaż nie mamy jakiegoś super kontaktu. Chodzi o moją kuzynkę z innego miasta, którą częściej widziałam w dzieciństwie w czasie wakacji, niż teraz. Ostatni raz spotkałyśmy się ze 2 lata temu na ślubie jej brata. Już wtedy wspominała, że chce się pobrać z chłopakiem, bo już się dotarli, a poza tym chcą się sobą wreszcie nacieszyć. Zrozumiałam dokładnie o co chodzi i aż parsknęłam.
Jak oni niby się „dotarli”? Może mentalnie, bo poznali swoje wady i zalety. Jakoś się widocznie dogadują, skoro tyle razem wytrwali (chodzili ze sobą od 5 lat). Ale to przecież nie wszystko. Związek dorosłych ludzi, w którym nie było miejsca na seks, pachnie mi trochę szaleństwem. Naprawdę trzeba zwariować, żeby tak się powstrzymywać i jeszcze uznawać to za jakąś ogromną wartość.
Z jej słów wyczytałam, że ona z tego powodu czuje się wręcz lepsza od innych. Pamiętam jak wbiła szpilę w brata, który „nie był tak cierpliwy”. Aż chciałam wtedy skomentować, że bardzo dobrze zrobił!
Zobacz również: LIST: „Niedawno wyszłam za mąż i już żałuję... On naciska na antykoncepcję!”
fot. Thinkstock
Ogólnie cały ślub i wesele można potraktować jako przygotowania do pierwszej wspólnej nocy. Było to widoczne w czasie kazania, co mnie nawet nie zdziwiło, ale też potem. Np. kiedy ojciec panny młodej wznosił toast i wprost stwierdził, że teraz otwierają się przed nimi nowe możliwości, opłacało się czekać i życzy udanego„konsumowania związku”. Ja bym się na miejscu młodych zapadła pod ziemię, ale oni wyglądali na zadowolonych. Znowu usłyszeli, jacy są święci i lepsi od zepsutych rówieśników.
Ona ma 26 lat, on jest o rok starszy. Nie chcę być podła i się czepiać, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej nienormalne mi się to wydaje. Wierzę, że oni naprawdę aż tyle czasu wytrwali. Pochodzą z konserwatywnych rodzin, byli blisko Kościoła, najlepsi studenci, mało przebojowi. I chociaż nie powinnam się czepiać, to martwi mnie ta sytuacja.
Po pierwsze - usłyszałam między słowami, że sama jestem „be”, bo nie zaczekałam z seksem do swojego ślubu. Po drugie - jak się nie dopasowali w łóżku, to ten związek się rozpadnie wcześniej, niż później.
fot. Thinkstock
Najnormalniej w świecie im współczuję, że dali sobie coś takiego wmówić. Wątpię, żeby sami wpadli na pomysł, by zaczekać z seksem do ślubu. To kwestia wychowania w domu i zbyt bliskiego kontaktu z Kościołem. Dorastali pod kloszem i teraz będą musieli za to zapłacić. Ja np. nie wierzę, że teraz kochają się jak króliki i są do końca szczęśliwi. Oboje dopiero zaczynają i najbliższe miesiące to będzie dla ich związku sprawdzian.
Jak coś pójdzie nie tak, to się zrażą. A wtedy będą stronić od sypiania ze sobą. Bez tego związek na całe życie nie może przetrwać. No i ogólnie nie uważam ich za zbyt dojrzałych ludzi. Niby rozsądni i oczytani, ale jak facet przestaje być prawiczkiem na chwilę przed trzydziestką, to przepraszam, ale normalne to dla mnie nie jest.
Rok młodsza dziewica też mi się jakoś nie widzi. Oni jeszcze tego gorzko pożałują.
fot. Thinkstock
Z tego powodu nie bawiłam się jakoś specjalnie dobrze. Cały czas na nich patrzyłam i aż chciałam ich pocieszyć. Było mi ich normalnie żal. Ktoś im wmówił, że tak trzeba, ale teraz będzie już wspaniale. Żałuję nawet, że nie mam z nią tak dobrego kontaktu, bo chętnie bym ją po wszystkim wypytała. Przecież nie zadzwonię i nie zapytam „jak tam noc poślubna?”. Myślę jednak, że odpowiedź prędzej czy później uzyskam. Życzę im jak najlepiej, ale to się wreszcie rozleci.
Nie chodzi o to, że lubię krakać. Po prostu takie radykalne eksperymenty rzadko kończą się dobrze. Jak się nie dotrą w sypialni, to nie ma cudów. Jak kiedyś doczekam się dzieci, to mam nadzieję, że nie pójdą w ich ślady. Nie widzę nic strasznego w tym, że młodzi eksperymentują, zmieniają partnerów i dopiero jak się wyszaleją, to zakładają rodziny.
Tutaj kolejność została postawiona na głowie…
Agata
Zobacz również: Seks przed ślubem!