Szanowna Redakcjo,
chciałabym podzielić się moją historią. Przez całe życie byłam tą rozsądniejszą, mądrzejszą, ale także o wiele więcej ode mnie wymagano. Rodzice nigdy mi tego nie mówili, ale jestem pewna, że jestem owocem wpadki. No cóż, zdarza się i przecież nie mam powodu, by mnie to jakoś bolało. Cieszę się, że jestem, ale z perspektywy czasu wiem, że to nie był najlepszy moment na to, żeby się pojawić na świecie. Rodzice byli bardzo młodzi, pewnie mieli inne plany, ale stało się. Na pewno bardzo mnie kochali i kochają, ale mieli jakieś dziwne wyobrażenie na temat wychowania.
Przez pierwsze lata było naprawdę fajnie i dobrze wspominam dzieciństwo. Później pojawiła się moja siostra i wtedy wszystko się zmieniło. Całą swoją miłość przelali na nią, a ja poszłam w odstawkę. Kiedyś ukochana córeczka, a teraz zbędny balast. Wszystko im nie pasowało. Krytykowali każdy mój wybór, ciągle wymagali więcej, a kiedy podwinęła mi się noga – wyśmiewali. Za to ona była idealna. Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek odezwali się do niej tak, jak do mnie. I to ich chyba zgubiło, bo ja wyrosłam na porządną kobietę, a ona dalej jest wulgarną dziewuchą, której nic nie interesuje.
Nie może być tak, że to ja mam przejąć rolę najbardziej odpowiedzialnej osoby w rodzinie. Przecież to są dorośli ludzie, którzy mają oczy i uszy, a i tak nic do nich nie dociera. Wystarczy na nią spojrzeć – nastolatka ze wszystkim na wierzchu, w pełnym makijażu, z tlenionymi włosami, kolczykami w języku, pępku i nie wiem gdzie jeszcze. Tak nie wyglądają normalne gimnazjalistki. Zresztą, wątpię, żeby ona się z tego gimnazjum kiedykolwiek wyrwała, bo na pewno będzie powtarzała klasę, a o dobrej szkole średniej nie ma mowy.
Jest tak młoda, a zachowuje się jak najgorsza szm***. Przykro mi tak o niej mówić, ale z faktami nie da się dyskutować. I tak właśnie jest traktowana przez znajomych. Skoro może wyglądać i robić, co tylko chce, nie ma żadnych zasad i priorytetów, to raczej nie zyska szacunku. Chyba, że innych prostaków jej pokroju. Ona się w tym wszystkim pogodziła i nie ma co liczyć na rodziców, którzy nie chcą tego widzieć. Pewnie dlatego ze swoją tragedią przyszła właśnie do mnie. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Skulona, jęcząca, istne spazmy rozpaczy. Okazało się, że zrobiła trzy testy ciążowe i każdy pokazał to samo. Ta dziewczyna jest w ciąży.
Jestem tym zdruzgotana i nawet nie mogę sobie wyobrazić, co dopiero ona czuje. To jakiś koszmar, który nigdy nie powinien się wydarzyć. Powinna zająć się szkołą, a nie puszczać na lewo i prawo. Ale to się skończy, bo z brzuchem już wiele nie zdziała. To nie koniec tych atrakcji. Wychodzi na to, że ona nawet nie wie, kto mógłby być ojcem. Kazałam jej się skupić i widziałam tylko jak wyciąga kolejne palce i wylicza potencjalnych tatusiów. Zrobiło mi się niedobrze. Nie mogłam wtedy na nią patrzeć. Wiedziałam, że jest źle, ale nie aż tak. Było mi zwyczajnie wstyd, że ktoś taki jest moją siostrą.
Rodzice oczywiście o niczym do tej pory nie wiedzą. Ich wspaniała córeczka nie mogła przecież aż tak zbłądzić. Okazuje się jednak, że ten jej „temperament”, o którym mówili, to zwykła patologia. Mimo wszystko próbowałam ją jakoś pocieszyć. Przekonywałam, że wcale nie wyrzucą jej z domu, że wszyscy jej w tej trudnej sytuacji pomogą. Jakoś to będzie, zatroszczymy się o dzidziusia, skończy szkołę i będzie najwspanialszą matką. Sama w to nie wierzyłam, ale wypadało zrobić dobrą minę do złej gry.
Wtedy kolejny cios – ona nie chce tego dziecka i zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. Jak będzie trzeba, to kupi w internecie jakiś kwas, dzięki któremu pozbędzie się tego „czegoś” z brzucha. A jak nie, to sturla się ze schodów, albo wyskoczy z okna. Co z tego, że sama ucierpi. Najważniejsze, żeby „tego” tam nie było. Postawiła mi ultimatum – albo sfinansuję jej, jak to ujęła, „skrobankę”, albo ona sobie coś zrobi. To samo w przypadku, kiedy powiem o wszystkim rodzicom. I co ja mam teraz zrobić? Wszystkie te lata pokazały, że jest zdolna do najgłupszych rzeczy.
Przekonywałam ją, że nie będzie tak źle i rodzice ją wesprą. Nawet nie chciała o tym słuchać. Mogę mówić o nich różne rzeczy, ale mam nadzieję, że w tym momencie pokażą swoją dojrzałość. Nawet jestem tego pewna. Ale co z tego, skoro smarkula już podjęła decyzję, że dziecka nie urodzi, a jak ktoś jej tego nie ułatwi, to zrobi sobie krzywdę. Jak ja mam teraz spokojnie spać? Rozumiem jej przerażenie, ale nie wyobrażam sobie, żeby finansować nastolatce aborcję. Nawet nie chodzi o moje przekonania. To jest po prostu chora sytuacja, z którą nie potrafię sobie poradzić.
Każde wyjście wydaje mi się beznadziejne. Jeśli się zgodzę – będę miała na sumieniu ją i jej dziecko, które niczemu nie jest winne. Jeśli nie i powiem o wszystkim rodzicom – ona naprawdę może coś wywinąć. Nawet nie chcę myśleć o konsekwencjach tego wszystkiego. To jest dla mnie za wiele. Najchętniej odcięłabym się od tego, ale tak się zwyczajnie nie da.
W pewnym momencie pomyślałam nawet, że pójdę do bankomatu, dam jej pieniądze i niech zrobi z nimi, co będzie chciała. Potem przyszła myśl, że nie mogłabym już nigdy spojrzeć w lustro.
Edyta
Mimo różnic, staram się mieć z nią w miarę dobry kontakt. Nie czepiam się jej bez powodu, ale kiedy widzę, że robi coś nie tak, wtedy interweniuję. Rodzicom jakoś nie przyszło na myśl, żeby wreszcie zrobić z nią porządek. Patrzą, jak się stacza, a i tak jest dla nich nadal słodką córeczką. Niech się bawi i korzysta z życia, w końcu jest młoda i można jej wszystko wybaczyć. Efekty takiego podejścia widać na każdym kroku, bo kiedy jej coś nie pasuje, wtedy nie ma problemu, by ich zbluzgać, trzasnąć drzwiami i wyjść. Zawsze może wrócić, a jak nie będzie chciała, to oni ją na kolanach wybłagają. Ja zawsze podchodziłam do nich z szacunkiem, a i tak niczego mi nie wybaczali.
Teraz mieszkam już gdzie indziej, mam swoje życie i swoje kontakty ograniczamy do wizyty raz na tydzień. Rozmawiamy o byle czym i na tym się kończy. W tym samym czasie moja młodsza siostra marnuje sobie życie. Ciągle przyłapuję ją na kłamstwach i od czasu do czasu zmuszam ją do tego, żeby powiedziała mi coś więcej o sobie. Nie jest to nic fajnego. Okazuje się, że systematycznie wagaruje, całe weekendy spędza poza domem, ciągle zmienia chłopaków, w ciągu tygodnia też zdarza jej się imprezować. Na co czekają rodzice? Nie wiem.