Drogie Panie, Czytleniczki,
W czerwcu moja córka idzie do pierwszej komunii. Mi się nie przelewa na tyle, żeby stać mnie było na imprezę w knajpie, więc planowałam wyprawić obiad dla najbliższej rodziny w domu. Uznałam, że jakis rosołek, dobre mięsko, ziemniaczki, sałatka i deser oraz alkohol w zupełności wystarczą. ALE…
Natalia chodzi do szkoły i ma kontakt z innymi dziećmi. W jej klasie WSZYSCY będą mieć imprezy w restauracjach. I ona zazdrości. Nawet jak ja jej tłumaczę, że obiad domowy lepszy i smaczniejszy niż tłuste jedzenie w zajeździe, to ona mi nie wierzy i się mnie pyta, czy my jesteśmy biedne.
Do tego doszły zaproszenia na dwie komunie z rodziny, które są maju – obie w restauracjach. Jedna w naszej okolicy, druga w Warszawie. No i się boję, że Natalia pojedzie, zobaczy, jak się ludzie bawią na luksusowo i jej się przykro zrobi.
No i pomyślałam, że chyba z banku. Ale trochę się boję. To jakieś tam zobowiązanie finansowe jest, a czy mnie na to stać? A co będzie jak pracę stracę? Sama dziecko wychowuję, wolałabym na lodzie nie zostać. Jak się uprę, to dostanę, np. szybką pożyczkę, ale to przecież strach brać, tyle się słyszy o tych windykatorach i sprawach u komornika.
I tak sobie myślę, czy brnąc w to, czy wytłumaczyć Natalii, jak sprawa wygląda. Nie chcę też, żeby dziewczynka się wstydziła w szkole. Pewnie dzieci będę wymieniać się wrażeniami, opowiadać, które gdzie miało imprezę, a ona co powie? Że po mszy do domu wróciła? No wstyd i ja to rozumiem.
Kamila
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także:
Chłopak nalegał, bym zdradziła, z iloma spałam. Powiedziałam mu. On jest w szoku.
Zaczęłam się dowiadywać, jak to wygląda u nas w mieście i okazało się, że jakbym się postarała, to jeszcze można coś zaklepać, bo się jedno wesele nie odbędzie z jakiegoś powodu, więc w niedzielę zamiast robić poprawiny będą mogli wyprawić komunie Natalce, ale to kosztuje.
Nawet jak ograniczyłam listę gości do minimum, wychodzi, że musiałabym zapłacić 3 tysiące. Do tego, w takich miejscach trzeba dziecko przebrać w elegancką sukienkę, a nie w domowy strój. Czyli dodatkowe 200 złotych. I jeszcze jakiś prezent wypadałoby własnej córce dać – może nie kasę, bo to od rodziny dostanie, ale np. rower albo coś z biżuterii. Jak by nie liczyć, 4 tysiące trzeba mieć. A skąd to brać?