Wasze listy: „Mój pięcioletni syn waży tyle, co ja!”

Tym razem otrzymałyśmy list od załamanej Kariny, która chce was przestrzec przed nadmiernym dokarmianiem dzieci. Ona popełniła ten błąd i jej pięcioletni syn waży teraz 46 kg!
Wasze listy: „Mój pięcioletni syn waży tyle, co ja!”
25.03.2009

Tym razem otrzymałyśmy list od załamanej Kariny, która chce was przestrzec przed nadmiernym dokarmianiem dzieci. Ona popełniła ten błąd i jej pięcioletni syn waży teraz 46 kg!

„Droga Redakcjo!

Piszę zawstydzona i zatrwożona lekturą wczorajszego artykułu „Otyłość dzieci to wina rodziców!”. Ja jestem jednym z takich rodziców, który tak utuczył swoje dziecko................

Od małego karmiłam go, dokarmiałam, dopieszczałam. Może dlatego (tak sobie właśnie tłumaczę), że Maciuś nie miał ojca i chciałam mu to jakoś wynagrodzić. Za chwilę mnie potępicie, dlaczego nie mam męża, a mój syn – taty, ale tak czasami układa się życie...

Z ojcem Maciusia, Jarkiem, poznałam się przez przypadek, niedługo po tym, jak mój wcześniejszy chłopak z dnia na dzień mnie zostawił dla mojej przyjaciółki. Byłam załamana – od 14 do 18 lat byłam z tym jednym jedynym, kochałam go całym sercem i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Po tym jak się rozstaliśmy, wpadłam w depresję, nie miałam nawet siły wyjść z domu. Dopiero w wakacje przed klasą maturalną siostra wyciągnęła mnie na biwak i tam właśnie poznałam Jarka. On też przyjechał na wakacje ze znajomymi i jakoś tak wyszło, że wszyscy zaczęliśmy się razem trzymać. Od razu powstało kilka par, w tym my. Na początku wzbraniałam się przed tym związkiem, bo już wiedziałam, jacy potrafią być faceci, ale z drugiej strony tak bardzo pragnęłam czułości. Po kilku dniach się jednak ugięłam i zgodziłam się, żeby „z nim chodzić”. Moja siostra ostrzegała mnie wtedy, że to ten sam typ co Maciek, taki, co lubi zmieniać dziewczyny i ma je za nic. Ja jednak nie słuchałam, bo było mi z nim tak dobrze, znów czułam się doceniona. Gdy nadszedł czas wyjazdu, wymieniliśmy się adresami, ale i tak oboje czuliśmy, że to nie związek, który przetrwa próbę odległości. Byliśmy z dwóch końców Polski, a poza tym o miłości i tak nie było mowy. Ale gdy po miesiącu nie dostałam okresu, już wiedziałam, co się święci. Załamana, wyznałam wszystko siostrze, która bardzo się tym wszystkim przejęła. Była starsza i wiedziała, że powinna mnie pilnować na tym biwaku. Poprosiłam ją, żeby poszła po test ciążowy. Gdy go zrobiłam, wszystko stało się jasne. Spodziewałam się dziecka z Jarkiem, którego widziałam niecałe dwa tygodnie i z którym nie miałam od miesiąca kontaktu.

Ania obiecała mi, że go razem poszukamy i dopiero wtedy powiemy rodzicom. Przez pierwsze cztery miesiące jakoś ukrywałyśmy ciążę i w tym czasie kilka razy pojechałam do Jarka do Olsztyna. W domu zastałam go dopiero za trzecim razem. Powiedział, że nie ma pewności, że to jego dziecko – skoro jemu pchałam się do łóżka, to może innym też. Powiedział, że uzna dziecko, jak się urodzi, gdy zrobimy badania. Wtedy wiedziałam już, że na nim nigdy nie będę mogła polegać i muszę powiedzieć rodzicom. Gdy się dowiedzieli, byli wściekli, tata wrzeszczał, wyzywał, zagroził, że mnie wyrzuci z domu, ale w końcu przyzwyczaił się, że będzie miał wnuka i zrobił mu nawet pokój na strychu.

Gdy wróciliśmy z Maciusiem ze szpitala, moja rodzina otoczyła nas opieką, ale Jarek się nie zjawiał. Nie odpowiadał na moje telefony, a ja miałam swój honor i się nie narzucałam. Stwierdziłam, że Maciuś przyjmie moje nazwisko i będę starała się być dla niego i tatą i mamą.

Szybko okazało się, że mój syn to oczko w głowie dziadków. Ojciec wcześniej zmagał się z nerwicą, a czas spędzony z moim malcem działał na niego tak uspokajająco, że jego stan się polepszył. Mama postanowiła nawet przejść na wcześniejszą emeryturę, żebym ja mogła zaocznie studiować i pracować. Były dni, że Maćka widziałam tylko rano i wieczorem, gdy spał. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczął odstawać od reszty dzieci – był od nich dużo grubszy, wyróżniał się w piaskownicy przy parku. Wszyscy mnie jednak przekonywali, że to zdrowo, kiedy małe dziecko dużo je i nie jest takim niedożywionym chuchrem. Szczerze mówiąc, ja też tak sądziłam. Wolałam, żeby jadł za dużo, niż za mało. Czasami bywały dni, że Maciuś jadł trzy obiadki – jeden z babcią, drugi, jak ja wracałam z pracy, a trzeci, jak wracał dziadziuś. Za każdym razem wyrywał się, że chce dodatkową porcję ziemniaków. Jeśli czegoś zabrakło, bo już zwyczajnie nie było w garnku, płakał wniebogłosy, że on chce jeszcze. Do tego uwielbiał słodycze i soki. W ogóle jedzenie było jego ulubioną czynnością. Ale mi się to wydawało słodkie, że mam takiego uroczego pulpeta w domu. Zachwycały się nim sąsiadki i ciotki. Zresztą dla mnie on wtedy zdrowo wyglądał, byłam dumna, że mam takiego pączusia.

Teraz wiem, że moje zachowanie było egoistyczne, chciałam tylko zabić wyrzuty sumienia, że Maciuś nie ma ojca. Kupowałam mu wszystko, co tylko chciał, a moja Mama wychowywała go po staremu, tak tradycyjnie – po prostu jej zdaniem dziecko musi dużo jeść, żeby być zdrowe. Nikt z nas nawet nie zauważał, że Maciusiowi z dnia na dzień przybywa kilogramów. Teraz mój syn ma pięć lat i waży 46,2 kg (przy czym ja ważę 48 kg, bo zawsze byłam strasznie chuda!). Jest największym i najgrubszym dzieckiem w przedszkolu. Już teraz nie nadąża za grupą, gdy grają w berka, już teraz dyszy, gdy idzie i szybko się męczy. Gdy ostatnio był chory i poszłam z nim do lekarza, powiedziano mi, że powinien przejść na dietę, bo będzie coraz gorzej.

Serce mi się kraja, gdy pomyślę, co będzie, gdy Maciuś pójdzie do szkoły. Przecież dzieci potrafią być naprawdę okrutne! Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli przeze mnie mój syn nie będzie miał przyjaciół, dziewczyny albo, co gorsza, zachoruje! Piszę to wszystko, aby przestrzec inne matki przed tym, co ja zrobiłam! Nawet nie wiecie, ile łez wypłakałam tej nocy! Nie mogę się jednak ot tak poddać i już w przyszłym tygodniu idziemy do dietetyka. Muszę też porozmawiać z moimi rodzicami i choć wiem, że nie będzie łatwo zmienić to wszystko, mam nadzieję, że się uda, bo moje dziecko ma dopiero pięć lat, a ja na szczęście otrzeźwiałam...

Pozdrawiam Was Papilotki! Karina”

Zobacz także:

Wasze listy: „Czy zostawić sparaliżowanego chłopaka?”

Wasze listy: „Welon czy habit? Chyba czuję powołanie”

Na wasze listy czekamy pod adresem: redakcja(at)papilot.pl.

Polecane wideo

Komentarze (387)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 04.06.2014 09:32
a nie słuchaj tych głupich , złośliwych komentarzy. Ważne że zrozumiałaś co się święci. Dzieci mają szybką przemianę materii, basen, rolki , piłka, ostatni posiłek po 18, jedzenie częściej a mniej ,zamiast słodyczy owoce, więcej uwagi dla bąbla i małymi kroczkami dasz radę pozdrawiam !
odpowiedz
Anna (Ocena: 5) 05.08.2013 17:59
Ty go lepiej doprowadź do porządku. Przepraszam a na jakim zadupiu ty mieszkasz, że jeszcze wieżą w te brednie, że grube dziecko to zdrowe dziecko? Gratuluje zafundowałaś synkowi najpewniej cukrzyce, wadę kręgosłupa, płasko stopie, nadciśnienie, szanse na zawał w wieku 30 lat i psychikę dziurawą jak ser szwajcarski jak dzieciaki z podstawówki się do niego dobiorą. Jak rodzice będą oponować przeciw diecie możesz dać im tę listę. Życzę szczęścia - będzie ci potrzebne
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.01.2011 15:13
Treść nie została usunięta przez moderatora, on tylko skopiował ją i wydrukował, ponieważ spodobała mu się z następujących powodów: była rasistowska, wulgarna, seksistowska, pogańska i niepomiernie głupia.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 29.07.2010 09:21
WITAM, MOŻEMY PODJĄĆ SIĘ POMOCY W WALCE Z OTYŁOŚCIĄ. W BEZPIECZNY I ZDROWY SPOSÓB MOŻEMY POMÓC WSZYSTKIM BORYKAJĄCYM SIĘ Z PROBLEMEM NADWAGI LUB OTYŁOŚCI. 100% PEWNOŚCI I ZDROWIA. WYKORZYSTUJEMY DORADZTWO DIETETYKÓW INSTRUKTORÓW SPORTU FIZJOTERAPEUTÓW I TZW. INTELIGENTNEGO ODŻYWIANIA. PISZCIE... VISUAL STUDIO GRZEGORZ HUTNIK tel. 696 335 473 gg 4765592 [email protected] Pozdrawiamy.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 03.06.2010 21:26
spokojnie. jeśli się postaracie to szybko schudnie:) powodzenia
odpowiedz

Polecane dla Ciebie