Zawsze chciałam zostać lekarką albo pielęgniarką. Marzyło mi się pomaganie innym ludziom. Leczenie ich i wspieranie w chorobie. Nadal uważam, że to wspaniałe zawody, ale chyba nie miałabym do tego nerwów. Wszystko przez pewien przypadek z mojego otoczenia, który otworzył mi oczy. Może bez wdawania się w szczegóły - jest sobie taka kobieta, ledwo po trzydziestce, która tak się roztyła, że teraz ledwo się rusza. Ciągle chodzi po specjalistach i pewnie wreszcie trafi na jakiś oddział, gdzie zajmie łóżko komuś bardziej potrzebującemu. Kiedy o niej nie słyszę, to ma jakieś problemy i zastanawia się, dlaczego los jest dla niej tak niesprawiedliwy.
Jeszcze najwyraźniej nie wpadła na to, że zaczyna się sypać przez dużą nadwagę. Ma mnóstwo teorii - to przez smog w mieście, kiepskie geny i milion innych wymówek. Tłuszczu u siebie chyba nie widzi, a każdy normalny człowiek wie, że od sadła się choruje. Jak za dużo ważysz, to wszystkie kolejne organy odmawiają posłuszeństwa. Nie można być okazem zdrowia z taką sylwetką, dietą i brakiem ruchu. Zdaję sobie sprawę, że to tylko wierzchołek góry lodowej. W Polsce takich ludzi są dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy. Dlaczego my mamy teraz za nich płacić?
Zobacz również: 100 tysięcy osób zachwyciło się tym zdjęciem. Inni twierdzą, że to promowanie otyłości!
fot. Thinkstock
Wcześniej w ogóle o tym nie myślałam. Patrzyłam na problem z dużą wyrozumiałością - jak ktoś potrzebuje pomocy lekarskiej, to ona mu się należy. Bez względu na wszystko. Pieniądze w tej sytuacji nie mają znaczenia, bo zdrowie jest najważniejsze. I pewnie bym tak dalej myślała, gdyby nie to, że sama potrzebowałam leczenia. Dostałam skierowania do kilku specjalistów, na wizyty czekałam kilka miesięcy, a jak się pojawiłam w konkretnym terminie, to w kolejce 80 procent to byli ludzie z nadwagą. Sprawa jest oczywista - gdyby ludzie się tak nie paśli, to służba zdrowia byłaby o wiele bardziej wydajna. Szczupłych też dotykają różne dolegliwości, ale o wiele rzadziej.
Mało kto mówi to głośno, ale otyli rujnują nie tylko siebie. Przy okazji cierpią też inni, którzy potrzebują pomocy, bo mają zwyczajnego pecha. Trudno np. mnie podejrzewać, że przyłożyłam rękę do swoich dolegliwości. Szczupła, aktywna fizycznie, z prawidłowym BMI. Mnie się choroby przydarzają. Oni różne przypadłości sobie hodują. Każdy kolejny dzień obżarstwa i lenistwa prędzej czy później zrujnuje organizm. A potem są traktowani przez system, jakby w ogóle nie byli temu winni. Jak to wszystko ma normalnie działać?
fot. Thinkstock
Co do tej otyłej kobiety, którą znam, to wystarczy sobie policzyć. Ona przynajmniej raz w miesiącu jest u internisty, leczy się w kilku poradniach specjalistycznych, kilka razy była hospitalizowana, ciągle zlecają jej jakieś badania i pewnie wreszcie trafi na oddział, gdzie spędzi wiele czasu. Ona nie pracuje, więc nie płaci składek zdrowotnych. A system wydaje na nią majątek, bo sama doprowadziła się do takiego stanu. Jestem pewna, że gdyby odżywiała się normalnie, to lekarza odwiedzałaby tylko od święta, żeby zrobić badania okresowe. Zajmowanie się nią kosztuje bardzo dużo, więc nic dziwnego, że brakuje na inne osoby.
Już nie wspomnę o tym, że ona traktowana jest priorytetowo. No bo gruba, więc w grupie ryzyka. Chudzi niech poczekają, a ją trzeba przyjąć.
Jak to ma działać? Słucham opowieści znajomych, a sama też się o tym przekonałam, kiedy chcą się zbadać i słyszą, że mają się zgłosić za miesiąc, dwa, sześć. Otyli załatwiani są od ręki, nawet jak nie płacą składek. Uważam, że konieczne są zmiany. Trzeba przywrócić sprawiedliwość i dlatego popieram pomysł, żeby osoby z grup ryzyka płaciły o wiele więcej na ZUS.
Zobacz również: Puszysta blogerka chce nas oswoić z otyłością (Wygląda niepozornie, ale kiedy zrzuci ubranie...)
fot. Thinkstock
Mam na myśli właśnie otyłych, palaczy, alkoholików, uprawiających ryzykowne sporty itd. Jak ktoś kusi los, to nie widzę powodu, żeby go z tego powodu nie obciążyć. To samo z przeciwnikami szczepionek (ich to w ogóle należałoby zamykać) i osobami niestosującymi się do zaleceń lekarskich. Ona by się załapała podwójnie, bo tucząc się rujnuje swoje zdrowie i nie słucha wskazań (na pewno kazali jej schudnąć).
W tym temacie panuje zmowa milczenia, bo ludzie boją się odezwać. Otyłych nie można się czepiać, bo zaraz się okazuje, że to dyskryminacja. Mnie akurat jest wszystko jedno, jak kto wygląda. Denerwuje mnie tylko ich upór - obżerają się, tyją, chorują, a potem się dziwią, że ciało im wysiada. Od lekarza słyszą, że trzeba zrzucić nadmiar kilogramów, a oni co? Dalej jedzą.
To jest jawne marnotrawienie publicznych pieniędzy przeznaczonych na służbę zdrowia. Tych ludzi bada się i leczy, aż wreszcie sami się wykończą. Majątek wyrzucony praktycznie w błoto. Więc dlaczego nie mieliby się do tego dorzucić?
fot. Thinkstock
Jestem za tym, żeby lekarz w czasie badań okresowych wskazywał nadwagę i na tej podstawie naliczano wyższe składki. Byłoby więcej pieniędzy, a sporo osób pewnie by się zmobilizowało i wreszcie schudło!
Jestem zdania, że w tym przypadku głaskanie po głowie nic nie daje. Do niektórych trzeba podejść z batem. Masz tyle i tyle czasu na zrzucenie nadwagi, a jak tego nie zrobisz, to dowalimy ci takie składki, że zabraknie ci pieniędzy na jedzenie. Proste i skuteczne, więc dziwię się, że jeszcze nikt tego nie zrealizował. Jakoś mnie nie przekonuje, że ktoś niby tyje, bo winne geny albo choroba. Znalałam też taką osobę i dziwnym trafem ona w ogóle nie patrzyła na to, co je. Białe pieczywo, makarony, ciasta, lody. Czuła się usprawiedliwiona, bo przecież lekarz powiedział, że taka jej uroda.
Dlaczego my, szczupli, się wreszcie nie zbuntujemy?
fot. Thinkstock
Płacimy składki, rzadko korzystamy z lekarzy, a wszystkie zgromadzone w ten sposób pieniądze idą na ludzi z nadwagą. Można powiedzieć, że przykładamy do tego rękę. Oni mają taką super opiekę, że nawet się nie zastanawiają nad tym, czy może jednak warto się wziąć za siebie. Do lekarza zawsze się dostaną, jak coś się popsuje, to wdroży się leczenie i już. Nie podoba mi się takie przyzwolenie na rujnowanie sobie zdrowia. Jedz dalej, a my cię wyleczymy. Ok, ale za podwójną stawkę!
Nie jestem za tym, żeby kogoś wytykać palcami ze względu na wagę. Po prostu czas nazwać rzeczy po imieniu. Otyli częściej muszą być leczeni, więc powinni więcej płacić. To zupełnie logiczne. Zwłaszcza w Polsce, gdzie w szpitalach i przychodniach bieda aż piszczy.
Może jakieś dodatkowo płatne ubezpieczenia prywatne dla nich? Cokolwiek. Byle nie trzeba było ich dłużej utrzymywać. Potem idą na rentę i już nigdy tego nie odpracują.
Dominika
Zobacz również: Otyłość mamy w genach? Oto wyniki przeprowadzonych badań