Spotkało mnie coś wyjątkowo podłego. Muszę o tym napisać, bo może dzięki temu ktoś w podobnej sytuacji uniknie takiego traktowania. Jestem młodą kobietą, studiuję, nikogo nie oszukuję, nie kradnę, lubię ludzi, ludzie zazwyczaj lubią mnie, nic strasznego na sumieniu nie mam, a kilka dni temu poczułam się jak zakała społeczeństwa. Jak jakiś margines, który powinien zniknąć z powierzchni ziemi.
Dlaczego?
Bo nie jestem zmotoryzowana i korzystam z komunikacji miejskiej. Robię to od wielu lat i kilka razy miałam z tego powodu nieprzyjemności, ale tym razem było najgorzej. Brzmi bez sensu, bo tramwajem czy autobusem może podróżować każdy. Ale widocznie nie ja, bo mnie się za to dostaje. Zostałam na chwilę wrogiem publicznym numer jeden, bo zajęłam miejsce siedzące i nie ustąpiłam go starszej pani.
Zobacz również: LIST: „Dlaczego mam ustępować miejsca brzuchatym? Przecież ciąża to nie choroba!”
fot. Thinkstock
Pomyślicie sobie – beznadziejna dziewczyna. Nie dość, że niewychowana, to jeszcze się tym chwali. Prawdopodobnie jeszcze gorzej myśleli o mnie współpasażerowie, którzy szybko dali znać o swoim niezadowoleniu.
Sytuacja wyglądała całkiem banalnie, ale jej zakończenie doprowadziło mnie wreszcie do łez. Co prawda dopiero w domu, bo nie chciałam pokazać słabości przed innymi, ale jednak. Wsiadam na przystanku niedaleko domu. Mam do przejechania spory kawałek. Jakieś 30 minut jazdy, jeśli nie będzie dużych korków. Wypatruję wolne miejsce i siadam. Czasami jak jest ścisk to wolę poczekać na następny.
Po kilku przystankach sytuacja się powtarza, ale tym razem wsiada starsza pani i ona wolnego miejsca już nie widzi. Ja jestem najbliżej, więc staje nade mną. Zrozumiałam sugestię...
fot. Thinkstock
Czyli jednak nie uda mi się skryć i zaczekać do mojego przystanku. Trzeba coś powiedzieć. No to mówię najgrzeczniej jak potrafię, że bardzo bym chciała, przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Jestem młoda, ale siedzę nie bez powodu. W kolejnych minutach, bo niestety miałam jeszcze sporo drogi przed sobą, usłyszałam:
Wszyscy tak mówią.
Patrzcie, jaka kłamczucha.
Niewychowana panienka.
Zero szacunku dla starszych.
Oby tobie na starość nikt nie pomógł.
Siedzi dumna jak paw i śmieje się ze starych.
Niewychowana smarkula.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać. Wreszcie jakiś pan ustąpił miejsca tamtej pani, ale zaczepki wobec mnie wcale się nie skończyły.
fot. Thinkstock
Miałam z tyłu głowy, żeby wstać, zaczaić się gdzieś i czekać aż zwolni się inne miejsce. Ale wiecie co? Wtedy siedziałam już specjalnie, żeby nie przyznawać się do błędu. Bo wcale go nie popełniłam! Nie chodzi wcale o moje wygodnictwo i brak wychowania, ale coś znacznie prostszego – mam problemy z kręgosłupem i muszę siedzieć. Nawet nie chodzi o to, że przy staniu coś mnie boli. Ale jak autobus nagle wyhamuje, to ryzykuję uszkodzeniem kręgów. Lekarz KAZAŁ mi uważać. Nie wspominając o innych problemach zdrowotnych, ale nie chcę się nad tym rozwodzić.
Jestem niby młoda, wyglądam na zdrową, ale wcale taka nie jestem. A szkoda, bo wolałabym nie mieć problemów i stać godzinami w tych cholernych autobusach. Myślę, że to nie jest tylko mój problem. Społeczeństwo wciąż nie ma świadomości, że niektórych chorób nie widać gołym okiem. Ludzie muszą widzieć wózek inwalidzki albo wykrzywioną twarz, żeby zrozumieli, że coś się dzieje.
Powiedzcie mi – co ja miałam w tej sytuacji zrobić?
fot. Thinkstock
Tylko mam taką zasadę, że nie chcę robić sensacji i po prostu odwracam wzrok. Wolę przemilczeć wszystko i wyjść na skończonego chama, niż opowiadać obcym ludziom o swoich dolegliwościach. Bo co miałam jej powiedzieć? Proszę powisieć nad jakimś innym pasażerem, bo nade mną pani traci czas? Ja pani nie ustąpię, bo nie mogę? Przecież to absurdalna sytuacja, więc lepiej siedzieć cicho i się nie wychylać.
Zazwyczaj się udawało, ale tym razem towarzystwo postanowiło zareagować.
Miałam pecha, bo wokół sami emeryci, więc nikt inny jej nie puści. Padło na mnie, bo tak sobie seniorzy wymyślili. Młoda siedzi, to młoda może wstać. Tak nakazuje dobre wychowanie, starszym należy się szacunek i tak dalej. „Może by pani ustąpiła?” - zapytała mnie dziwnym tonem pani z naprzeciwka.
Zobacz również: Największe grzechy pasażerów
fot. Thinkstock
Powiedziałam ogólnie, że muszę siedzieć, bo coś mi dolega. Od razu pojawił się zarzut, że jestem kłamczuchą i powinnam się jeszcze bardziej wstydzić. To jak miałam zareagować? Opowiedzieć im ze szczegółami o moich chorobach? Mam wozić ze sobą zaświadczenia od lekarzy? Dać za wygraną i ryzykować, że przy nagłym uderzeniu już nigdy nie stanę na nogach i wyniosą mnie z tego autobusu?
Niby śmieszna sytuacja. Głupi autobus. Ale ludzie, zwłaszcza starsi, potrafią być naprawdę podli. Zwymyślali mnie od najgorszych i poczułam się fatalnie. Byłam bezsilna wobec ich agresji. Jakoś dojechałam na miejsce, załatwiłam co chciałam i kiedy wróciłam po 2 godzinach, to emocje dalej mnie trzymały. Wtedy się normalnie rozpłakałam.
Zdrowsza chyba nie będę, więc co mnie czeka? Przez całe życie mam znosić takie upokorzenia?
Ada
Zobacz również: Jestem niewidzialna