Daleko mi do polityki, bo tyle się już nasłuchałam, tyle kłamstw wypowiedziano w sejmie i na wiecach partyjnych, że szkoda na to czasu. Ale w takich momentach trzeba się chyba odezwać. Uważam, że nowy rząd przebił wszystkie poprzednie i planuje wprowadzić wyjątkowo zły pomysł w życie. Szczególnie niebezpieczny, bo dotyczący rodzin, a tu chyba o nadużycia najłatwiej, a jak się zdarzą, to konsekwencje są najbardziej dotkliwe.
Pani premier od kilku miesięcy powtarza, że będzie płaciła Polakom za posiadanie dzieci. Nie ważne kim jesteś, co robisz, jak się sprawdzasz w tej roli – ma być tak jak za komuny, czyli utrzymanie za samo istnienie. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Każdy pracował, a mało kto coś potrafił. Teraz ma być tak samo, bo wystarczy urodzić. Czy tylko ja widzę tu pole do nadużyć?
Rząd chce płacić za rozmnażanie się, a czasami przydałoby się zachęcać ludzi do czegoś innego – wstrzemięźliwości. Niewydolne rodziny będą jeszcze bardziej niewydolne!
fot. Thinkstock
Już sam pomysł, że należy się dodatek za posiadanie dzieci jest trochę dyskryminujący. Bezpłodni też by chcieli wsparcia, a w zamian zabiera im się finansowanie in vitro. Tylko ci zdrowi zasługują na pomoc państwa. No, ale pomijając to – czy te 500 zł kogokolwiek zachęci do powiększenia rodziny? Zwykłych ludzi raczej nie, bo oni zdają sobie sprawę, że to niewiele. Tych mniej wydolnych i często patologicznych już tak...
Nie mówię tego ot tak, żeby się tylko czepiać. Niczego sobie nie wymyślam. Do napisania listu skłoniły mnie słowa, które usłyszałam od pewnej znajomej. Ona uczciwie przyznała, że jak rząd wprowadzi ten dodatek, to ona natychmiast zacznie się starać o dziecko. Stwierdziła, że „to się jej opłaci”, bo pracy nie ma, a jakoś żyć trzeba.
W efekcie będzie klepała biedę z dzieckiem, zamiast sama. Chyba na niewiele się to zda.
fot. Thinkstock
To nie jest jakaś bliska przyjaciółka, żeby nikt sobie nie pomyślał, że ja się obracam wśród takich ludzi. Chodzi o córkę koleżanki mojej mamy, którą niestety znam i widuję. Niestety, bo wiem, jaka jest niesamodzielna i że często wpada na głupie pomysły. Ona już jedno dziecko ma, które wychowuje sama. Będzie drugie, to 1000 zł miesięcznie rozwiąże wszystkie jej problemy. Z liczeniem też ma niestety problemy, bo wydaje jej się, że za tyle można utrzymać 3 osoby. Nie wie tylko, że wszystkie inne zasiłki odpadną i naprawdę znajdzie się w jeszcze gorszej sytuacji!
Skąd ja mam wiedzieć, czy takich ludzi nie jest więcej? Zostali ogłupieni obietnicami bez żadnych konkretów i już planują, jak sobie dorobić na rozmnażaniu. Prawda jest taka, że będą klepać jeszcze większą biedę i już na zawsze zostaną na garnuszku państwa. Łatwo się do tego przyzwyczaić. Niektórzy już sobie liczą – 1 dziecko to 6 tysięcy zł rocznie, przy trójce już 18...
Przyjdzie następna ekipa, cofnie ten pomysł, kasy nie będzie, a potomstwo zostanie. Ktoś tu chyba źle zrozumiał powiedzenie, że dzieci to najlepsza inwestycja.
fot. Thinkstock
Ja jestem zdania, że jak w domu jest bieda, to takie pieniądze zbyt wiele nie pomogą. Wystarczy sobie wyobrazić alkoholików, którym brakuje na swój nałóg. Zrobią sobie dziecko, 500 zł się przygarnie, a bachor sam się wychowa. Naprawdę – ten system wręcz prowadzi do patologii. Nie twierdzę, że wszyscy rodzice są tacy, ale wystarczy kilka procent i tragedia gotowa. Czy jak ktoś nie ma nic, a zrobi sobie dziecko, to czy kilka stówek coś zmieni w jego życiu?
Dalej nie będzie go na nic stać, tym bardziej na utrzymanie potomka. To jest niebezpieczne mamienie ludzi. Moja mama, które przez lata pracowała w opiece społecznej, właśnie to powtarza. Ona dobrze zna charakter dysfunkcyjnych rodzin. Im wystarczy obiecać 100 zł, a nawet się nie zastanowią, tylko zrobią wszystko, żeby je dostać.
To jest jawne zachęcanie do rozmnażania się ludzi, którzy i tak nie dadzą sobie rady. Nie tak powinna wyglądać pomoc!
fot. Thinkstock
Czy nie lepszym pomysłem byłyby wysokie ulgi podatkowe dla rodziców? Wtedy, żeby z nich skorzystać, musisz płacić podatki, czyli zarabiać. Pomoc dotyczyłaby ludzi, którzy jakoś sobie radzą. Nie tych, którzy nie mają nic i myślą, że posiadanie dziecka zmieni ich sytuację. To by było uczciwe i nie prowadziłoby do takich nadużyć. Ta znajoma sobie myśli, że wystarczy urodzić i będzie dobrze. Niektórzy już chyba zaczęli w tej sprawie działać.
Prawdopodobnie bardzo się rozczarują, bo wiadomo jak to jest z obietnicami. Miało być 500, wyjdzie na to, że dostaną po 200 zł, a przy okazji stracą zasiłki za 300. Czyli nic nie dostaną, a jeszcze państwu będą musieli dopłacić. Zamiast wspierać rodziny, które może nie są majętne, ale jakoś sobie radzą, to teraz promuje się lenistwo.
Róbcie co chcecie, my wam damy kasę, będzie sielanka. Jestem tym przerażona, bo pomysł tej „koleżanki” nie musi być wcale odosobniony.
fot. Thinkstock
Przychodzi mi do głowy sporo sensownych pomysłów na pomoc. Byle nie gotówka do rąk ludzi, którzy mogą ją wydać np. na nałogi. Niech państwo wprowadza realne ulgi, opłaca przedszkole, zapewni dostęp do żłobka, finansuje obiady w szkołach, płaci za podręczniki, a jak już śpimy na pieniądzach, to może organizuje wakacje dla najbiedniejszych. Jest dużo możliwości, które pomogą, a nie będą zachęcać do nadużyć.
Czas się z tego wycofać, zanim na świat przyjdą dzieci, które mają tylko zarabiać na swoich rodziców. Problem w tym, że ja tu sobie gadam, a pewnie i tak to wprowadzą. Efekty będą opłakane i przekonamy się o tym szybciej, niż się niektórym wydaje. Niby chodzi o pieniądze, a myślę, że w wielu przypadkach doprowadzą do jeszcze większej biedy.
Ewelina