Drogie Czytleniczki,
Błagam Was, powiedzcie mi, co mam zrobić. Czy to co czuję jest głupie? Czy jest sens robić sobie nadzieję? Jeśli moje marzenie się spełni, będę szczęśliwsza niż Kopciuszek na balu.
Dziś mam 25 lat, ale tak naprawdę w moim sercu wszystko zatrzymało się 12 lat temu, kiedy w szóstej klasie poznałam pewnego chłopaka. Mieliśmy wtedy po 13 lat i kończyliśmy podstawówkę. On był nowy w klasie i bardzo szybko się w nim zakochałam. Taka pierwsza, niewinna miłość. On podobał mi się z wyglądu i stylu, taki rozczochrany chłopak z plecakiem przewieszonym przez jedno ramię. Jego rodzice są lekarzami, więc była zamożny, fajnie się ubierał, wyjeżdżał na wakacje, był przywożony do szkoły BMW. Każda z moich koleżanek się za nim ogladąła.
Pierwszy raz złamał mi serce w pierwszej gimnazjum, kiedy zobaczyłam jak na dyskotece szkolnej, na którą szykowałam się całe popołudnie, on tańczy z naszą koleżanką z klasy – taką klasową ślicznotką. Potem oczywiście „chodzili ze sobą”. Ona była ładna, ale głupiutka, więc „związek” się rozpadł. Wiem, że to co piszę, brzmi głupio, bo byliśmy dzieciakami, ale nie uwierzę, jeśli mi powiecie, że nie zakochałyście się w gimnazjum w nikim!
Ja i on bardzo się lubiliśmy, ale on zawsze traktował mnie jak taką kumpelkę, której się zwierza ze swoich innych związków. Chodził na treningi koszykówki, wpadła mu w oko jakaś dziewczyna z lekkoatletyki, która odbywała się równolegle na tej samej hali. A ja naiwna mu tak świetnie doradzałam, że zaczęli się spotykać i trwało to rok. Później była kolejna ładna buzia – dziewczyna, która ciągle startowała w konkursach piękności dla nastolatek, młodsza od nas. Ale ja ciągle sobie tłumaczyłam, że jeszcze mój los się odmieni, tylko muszę być cierpliwa.
Pod koniec gimnazjum bardzo się stresowałam. Wiedziałam, że jeśli chcę utrzymać z nim kontakt, muszę iść do tego samego liceum. On uczył się lepiej niż ja, ale spięłam się, napisałam test gimnazjalny bardzo dobrze i jakoś się udało. On poszedł na profil ścisły, ja na humanistyczny, ale najważniejsze, że mieliśmy ze sobą kontakt. Szkolne wycieczki, wspólne wagary itp. Jego związki zaczęły być trwalsze, a ja wciąż czekałam. Wciąż zaciskałam zęby i miałam nadzieję, że mój los się odmieni. Całe 3 lata liceum były podobne, a po maturze znów pojawił się stres. Co dalej? Jak nie stracić go z oczu?
On nigdy nie krył, że interesuje go tylko Warszawa. Ja bałam się, że nie dostanę się na jakiś bardziej oblegany kierunek, więc złożyłam papiery też na kilka bardziej szajsowych, byle tylko wyjechać razem z nim. Jakoś się udało, ale w październiku czekało mnie wielkie rozczarowanie. Prawie się nie widywaliśmy, on na Politechnice ciągle się uczył, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Wpadaliśmy na siebie czasami w weekendy, jak akurat tak się złożyło, ze razem wróciliśmy do rodziców. Było ciężko, brakowało mi go i ciągle, non stop o nim myślałam.
Pewnie się zastanawiacie, czy miałam w tym czasie kogoś. Miałam. Nie chciałam umrzeć jako dziewica, więc przespałam się z kimś, kiedy miałam 20 lat. Musiałam to zrobić. Nawet po to, żeby w przyszłości, kiedy trafię do łóżka z nim, nie było wtopy. Ale nigdy nie byłam w związku. Tzn. nie spotykałam się z żadnym facetem dłużej, nie lubię chodzić na randki, bo jedyna randka o jakiej marzę, to randka z nim.
Mam już 25 lat i wciąż go kocham. Widzę jak się zmienia. Jak z nastolatka przeistoczył się w mężczyznę. I podoba mi się coraz bardziej. Jest seksowny, pociągający i inteligentny. Skończył studia, zaczął pracę, wiem, że zajdzie bardzo daleko. Tak bardzo bym chciała, żeby dzielił swoje szczęście ze mną. Ciągle o nim myślę, coraz więcej, coraz częściej. I coraz bardziej mi smutno. Na jego facebooku znam wszystko na pamięć, zaglądam na jego profil codziennie, śledzę komentarze. To chyba obsesja.
Wiem, że teraz jest sam. Mówił mi, że z ostatnią dziewczyną rozstał się, bo coś się wypaliło. Ale szuka, wciąż szuka miłości. Tak jak ja. Ale on nie wie, że jest moją pierwszą i jedyną miłością. Co ja mam zrobić?
Gosia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.