Witajcie...
Postanowiłam się wypowiedzieć. Może komuś to poprawi humor? Jak tak się rozglądam i słucham młodych dziewczyn, to dla nich nie ma większej tragedii od ciąży. Robią wszystko, żeby do niej niby nie doszło, ale z seksu to zrezygnować nie potrafią. No to mam chyba złą wiadomość, bo właśnie w ten sposób powstają dzieci. To jakaś obsesja, a wcale nie musi być aż tak źle. Pewnie, ja też się bałam, ale to nie jest koniec świata. Jak się nie załamiesz, to zawsze dasz radę.
Wiadomo, że życie bardzo się zmienia. Nagle musisz zadbać nie tylko o siebie, ale też o maleństwo, które w tobie rośnie. Do tego jeszcze chłopak, który boi się jeszcze bardziej od nas. Nie wszyscy dają radę. Wiem, że niektórzy udają, że to nie ich sprawa albo nalegają na aborcję. Na to już się nic nie poradzi, bo trzeba wiedzieć z kim się zadajemy. Rozgarnięty i w miarę odpowiedzialny nigdy nie będzie umywał rąk.
Tak, ekstremalne sytuacje potrafią zmienić każdego, ale nie dramatyzujmy. Jak się ma jeszcze wsparcie rodziny, to nie będzie źle. Ja zaszłam w ciążę może nie bardzo wcześnie, bo byłam już pełnoletnia, ale tak samo niesamodzielna jak 14-latka. W moim przypadku to było błogosławieństwo.
Miesiąc później nie miałam już miesiączki, więc zaczęłam się bać. Czekałam jeszcze miesiąc i nic. Przestałam udawać przed rodzicami, że nie ma problemu i poszłam z mamą do jej ginekologa. Po tylu latach... Najpierw rozmowa, obejrzał mnie, zbadał i pogratulował ciąży. Trochę to niezręcznie brzmiało, bo chyba wiedział, że tego nie planowałam. No to stało się. Mam przerąbane i nic już w życiu nie osiągnę.
Tyle dobrego, że rozmowa z tym chłopakiem nie wyglądała tak strasznie, jak to niektóre dziewczyny opisują. Żadne z nas nie płakało, on się nie wypierał, nie proponował skrobanki. Tego to już bym nie zniosła. Poprosił nawet o rozmowę z moimi rodzicami. Powiedział im, że damy radę. Z kolei jego rodzice byli zrozpaczeni i chyba mieli największy żal do mnie. Że niby go sobie złapałam na dziecko. Bez sensu, ale w stresie różne rzeczy się myśli.
Z ciążą nic się złego nie działo, ale trudno było powiedzieć, co będzie dalej. Pewnie będę mieszkała z dzieckiem z rodzicami, a on u siebie. Sama nie myślałam o innym rozwiązaniu, bo wiedziałam, że jesteśmy za młodzi.
Chwilę później on się zapowiedział u nas ze swoimi rodzicami. Doszło do rozmowy i zaproponowali małżeństwo. To nie były jego oświadczyny, ale podobno wspólny pomysł. Zamiast załatwić to we dwoje, to w naradzie brały udział 2 całe rodziny. Dziwne, ale w sumie, to jak inaczej? Wiadomo, że sami nie damy sobie rady i oni mają sporo do powiedzenia. Wyszło na to, że weźmiemy ślub jeszcze przed porodem. Bałam się jak cholera, ale za późno na wątpliwości.
Nie dość, że wpadła, to jeszcze się wiąże z chłopakiem, którego nawet nie kocha... To tak brzmi i sporo w tym prawdy, ale to wszystko da się poukładać. Mogę być albo samotną matką, która nie ma żadnych perspektyw, albo zaryzykować. Po mnie widzę, że czasami się to opłaca. Ślub się odbył, zamieszkaliśmy z jego rodzicami, urodziłam i mam swoją rodzinę.
Trochę za wcześnie na takie kroki, ale mogę powiedzieć, że mnie się udało. Jestem naprawdę szczęśliwa i niczego mi nie brakuje.
Czuję, że jestem nawet dobrą mamą, bo bardzo się staram. W małżeństwie też mi się podoba. Szybko zaczęłam żyć jak dorosła, ale dałam radę. Miałam wsparcie i to jest najważniejsze. Wpadka była szokiem, ale nie stała się jakąś straszną tragedią. Wcale nie musi być aż tak źle. Ja dzisiaj jestem dumna, że tak to się poukładało.
Mogłam mieć żal, że zawaliłam szkołę i dopiero teraz kończę ostatnią klasę. Ale i tak mam na to czas, bo dziecko trzeba wychować. Na studia i tak bym pewnie nie poszła, bo nawet nie planowałam. Wiadomo, że o naszej sprawie mówiło się w całej miejscowości, a szkoła wręcz huczała od plotek. Wszyscy tylko czekali, jak on mnie wystawi i ja głupia zostanę sama z dzieckiem.
Mężowi udało się skończyć w normalnym terminie technikum. Zdał maturę, zrobił jakieś uprawnienia i szybko znalazł sobie pracę. Pieniędzy z tego wielkich nie było, ale najważniejsze to coś robić. Trochę czasu już minęło, ludzie się na nim poznali i jest coraz lepiej. Ma fach w rękach i wierzę, że zawsze da sobie radę.
Mieszkamy z jego rodzicami. Mamy do dyspozycji całe piętro, więc mogę czuć się bardzo swobodnie. Są kochanymi ludźmi, którzy z miejsca przyjęli mnie do rodziny. Sami z siebie zapraszają moich rodziców. Nie ma żadnych pretensji i kłótni. Mój syn jest oczkiem w głowie wszystkich.
Zaskoczyliśmy wszystkich i siebie przede wszystkim. Mam męża, dziecko, coraz lepiej radzimy sobie finansowo, mamy gdzie mieszkać. Nie mogę powiedzieć, żeby stała mi się tragedia. Często się zastanawiam, co by było, gdybym nie zaszła w ciążę. Pewnie nie byłoby tak spokojnie i fajnie. Skończyłabym w byle jakiej robocie i nie mogłabym myśleć o samodzielności. A wyszło bardzo fajnie i może być tylko lepiej.
Wiem, że o takich historiach się nie mówi, bo ciekawsze są tragedie ciężarnych nastolatek, ale widzicie, że dla mnie to nie był koniec świata. Bez tego pewnie byłabym nikim, a tak przynajmniej mogę się oprzeć na swojej własnej rodzinie.
A.
Nie miałam nawet chłopaka, bo to była raczej luźna znajomość. Znaliśmy się ze szkoły, coś tam pomiędzy nami było, ale trudno było to nazwać. Wiem, że to głupio brzmi, bo w końcu zdarzyło nam się być ze sobą bardzo blisko, a nawet nie potrafiliśmy się zdeklarować. Cóż, w młodości kolejność bywa pomieszana. Dobrze wiedziałam skąd się biorą dzieci, ale nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Wpadki zdarzają się idiotkom, które nic nie wiedzą o seksie.
Ja przecież wiedziałam wszystko. Wydawało mi się, że mogłabym uczyć w tym temacie rodziców. Miałam biologię, wychowanie do życia w rodzinie, swoje też się słyszało. Chłopak też wiedział o co chodzi i się zabezpieczał. Ja jeszcze nie, bo byłam u ginekologa tylko raz po pierwszej miesiączce. Potem mama jakoś zapomniała, a mnie głupio było prosić. No i się przekonałam, że czasami to nie wystarcza.
Pamiętam, że po tym spotkaniu nie miałam żadnych obaw. Przestałam się w ogóle przejmować, czy on ma prezerwatywę, czy nie. Przecież nie zrobiłby tego bez. Chyba jednak zrobił, ale nie wnikam. Za późno na rozmyślanie.