Czy jest coś złego w tym, że korzystam ze swojej młodości i urody? Chyba nie. Gdybym była modelką, pozowała do zdjęć w bieliźnie albo nawet rozbierała się przed obiektywem, pewnie zdania byłyby podzielone, ale większość uznałaby, że skoro ja czuję się z tym komfortowo, a ktoś chce moje zdjęcia oglądać, to moja sprawa. Dlaczego więc atmosfera gęstnieje, kiedy w grę wchodzi seks. Uprawianie seksu nie w następstwie gorącej miłości, a z powodu pożądania oraz dla pieniędzy.
Dziś mam dwadzieścia kilka lat, ale kiedy zaczynałam, miałam 19. Był listopad, byłam na pierwszym roku studiów. Szłam sobie Marszałkowską, przed chwilą wyszłam z H&M i zamierzałam zejść do przejścia podziemnego, żeby metrem wrócić na Kabaty, gdzie wynajmowałam z dwiema koleżankami mieszkanie. Już byłam prawie przy schodach, gdy podszedł do mnie pewien pan. Niezbyt wysoki, raczej krępy. Łysawy, na pierwszy rzut oka trochę obleśny, ale bardzo czysty i pachnący. Ładnie ubrany. Zapytał mnie, czy nie chciałabym dorobić do kieszonkowego. Nie wiedziałam wtedy o co chodzi, ale się domyślałam, co mi właśnie zaproponował.
Czułam, że w środku drżę. Myślałam – Boże, ten człowiek myśli, że jestem dziwką. Patrzyłam na niego przerażona, a ona dał mi wizytówkę z numerem telefonu i powiedział, że to moja decyzja. Wróciłam do domu i pierwsze, co zrobiłam, to zaczęłam szperać w Internecie. Na wizytówce było imię, nazwisko, firma. Okazało się, że to nie byle kto – pracował w międzynarodowej korporacji, był na wysokim stanowisku. Znalazłam w sieci nawet wywiad z nim. Zrobiłam to z ciekawości, nie zamierzałam się odzywać, ale wciąż myślałam o tym, ile mogłabym zarobić.
Po około tygodniu walki z własną ciekawością, wysłałam mu sms-a, bo jakoś tak krępowałam się zadzwonić. Napisałam, że to ja, dziewczyna z centrum i że mogłabym się z nim spotkać. Odpisał natychmiast, czy pasuje mi następnego dnia o 19 i podał miejsce – kawiarnię przy Nowym Świecie. Trochę się bałam, bo wydawało mi się, że mogłabym spotkać tam kogoś ze studiów, ale nie chciałam za bardzo kręcić i zgodziłam się.
Nie wiedziałam, w co mam się ubrać. Normalnie czy sexy? To była już późna jesień, więc założyłam czarne kozaki na obcasie, dżinsy i czarną marynarkę. Powabnie, ale nie jak dziwka, czyli ok. Strasznie się denerwowałam, ale byłam tez podekscytowana. Nie poszłam na ostatni wykład, żeby zdążyć wrócić do domu, a na Kabaty miałam daleko, wziąć prysznic (w sumie nie wiedziałam, co będę musiała robić), ubrać się. Nie stać mnie było wtedy na taksówkę aż do centrum, więc dojechałam metrem do Politechniki i dopiero tam zamówiłam taxi.
Za każdym razem spotykaliśmy się w innym hotelu. On wychodził po 22, ja mogłam zostać do rana, zjeść śniadanie w pokoju, wziąć kąpiel w wielkiej wannie. Zawsze też miał dla nie prezent. Płytę, książkę, bilety do teatru – dwa – dla mnie i kogoś, kogo chcę zabrać. To było miłe. Dzięki temu nigdy nawet przez chwilę nie poczułam się jak wywłoka. To było kulturalne i przyjemne. Poza tym okazał się ciekawym rozmówcą. Inteligentnym, potrafiącym słuchać. Interesował się mną. Wytworzyła się między nami taka specyficzna więź.
Nie, nie zakochałam się w nim, ale on blokował moje ewentualne związki. Wiedziałam, że kiedy zaczęłabym z kimś się spotykać, nie mogłabym kontynuować tej znajomości. Ale nikt nowy się nie pojawiał, a ja miałam stałe wynagrodzenie. Oprócz tego, że kupowałam sobie bieliznę itp. oraz chodziłam na manicure i pedicure, nie wydawałam więcej niż wcześniej. Nadwyżkę odkładałam. Dziś mam dzięki temu spore oszczędności.
Po dwóch latach zmieniłam sponsora. Tamten powiedział, że żona coś podejrzewa, że już nie możemy dłużej się spotykać, ale że chce mi kogoś polecić. Skontaktował mnie ze swoim kolegą, więc nie miałam przestoju. To mój drugi sponsor, z którym spotkam się na podobnych zasadach. Jest o kilka lat młodszy od tamtego, przystojniejszy. I więcej mi płaci. Obecnie zarabiam 4 tysiące. Łączy nas seks i przyjaźń. Czy może być lepiej?
Już na mnie czekał. Wyglądał lepiej niż kiedy się poznaliśmy. Był chyba prosto z pracy, bo miał na sobie garnitur. Na początku było trochę niezręcznie, ale on umiał poprowadzić tę rozmowę. Wyczułam, że to nie pierwszy raz jest w takiej sytuacji. Pytał mnie o moje zajęcia, plany na przyszłość, czy mam chłopaka.
Opowiadał o sobie – powiedział, że ma żonę i dziecko, ale że nie jest szczęśliwy, że potrzebuje przeżyć przygodę i że chciałby, abym ja mu w tym pomogła. Że jestem piękna, że od razu wpadłam mu w oko. Że on wie, że życie kosztuje. Że chciałby, abym została jego przyjaciółką. Że lubi ładnie ubrane, zadbane kobiety. Że kocha seksowną bieliznę. Perfumy. Biżuterię. I dlatego chciałby mi co miesiąc przelewać 3 tysiące złotych. W zamian oczekuje, że będę się z nim widywała raz w tygodniu w wyznaczonym przez niego miejscu. Była tylko jedna niemiła rzecz podczas tego spotkania. Zapytał się mnie czy jestem zdrowa…
Zgodziłam się. Nie myślałam o tym w ogóle w kategoriach prostytucji. Raczej eksperymentu. Pomyślałam, że się czegoś nauczę. Ostatecznie wcześniej miałam tylko jednego partnera – chłopaka, z którym byłam całe liceum. Umiałam to i owo, ale chciałam stać się boginią seksu. On mógł mi w tym pomóc + chciał mi za to płacić 3 tysiące! 3 tysiące za 4 spotkania w miesiącu, na których mam ładnie wyglądać. Szybko sobie przeliczyłam, że na stroje dla niego i kosmetyki wydam max 1000 miesięcznie. Reszta to czysty zysk.
Zawsze używamy prezerwatywy, ale ja nie biorę pigułek. Tylko raz miałam podbramkową sytuację. Gumka pękła, musiałam wziąć tabletki po. Było mu mnie szkoda. Po tym wszystkim dostałam od niego w prezencie tygodniową wycieczkę do Sztokholmu. Mogłam zabrać kogo chciałam, ale poleciałam sama. To był czas na przemyślenia, nabranie dystansu.
Prowadziłam kiedyś bloga, na którym opisywałam swoje życie. Nawet dosyć szczerze, bez zmyślania i dodawania sztucznej pikanterii. Wytrzymałam długo, mimo tych obrzydliwych komentarzy, które zostawiali frustraci albo niezaspokojone seksualnie nastolatki. Potem przestałam wrzucać nowe notki, chociaż bloga nie skasowałam. Lubię tam czasem wrócić, powspominać. To taki mój pamiętnik, tyle że nie ma ani kluczyka, ani nawet hasła. Każdy może wejść i zostawić obelgę. Ale spoko, na mnie to już nie robi wrażenia. Nigdy nie byłam jedną z tych dziewczyn, które biorą sobie przykre słowa do serca. Raczej śmiałam się z nich, myślałam, jak to łatwo rzucać k***** na prawo i lewo, jak się jest anonimowym.
Pozdrawiam,
Julia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także: