Zastanawiam się, ilu chłopaków może mieć dziewczyna, żeby nie wyszła na łatwą. Ja wiem, co się o mnie mówi na osiedlu i bardzo mnie to boli. To nie jest tak, że każdy mnie może wyrwać, bo nie mam żadnych oporów. Spotykałam się z wieloma, ale wcale nie chodzi o brak szacunku do siebie. Po prostu nie wiem jak inaczej mam spotkać kogoś na całe życie. Najpierw muszę ich poznać, żeby móc wybrać.
Czy to jest takie dziwne, że osoba w moim wieku trochę błądzi? Nie wstydzę się przyznać, że tylko w ostatnich tygodniach byłam bliżej z kilkoma chłopakami. Jestem towarzyską osobą i jak komuś się podobam, to nie mam zamiaru uciekać. Lubię flirtować, a czasami coś więcej. Ja nikomu innemu związków nie liczę, więc nie wiem co się tak na mnie uwzięli.
Mam być cały czas z jednym, żeby zadowolić obcych ludzi? Wolę, jak się w moim życiu dzieje coś więcej.
Zobacz również: Na co pozwalamy sobie na pierwszej i kolejnych randkach? (Żeby nie wyjść na „ŁATWĄ”)
fot. Thinkstock
Nigdy nie usłyszałam tego prosto w twarz, ale wiem, jak mnie ludzie postrzegają. To jest niby duże osiedle, ale prawie wszyscy się znają przynajmniej z widzenia. Ja też wystarczy, że spojrzę i wiem, skąd ktoś jest, kojarzę jego rodziców i rodzeństwo. Żyję tu prawie od urodzenia, więc co się dziwić. Problem jest chyba taki, że oni mnie też rozpoznają i dokładnie wiedzą z kim byłam wczoraj, a kogo lubię dzisiaj.
Jest naprawdę źle, bo nawet jak wsiadłam do windy w innym bloku, to ktoś tam napisał na ścianie moje imię i nazwisko. Z dopiskiem, że jestem szmatą. Podejrzewam, że to jakiś odrzucony palant się mści. Ale ja nikomu nie robię nadziei i nie przysięgam, że będziemy razem na zawsze. Jak nie jestem przekonana, to wolę się rozstać.
Kolesie i inni sąsiedzi chyba tego nie rozumieją. Ich zdaniem jestem tak „przechodzona”, że aż strach.
fot. Thinkstock
Nie będę udawała cnotki, ale bez przesady. Ja mam do siebie szacunek i do tych chłopaków też. Nie jesteśmy przecież małymi dziećmi i powinniśmy wiedzieć, jak to działa. Czasami na jednej randce albo nawet na czymś więcej się kończy. Dalej idziemy osobno, bo to nie jest to. Czy któraś z Was by się męczyła z kimś, w kim niczego ciekawego nie widzicie? Tego się chyba ode mnie oczekuje. Powinnam zająć się jednym i na innych już nie patrzeć. Ale ja tak nie potrafię i uważam, że to bez sensu.
Ludzi trzeba poznawać, żeby wybrać z nich kogoś wyjątkowego. Mnie się jeszcze nie udało. Może mam pecha, a może jestem za bardzo wybredna, ale tak jest. Potrafię w piątek całować się z jednym, bo czuję, że tego chcę. A w sobotę pójść na imprezę z kimś zupełnie innym, bo tamten poprzedni już mnie nie ciekawi. Dla mnie to zupełnie normalne.
Przecież miłość polega na takim szukaniu, prawda? Nie można się ograniczać, bo tak wypada. Nawet lepiej, żeby mnie nazywali puszczalską, niż miałabym się związać z byle kim.
Zobacz również: Z iloma mężczyznami spałaś? (Sprawdź, czy ta liczba to dla faceta znak, że jesteś ŁATWA!)
fot. Thinkstock
Nie bardzo wiem, jaki w Polsce obowiązuje limit, żeby wyjść na przyzwoitą dziewczynę. Jeden na 5 lat? A może jeszcze rzadziej? Gdybym miała tak żyć, to już bym wolała ślubować celibat i zająć się wyszywaniem serwetek. Ja wolę jak się w życiu coś dzieje. Jak się ludzie wokół mnie zmieniają. Cały czas szukam najlepszych możliwych znajomych i chłopaka, w którym naprawdę się zakocham. Nie miałam szczęścia, żeby trafić na niego przypadkiem.
Nawet moi rodzice się tak nie czepiają, jak te wścibskie sąsiadki. One mnie potrafią zapytać, jakie mam plany na wieczór. Ja mówię, że gdzieś wychodzę. A one na to, że z tym, tamtym czy jeszcze innym, bo już się pogubiły. To jest chamskie. Ja im nie wypominam, że są od 100 lat z tym samym beznadziejnym mężem. Nie chcę być jak one.
Czy Wy myślicie, że nie chciałabym się po prostu zakochać i mieć spokój? Wolałabym.
fot. Thinkstock
Przyznam, że czasami się w tym wszystkim gubię. Ktoś mnie podrywa, a ja się muszę zastanowić. Czy nie chodziłam już z jego bratem albo najbliższym kumplem, czy nasi rodzice się znają, czy nie chodziliśmy kiedyś razem do szkoły. Kiedyś mi się zdarzyło jeszcze raz spotkać z chłopakiem, z którym już kiedyś byłam. Zorientowałam się na sam koniec, bo skojarzyłam, że już kiedyś z kimś się tak strasznie nudziłam.
Wolę być taka szczera i otwarta, niż brać przykład z tych osiedlowych cnotek. Jest dużo takich dziewczyn, co to niby nic, a potem się dowiadujesz co wyrabiają po zmroku. Ja przynajmniej się nie kryję. Bo jaka to różnica, czy zrobiłam to z 1 czy 10? Kto ustalił limit czasu, który musi minąć między jednym i drugim? Mnie takie rzeczy nie interesują.
Choć przyznam, że ludzkie gadanie mnie coraz bardziej boli. Nie zasłużyłam sobie na to, żeby nazywać mnie wywłoką. Ja naprawdę mam jakieś swoje zasady.
fot. Thinkstock
Nawet sobie pomyślałam, żeby kolejna randka była ostatnią. Zmusić się i wytrwać z kolesiem trochę dłużej. Może za często skaczę z kwiatka na kwiatek i dlatego nie potrafię się zakochać. Zmuszę się do tego i może zobaczę w nim materiał na kogoś więcej. Ale potem z kimś takim się spotykam, nawet do czegoś więcej dochodzi, a ja zawsze znajdę jakąś wadę, której więcej już nie zniosę. Wtedy obiecuję sobie, że koniec z tym, muszę odpocząć, ale zawsze ktoś nowy się pojawia.
Dlaczego to jest od razu puszczalstwo? Po prostu szukam i nie mogę znaleźć. Wierzę, że kiedyś trafię raz, a dobrze. Może problemem jest to osiedle i tutaj nikt się do tego nie nadaje? Na razie jeszcze próbuję, a osiedlowe plotkary przynajmniej mają o czym gadać. Same wyglądają na niedopieszczone i dlatego zajmują się cudzym życiem.
No, ale piszę o tym, więc chyba trochę mnie to boli. Czy ja nie zasługuję na trochę szacunku?
Edyta
Zobacz również: To zwiększa prawdopodobieństwo seksu na pierwszej randce!