Na świecie ruszają kolejne kampanie przeciwko nienawiści, coraz więcej jest blogerek i modelek plus size, promuje się akceptację dla odmienności, a w Polsce po staremu. Odnoszę nawet wrażenie, że jest coraz gorzej. Kiedyś były tylko przykre słowa, ale nie wiem co będzie później. Może w ruch pójdą pięści? Niektórzy dają sobie prawo do oceniania innych. A jak ktoś im się nie podoba to zbluzgają albo fizycznie zaatakują. Zaczynam się bać o swoje bezpieczeństwo po ostatnim zajściu. Nikogo niczym nie prowokowałam. Po prostu poszłam coś zjeść, a podobno nie powinnam. Nie z taką tuszą.
Zdaję sobie sprawę z moich niedoskonałości. Według lekarki mam ok. 25 kilogramów nadwagi. Sporo, bo mam niecałe 30 lat. Moje rówieśnice są drobne, fit, biegają, jedzą kiełki i są doskonałe. Zauważam presję w kwestii ciała i zdrowia. Sama bym tak chciała, ale niektóre sprawy mi się w życiu pokomplikowały. Myślę, że jeszcze z tego wyjdę, ale potrzebuję czasu. Zdarza mi się grzeszyć i takim grzeszkiem była wizyta w fast foodzie ostatnio.
Zobacz również: Krytycy nazywają ją „ciężarnym wielorybem”. A ona pokazuje CORAZ WIĘCEJ!
fot. Thinkstock
Kiedyś chodziłam tam często i przyznaję się do tego. Teraz tylko sporadycznie, jak już naprawdę nie wiem co i gdzie zjeść. Albo jak mam jakiś problem. Nie powinnam tak odreagowywać, ale człowiek jest tylko człowiekiem. Poza tym - co to kogo obchodzi? Przejmuję się opinią rodziny i znajomych, a nie byle kogo napotkanego na mieście. Ten ktoś uznał widocznie, że jest lepszy ode mnie. Pewnie też chciał odreagować smutki i walnąć w najbardziej bezbronną osobę. Trafiłam mu się ja. Przy kości i jedząca niezdrowe rzeczy. Idealny obiekt drwin, bo nie dość, że grubaska, to jeszcze baba.
Tak jak wspomniałam, kilka dni temu wstąpiłam do fast fooda. Nie miałam zamiaru się obżerać, bo powoli zaczynam dojrzewać do tego, że trzeba się wziąć za siebie. Ciężki dzień za mną, daleko do domu, jeszcze miałam się z kimś widzieć, więc weszłam. Poprosiłam najmniejszą kanapkę i małe frytki. Bez coli, ani niczego takiego. Usiadłam sobie w kącie, jak mam w zwyczaju robić i chciałam zjeść. Normalnie zajęłoby mi to 10 minut. Miałam pecha, bo trafiłam na niego.
fot. Thinkstock
Siedział z grupą znajomych, a jak wiadomo w towarzystwie niektórzy czują się odważniejsi. Wszyscy byli zajęci sobą, a ten cały czas nerwowo rozglądał się wokół siebie. Chyba jakiś tik, bo nawet jak siedział do mnie tyłem, to i tak ciągle na mnie patrzył. Nie chciałam się z nim spotkać spojrzeniami, więc wbiłam wzrok w mój stół i starałam się szybko zjeść i wyjść. To go jeszcze bardziej rozjuszyło. Patrzył na mnie, potem zwracał się do swoich kolegów i koleżanek, śmiał się, wytykał palcami. Wiedziałam, że o mnie chodzi. A potem było już tylko gorzej.
Zaczął głośno mnie wyśmiewać. Teksty w stylu, że jesteśmy daleko od morza, ale wieloryb dotarł na brzeg. Że trzeba mi chyba oddać swoje burgery, bo się nie najem. Wyglądam jak studnia bez dna. Widziałam, że oni próbowali go uspokoić i było im wstyd. Ale on wpadł w trans i nie chciał przestać. Potem usłyszałam, jak udaje odgłos świni. Już się stamtąd zbierałam, kiedy zobaczyłam go za swoimi plecami. Stał nade mną i przedrzeźniał. Na koniec niby mnie podrywał. Mówił, że jestem taka puszysta i na pewno miękka w dotyku. Zapytał, czy mam jakieś plany na wieczór, bo jego wujek zabił prosiaka i ktoś musi go zjeść.
Zobacz również: 18-latka twierdzi, że nadwaga to jej wybór. Co ma do przekazania hejterom?
fot. Thinkstock
Na szczęście wtedy nie wybuchłam, ale jak tylko zamknęłam za sobą drzwi, to miałam łzy w oczach. W głowie mi się nie mieści, że można potraktować tak człowieka. Jestem dla niego kimś zupełnie obcym. Kim trzeba być, żeby tak besztać nieznajomą osobę? Chyba sadystą i świrem. Ale drugiej strony wiem, że nie powinnam pokazywać się w takich miejscach. Połączenie otyłości i fast foodu jest dla niektórych nie do zniesienia. Teraz już chyba długo nie zaznam spokoju i będę się bała wychodzić gdziekolwiek. On już stał nade mną i prawie mnie dotykał. Może następnym razem ktoś mnie przewróci na ziemię i zacznie okładać pięściami?
Jestem ofiarą słownej napaści, ale widzę, że Polacy się rozkręcają. Tolerują tylko białych, chudych, katolików, hetero i w miarę młodych. Wszyscy inni zasługują ich zdaniem na cios w pysk. Zdziczeliśmy w ostatnim czasie. Zaraz się okaże, że jedynym wyjściem będzie zamknięcie się w jakiejś klinice odchudzającej. Będę mogła wyjść dopiero, jak zacznę przypominać normalnego ich zdaniem człowieka. Teraz samym istnieniem prowokuję.
fot. Thinkstock
Jak zwykle bywa, dopiero po fakcie zaczęłam logicznie myśleć. Przecież mogłam poprosić o pomoc obsługę. Albo przynajmniej się odezwać i jakoś go upomnieć. Siedziałam tam jak ofiara losu i dałam się poniżać. Byłam wtedy wieczorem jeszcze z kimś umówiona, ale zrezygnowałam. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Bałam się wsiąść do autobusu, żeby znowu tego nie przeżywać. Strasznie mną to wstrząsnęło. Zdarzały się już kiedyś głupie komentarze i gesty, ale on dosłownie stał nad moją głową i niczego się nie bał. Ta bliskość najbardziej mnie zdenerwowała. Gdyby mu coś odbiło, to mógł przecież jednym ruchem rozwalić mi twarz o stolik. Tacy ludzie nie mają skrupułów.
Nie uważam, żebym sobie zasłużyła na takie traktowanie. Nikt nie powinien być pogardzany. Co on chciał przez to osiągnąć? Ktoś słabszy mógłby się zupełnie załamać, wybiec stamtąd i rzucić się np. pod tramwaj. W emocjach się nie myśli. Pytam zupełnie szczerze - co to kogo obchodzi, jak wyglądają inni? Po co się tak ekscytować? Chyba najgorsze jest to, że świry w ten sposób chcą komuś zaimponować. I niektórym się to podoba.
fot. Thinkstock
Czy powinnam w ogóle wchodzić do tego lokalu? Powiem tak - mam do tego pełne prawo i nikt nie może mi zabronić. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo teraz już się chyba nie odważę. Chudzi nie chcą widzieć, jak grubi jedzą coś niezdrowego. To działa na nich jak czerwona płachta na byka. Nie wiem skąd to się bierze.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że z tym psychopatą siedziały też dziewczyny. Stoliki wokół też były zajęte. Nikt nie zareagował. A milczenie od zawsze oznaczało zgodę. Tym ludziom musiało się podobać, jak on mnie poniżał.
To znaczy, że nie jestem dla nich człowiekiem, ale śmieciem. Można tylko na mnie splunąć i kopnąć. A wszystko dzieje się w takim katolickim i miłosiernym kraju…
Edyta
Zobacz również: Bolesna prawda o nadwadze!