Witam!
Mam 26 lat i jestem w 7. miesiącu planowanej ciąży. W ogóle, to większość rzeczy w życiu planuję i jakoś udaje mi się do wszystkiego dojść. Plan był prosty – skończyć studia, przez chwilę popracować, wziąć ślub i urodzić dziecko. Wiem, że to mało popularny scenariusz dzisiaj, ale ja wolę to zrobić jak najwcześniej, żeby potem móc się realizować. No i studia zaliczone, jestem magistrem, pracowałam przez jakiś czas w mojej branży, ślub odbył się w ubiegłym roku, a teraz jestem już blisko rozwiązania.
Mogłabym powiedzieć, że wszystko idzie według tego mojego planu, ale jedna rzecz mi się raczej nie udała. Chodzi o imię dla mojego dziecka. Już dawno je sobie wymyśliłam i mąż jest tego samego zdania. Kiedy rozmawialiśmy o przyszłości, zawsze mówiliśmy o tym, że córka to będzie Lena, a syn Kajetan. Teraz moglibyśmy spełnić nasze marzenie, ale ktoś nam postanowił wszystko zepsuć.
Najgorsze, że chodzi o osobę z rodziny. Po niej czegoś takiego się nie spodziewałam!
Ja wiem jak to może brzmieć, że rodzina kłóci się ze sobą o taką głupotę, jak imię. Same chyba przyznacie, że mam prawo mieć pretensje. To mi wygląda na zaplanowane działanie. Na pewno nie przypadek, bo za dużo o tym rozmawiałyśmy. Ona mówiła, że to piękne imiona i sama musi coś wymyślić dla swojego dziecka. No i wymyśliła biorąc sobie mój pomysł. Podstawiła nas pod ścianą, bo teraz ja muszę z tego zrezygnować.
Inaczej byłoby straszne zamieszanie, bo nikt by nie wiedział, o której Lenie z rodziny akurat się mówi. Pech chciał, że wszyscy mieszkamy w jednym mieście i od zawsze trzymamy się razem. Moja ciocia, czyli mama kuzynki, to moja matka chrzestna.
Myślicie, że można ją jeszcze jakoś przekonać? Zostało naprawdę niewiele czasu!
Aga
Moja kuzynka ma dopiero 22 lata i musiała przerwać studia. Teraz nawet nie ma chłopaka, bo ten, z którym się spotykała, chyba nie dorósł do roli ojca. To była ewidentna wpadka, ale i tak mam dla niej szacunek, że nie przerwała tej ciąży. Wiedziała, że coś poszło nie tak i zawsze mogła kupić pigułkę „dzień po”. Zdecydowała się donosić, chociaż jej przyszłość nie maluje się w różowych barwach. Będzie jej na pewno bardzo ciężko.
Dziewczyna bez wykształcenia, ani wsparcia ojca dziecka. Może liczyć tylko na swoich rodziców. Zanim wychowa, to minie kilka lat i studiów już nigdy nie skończy. Potem pewnie jakaś słabo opłacana praca i problemy przez całą resztę życia. Myślałam nawet, że sama jej jakoś pomogę, ale mi się tego odechciało.
Ona mnie w tej ciąży wyprzedziła i rodzi za kilka dni, a ja za kilka tygodni. Przy okazji podkradła mi imię, o którym już dawno z nią rozmawiałam.
Daleka jestem od tego, żeby sobie „rezerwować” imiona na przyszłość. Ale ta sytuacja jest wyjątkowa! Przecież nie zaklepałam go sobie ot tak. Byłam już w ciąży i ona o tym wiedziała. Pech chciał, że obie urodzimy córki i jej się mój pomysł spodobał. Tak bardzo, że za chwilę przyjdzie na świat jej maleństwo – Lena. A to moja żabcia miała mieć tak na imię i wszyscy o tym wiedzieli!
W ogóle się tym nie chwaliła i przypadkiem się dowiedziałam od jej mamy. Akurat do niej pretensji nie mam, bo nie wiedziała o moich planach. Za to kuzynka postąpiła w bezczelny sposób. Bo co ja mam teraz zrobić? Muszę zmienić imię, do którego już się zdążyłam przyzwyczaić. To byłoby dziwne, gdyby w jednej rodzinie były dwie dziewczynki w podobnym wieku i nazywające się tak samo...
Błagałam ją, żeby się nad tym zastanowiła, ale w ogóle się nie przejęła. Usłyszałam od niej, że „trzeba było wcześniej urodzić”.
Gdybym wiedziała, to bym zaszła w ciążę nawet rok wcześniej! Dla mnie imię to ważny temat. Zwłaszcza, że w ten sposób mogłabym spełnić moje i męża marzenia. Długo o tym rozmyślaliśmy, zanim jeszcze zdecydowaliśmy się na dziecko. A tu przyszła taka nieodpowiedzialna dziewczyna, wpadła i ukradła nam ten pomysł. Naprawdę nie wiem, co teraz robić, bo nie wyobrażam sobie, żeby moja córka miała inaczej na imię.
Przez całą ciążę, a przynajmniej od momentu kiedy poznałam jej płeć, tak się do niej zwracałam. Teraz nagle mam to zmienić. Moja mała Lenka nagle ma być Kasią albo inną Mają? Nie będę potrafiła się do tego przyzwyczaić...
Jeszcze bym zrozumiała, gdyby to jej facet to wymyślił. Ale ona nie ma żadnego usprawiedliwienia – sama podkradła to imię, doskonale wiedząc o moich marzeniach.