„Droga Redakcjo!
Mam poważny problem, jestem na skraju wyczerpania nerwowego, po prostu nie wiem już co robić. Wstyd mi o tym pisać, ale musze się z kimś podzielić moim problemem, bo inaczej zwariuję. Nie mogę o tym nikomu powiedzieć, nawet przyjaciółce, bo boję się, że ona się ode mnie odwróci. Wy papilotki, jesteście moją jedyną szansą. Nie chcę, abyście po przeczytaniu tego, co powiem mnie krytykowały, bo nie o to mi chodzi. Chcę, abyście mi powiedziały, co mam zrobić w mojej dramatycznej sytuacji.
Ale od początku…. Otóż 7 lat temu niespodziewanie zaszłam w ciążę. Byłam wtedy w drugiej klasie liceum, zbliżały się wakacje, a ja przeżywałam wielką tragedie, jak powiedzieć o tym rodzicom. Moja mama była strasznie zła, ale jakoś zaakceptowała sytuację i obiecała, że mi pomoże. Ojciec nie odzywał się do mnie przez kilka miesięcy, ale gdy Klaudia była już na świecie, pokochał swoją wnuczkę jak nikogo innego i wybaczył mi mój błąd. Krótko po narodzinach córki wyprowadziłam się z domu do sąsiedniego bloku, do ojca dziecka. On miał większe mieszkanie i mieliśmy więcej swobody. Pomagali nam rodzice, a my mogliśmy spokojnie skończyć szkołę. Niestety, w wakacje przed klasą maturalną zmarł mój ojciec i już nie mogłam liczyć na wsparcie rodziców. Miałam jeszcze dwóch młodszych braci, wiec mama zaczęła pracować na dwa etaty, żeby utrzymać rodzinę. Ja postanowiłam zrezygnować z liceum i zrobiłam kurs fryzjerski. Zatrudniłam się w salonie fryzjerskim i tam pracowałam, podczas gdy mój chłopak zdał maturę. Wtedy okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Rodzice Michała powiedzieli, że w takiej sytuacji mamy się wyprowadzić, bo oni nie zniosą w domu dwójki bękartów. Przez dwa lata wynajmowaliśmy małą kawalerkę i nie wiodło nam się najlepiej. Dwójka małych dzieci, oboje pracowaliśmy cały tydzień i jeszcze musieliśmy opłacić opiekunkę. Ciągle się kłóciliśmy, ale po jednej z awantur Michał mi się oświadczył, mówiąc, że może to nas jakoś umocni. Oczywiście zgodziłam się i kilka miesięcy później pobraliśmy się. Wtedy pojawiła się propozycja od starych znajomych, aby Michał wyjechał za granicę do Anglii, pracować w fabryce alkoholu. Rozłąka była okropna, ale oboje mieliśmy nadzieję na większe mieszkanie. Na początku rzeczywiście było lepiej, Michał zaczął mi przesyłać pieniądze, ja mogłam sobie na więcej pozwolić. Chciałam sobie odbić złe czasy i ciągle jeździłam na zakupy do Chorzowa. Nie zauważyłam, że wydaję więcej niż mam i pieniądze, które przesyłał mi Michał przestały mi starczać na życie. Jednego razu, gdy teściowa nie chciała mi pożyczyć pieniędzy na rachunki wzięłam pożyczkę z banku. To była najgorsza decyzja w moim życiu. Po tej pożyczce przyszły kolejne. Musiałam pożyczać, żeby spłacić stare długi. Co miesiąc miałam coraz większe raty do spłacenia i było coraz gorzej. W tym czasie Michał stracił pracę w rozlewni i postanowił wrócić do Polski i z zaoszczędzonych przez siebie pieniędzy otworzyć małą firmę przewozową. Bałam się, że odkryje wszystkie moje długi i pożyczki, więc postanowiłam znaleźć lepszą pracę. Niestety nikt nie chciał przyjąć dziewczyny po kursie fryzjerskim i mogłam tylko pomarzyć o pracy sekretarki. W końcu postanowiłam pojechać do Rzeszowa i wziąść tam udział w castingu na striptizerkę. Od razu mnie przyjęli i już następnego dnia zaczęłam nową pracę. Mamie i teściom powiedziałam, że pracuję w supermarkecie i zawsze biorę nocne dyżury, bo lepiej płacą. Na początku pracowałam tylko jako striptizerka, ale właściciel naszego klubu zaproponował mi pracę luksusowej kobiety do towarzystwa. Mówił, że jestem piękna i zgrabna i nie powinnam się marnować a jego bogaci klienci na pewno mnie docenią. Ja już byłam zmęczona byciem tylko matką, z Michałem się nie widywaliśmy, bo jeszcze kończył wszystkie sprawy w Anglii i się zgodziłam. Chciałam, żeby ktoś w końcu mnie zauważył, a dodatkowo w głowie miałam tylko spłatę kredytów.
Nowa praca na początku zdała się nie być taka straszna. Mogłam pracować popołudniami, nie tylko w ciągu nocy i inaczej niż inne dziewczyny nie obsługiwałam moich klientów w klubie na piętrze, tylko w mieszkaniu. Jako ta młoda i atrakcyjna miałam większe prawa, wybierałam najlepszych klientów, często dostawałam premie. Z drugiej strony nigdy się tez nie buntowałam, zawsze byłam posłuszna i na wszystko się godziłam. W pracy byłam zwykłą prostytutką, a poza jej drzwiami matką i żoną. Michał niczego się nie domyślał, ja zdołałam spłacić kredyty. Pomysł jego firmy niestety nie wypalił i Michał zaczął pracować jako taksówkarz. Dość dobrze nam się powodziło, ale raczej bardziej ze względu na mnie. Potrafiłam wyciągnąć nawet trzy, cztery tysiące na miesiąc. Michał myślał, że to awanse. Dla niego pracuję jako kierowniczka zmiany w supermarkecie w mieście odległym o 50 km.
Pewnie myślicie, że jestem zwyczajną dziwką, bo nie dość, że to zaczęłam, to jeszcze to dalej robię. Ale nie widzę sensu, żeby przestać. Tam mam pozycję, swoich stałych klientów, to już mój świat i moje życie. Po co mam rezygnować? Po to, żeby być fryzjerką za 1/3 tego co mam teraz? Albo kasjerką, którą wszyscy mają za nic? Ja tak nie chcę. Nie chcę być znowu pomiatana tak, jak wtedy, jako dwudziestolatka z dwójką dzieci i mężem nieudacznikiem. Niestety, boję się, że oni się w końcu dowiedzą, moje dzieci rosną, a ja chcę je chronić. Ostatnio wpadłam na pomysł, który mógłby rozwiązać tę całą sytuację. Oglądałam kiedyś program, gdzie takie prostytutki jak ja mówiły o tym swoim mężom. Przyznawały się do tego, co robią, a oni to tolerowali. Zastanawiam się, czy i ja tak powinnam zrobić. Boję się jednak, że gdy wyjawię Michałowi prawdę, on mnie zostawi i upokorzy przed całym światem. Co robić? Czy to sytuacja bez wyjścia? Płacze teraz ze zwykłej bezsilności, bo naprawdę wydaje mi się, ze nie ma dobrego rozwiązania. Jeśli mu nie powiem, on może się kiedyś dowiedzieć i nasze dzieci również. Jak zrezygnuję, będziemy mieć za mało pieniędzy i znowu będziemy się kłócić.
Papilotki, proszę o pomoc. Widziałam w komentarzach, ze jest tu wiele rozsądnych, życzliwych kobiet. Pomóżcie! Błagam, czy powiedziec mu prawdę? Czy on mi wybaczy?
Dziękuję.
Ilona"
Od redakcji: Na prośbę autorki listu, wszystkie imiona zostały zmienione.
Piszcie do nas: [email protected].