Otrzymaliśmy przerażający list od zdesperowanej A., która od ośmiu lat bezskutecznie walczy z trądzikiem. Pryszcze nie pozwalają jej normalnie żyć, więc próbując się ich pozbyć, wyciska je cążkami do paznokci albo pęsetą...
„Kochane Papilotki,
Piszę do Was, bo już jestem tak zdesperowana, że nie wiem, co będzie ze mną dalej. Mam 18 lat i od dziesiątego roku życia cierpię na okropny, obrzydliwy trądzik. Trąd. Rozchodzące się na całej twarzy, dekolcie, ramionach i plecach pryszcze, przebarwienia, blizny, rany i ropne wrzody. Moja twarz pokryta jest czerwonymi wzgórkami, wielkimi czarnymi kropkami i białymi punkcikami. Gdy patrzę na siebie, brzydzę się swojego ciała. Wyglądam gorzej niż okropnie, nigdy w życiu nie spotkałam kogoś tak odrażającego jak ja. I nie chodzi tu o dwie czy trzy małe czy nawet większe krostki przed okresem. Nie chodzi nawet o całą twarz usianą trądzikiem. Zapewniam was, że nigdy nie wiedziałyście takiej twarzy jak moja. Tego nie da się niczym ukryć. Nie działają żadne korektory, podkłady, bazy. Nic. Makijaż rozchodzi się na tych okropnych ranach, warzy się i jeszcze bardziej podkreśla moją skazę. Z boku moje czoło pokryte jest odstającymi bulwami, które wyglądają, jakby zaraz miały pęknąć. Dzisiaj nawet na czubku mojego nosa pojawiło się coś takiego. Gdy tylko odwracam głowę do lustra, nie mogę na siebie patrzeć. Gdy o tym myślę, aż mnie mdli. Nienawidzę siebie i mojej skóry. Nie chce mi się już żyć, bo wyglądam tragicznie. Gorzej nie można. Nie wyobrażacie sobie nawet jak.
Zaczęło się pod koniec trzeciej klasy podstawówki i nieustannie trwa do dzisiaj. Najpierw kilka pryszczy na czole, później coraz więcej, a gdy miałam 14 lat cała moja twarz poryta już była trwałymi, okropnymi bliznami. W czwartej klasie podstawówki mama sama kupiła mi podkład i wtedy wyglądałam jeszcze jako tako. Ale po roku nic nie przykryło tych obrzydliwych syfów. Od razu zaczęłam się leczyć, ale nic nie pomagało. Chodziłam na zabiegi, przeszłam jonizację, mikrodermabrazję, wszystkie rodzaje peelingów, ale mi chyba już nic nie pomoże. Leczyłam się tetralysalem, ketokonazolem, po którym zaczęły wypadać mi włosy, ale nie dało to żadnych efektów oprócz problemów z wątrobą. Przetestowałam wszystkie maści, kremy, specyfiki na receptę i bez recepty, byłam u lekarzy w różnych miastach Polski i nikt nie jest mi w stanie pomóc. Próbowałam już wszystkiego, zrobiłabym zresztą wszystko, żeby się tego pozbyć, ale nie jest mi pisane normalne życie. Do końca będę żyła z tym cholerstwem, którego szczerze nienawidzę. Zniszczyło mi to wszystko. Jako mała dziewczynka byłam inną osobą, szczęśliwą, kontaktową, pełną pomysłów. Jak pojawiło się to, nie wychodzę z domu, nie mam żadnych znajomych, nawet jednej przyjaciółki, całe dnie siedzę przed komputerem i szukam sposobu na pozbycie się tego wszystkiego.
W gimnazjum wstydziłam się chodzić do szkoły, rodzice przepisali mnie do prywatnego gimnazjum, gdzie mieliśmy po kilka osób w klasie. Teraz chodzę tu też do liceum, od razu po powrocie do domu ukrywam się w pokoju. Moi rodzice wożą mnie wszędzie, ja nigdzie sama się nie poruszam. Kiedyś, gdy jeszcze miałam odwagę, jeździłam autobusami, ale często spotykałam się z komentarzami, że jedzie syfiara i że może powinnam się w końcu umyć, to mi wszystko przejdzie. mama zrobiłaby dla mnie wszystko, dostała przeze mnie nerwicy, widzę, jak serce jej się kraja, że jej jedyne dziecko ma zniszczone życie przez trądzik… Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Jestem jednym wielkim chodzącym syfem.
Kiedyś specjalnie pojechałyśmy do jakiejś zielarki pod Lublinem, żeby zrobiła mi jakąś naturalną mieszankę, ale też nie pomogło. Nic nie pomogło i jest jeszcze gorzej. Wyskakują mi jeden na drugim, drugi na trzecim i tak w kółko. Na mojej twarzy nie ma ani jednego pustego miejsca. Pryszcze są nawet na uszach, szyi, wszędzie. Na plecach też, ale mogłabym je mieć na plecach, na uszach, ramionach i dekolcie, ale nie na twarzy. Zrobiłabym wszystko, wszystko, żeby tego nie mieć. Ale chyba już nie mam szans na normalną twarz. Bo pod tymi bulwami są ogromne, głębokie, rozległe blizny. Dwa lata temu, gdy byłam już na skraju załamania, zaczęłam je wyciskać pęsetą i cążkami. Zaczęłam je sobie wyrywać ze skóry, żeby tylko się ich pozbyć i nie czuć tego ropnego bólu.
Dla mnie już nie ma ratunku, wiem to. Piszę, bo jednak mam jeszcze choć kawałek nadziei. Chcę, żeby ktoś mi zwyczajnie pomógł. Dziewczyny, błagam was, błagam, jeżeli znacie jakiś sposób na usunięcie tego, napiszcie. Już nie mam siły z tym dalej żyć. Nie mam i nigdy nie miałam chłopaka, nie mam przyjaciółki, nigdy nie byłam na imprezie. Moje życie to jakaś nędzna wegetacja. Nie chce mi się wychodzić z łóżka i pokazywać mojej strasznej gęby światu. I mam do was jeszcze jedno pytanie: czy któraś z was stosowała lek o nazwie roaccutane? Ja już jestem tak zdesperowana, że muszę go wziąć, ale słyszałam, że lekarze w Polsce nie chcą go przepisywać. Ale ja pojechałabym na koniec świata po receptę. Słyszałam, że on wykańcza organizm, można nawet trafić po kuracji nim do szpitala z wycieńczenia i nie można go zażywać przy stanach depresyjnych, a ja mam stwierdzoną depresję, na którą się leczę i wiem, że moi rodzice nie zezwolą na branie go. Proszę, napiszcie wszystko, co wiecie o tym leku, chcę spróbować, dać sobie ostatnią szansę. Jeśli będę wiedziała po co, będę chodziła do psychologa, spróbuję się wyleczyć, ale tchnijcie we mnie nadzieję. Czy mam jeszcze jakieś szanse?
Pozdrawiam Was.
Załamana A."
Droga A.!
Bardzo nami wstrząsnął Twój list i chciałybyśmy Ci w jakiś sposób pomóc. Być może cierpisz na jedną z odmian dermatillomanii – trądzik przeczosowy (z zadrapania), który jest kwalifikowany jako rodzaj psychonerwicy. Dermatolodzy definiują go jako chorobę o podłożu psychicznym i zakażeniowym zarazem. Zaczyna się bardzo niewinnie – u niektórych nastolatków w okresie dojrzewania pojawia się nawyk wyciskania strupków i grudek. Z czasem jednak zmienia się on w prawdziwą obsesję. Przyczyną takiego zachowania jest brak wiary w siebie, permanentne myślenie o problemach skórnych oraz upatrywanie w nich powodów niepowodzeń.
Człowiek dotknięty trądzikiem z zadrapania boi się odrzucenia ze strony rodziny i przyjaciół oraz nie wierzy w jakiekolwiek powodzenie leczenia. Całe jego życie skupia się na chemicznym i mechanicznym usuwaniu pryszczy. Często mało nasilony trądzik przybiera nienaturalną postać. W wyniku drapania skóry oraz wyciskania pryszczy i zaskórników pojawiają się stany zapalne, wybroczyny bądź strupki. Prowadzi to do powstawania głębokich blizn i otwartych ran, a w efekcie - do nieodwracalnych uszkodzeń skóry. Znane są również opisane przez Ciebie przypadki obrywania zmian trądzikowych za pomocą nożyczek lub cążków do paznokci oraz zgniatania ich za pomocą pęsety.
Na skutek widocznego pogorszenia stanu skóry, u cierpiących na tę odmianę trądziku pojawiają się myśli samobójcze. Kobiety mają problemy z regularnym miesiączkowaniem, a w skrajnych przypadkach miesiączka zanika. Pacjentki z trądzikiem przeczosowym częściej popadają w anoreksję, ponieważ stosują rygorystyczne diety, mające pomóc w akneterapii. Czasami nic nie jedzą, pijąc jedynie wodę mineralną.
Leczenie trądziku z zadrapania jest żmudne i skomplikowane. Pacjent powinien współpracować z psychiatrą oraz dermatologiem. Specjaliści zalecają stosowanie leków przeciwdepresyjnych oraz przeciwlękowych. Nie bez znaczenia jest pomoc i wsparcie ze strony najbliższych. Cierpiący na trądzik przeczosowy musi odzyskać wiarę w siebie oraz swoją atrakcyjność.
Oczywiście, jest to tylko sucha teoria, bardzo trudna do wprowadzenia w życie. Niestety, niemożliwe jest uzdrowienie twojego myślenia bez skutecznej akneterapii. Jeżeli próbowałaś już wszystkiego i nic nie poprawiło stanu twojej skóry, być może powinnaś sięgnąć po ostateczność – lek Roaccutane. Należy jednak pamiętać, że istnieje szereg przeciwwskazań przed kuracją tym preparatem. Nie mogą go używać osoby zażywające tetracykliny, nadwrażliwe na izotretynoinę oraz cierpiące na niewydolność wątroby, hiperwitaminozę A albo hipertrójglicerydemię. Surowo zakazane jest również podawanie go kobietom w ciąży albo w czasie karmienia piersią.
Na cztery tygodnie przed kuracją Roaccutane, aktywne seksualnie kobiety powinny rozpocząć stosowanie skutecznej metody antykoncepcji i przyjmować ją aż do czterech tygodni po zakończeniu terapii lekiem. Przed podjęciem kuracji należy również wykonać oznaczanie poziomu lipidów i testy wątrobowe oraz zrezygnować z używania innych specyfików zawierających witaminę A. W trakcie kuracji terapii preparatem może dojść do gwałtownego spadku nastroju albo nasilenia depresji, dlatego bardzo ważna jest odpowiednia opieka psychologiczna w trakcie całej terapii.
Roaccutane jest lekiem bardzo silnym, ale dzięki temu niezwykle skutecznym. Jego stosowanie może jednak wywołać szereg działań niepożądanych, m.in. suchość błon śluzowych, skóry i spojówek oraz świąd, rumienie, łuszczenie skóry, bóle mięśni i stawów, zaburzenia widzenia, odwracalne przerzedzenie owłosienia, hiperlipidemię (zespół zaburzeń metabolicznych), hipertrójglicerydemię (zwiększone ponad normę stężenia trójglicerydów we krwi mogące prowadzić do miażdżycy oraz ostrego zapalenia trzustki), krwiomocz, łupież, krwotoki z nosa, biegunkę, podwyższone ciśnienie śródczaszkowe, zaburzenia pracy wątroby, zwiększone stężenie tłuszczów we krwi oraz ogólne obniżenie odporności organizmu. Niestety, niektóre z tych objawów mogą się utrzymywać na długo po zakończeniu terapii.
Na koniec słówko do załamanej A.: Decyzja o rozpoczęciu kuracji Roaccutane powinna być w pełni przemyślana i skonsultowana z godnym zaufania specjalistą, który przepisze odpowiednią dawkę leku oraz zaleci prawidłowy tok kuracji. Mamy nadzieję, że porozmawiasz o tym ze swoim dermatologiem i wspólnie opracujecie najlepsze dla Ciebie wyjście. My wierzymy, że Ci się uda i trzymamy za Ciebie kciuki. Powodzenia!
Jeśli chcesz podzielić się z Czytelniczkami Papilota swoją historią albo potrzebujesz porady, napisz na adres: redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Zobacz także:
Wasze listy: "Wstydzę się swoich wielkich piersi!"
Wasze listy: "Biegunka niszczy mi życie!"
Wasze listy: "Rano obudziłam się łysa!"