Jutro miną dwa miesiące od naszego ślubu. Pewnie dla większości z Was byłby to powód do ogromnej radości. Niestety nie dla mnie. Do ołtarza poszłam nie z miłości, nawet nie z wyrachowania. Tak się po prostu zdarzyło. Zaszłam w ciążę z facetem, który od lat był moim przyjacielem i sąsiadem. Niezobowiązujący seks, który sprawił, że moje życie legło w gruzach. Żałosne. J. nie panikował jak ja, bo przecież od zawsze się we mnie kochał. Latał za mną jeszcze w przedszkolu, a w liceum płakał w poduszkę, gdy spotykałam się z innymi. On jednak nadal czekał, wierząc że jego kolej jeszcze nadejdzie.
Tak się niefortunnie zdarzyło, że w ubiegłoroczne lato oboje wróciliśmy w tym samym momencie do rodzinnych domów. Ja z Łodzi, on z Warszawy. Ja kończyłam właśnie 3 rok studiów i leczyłam serce po rozstaniu z kolejnym nietrafionym facetem. On jak zwykle gotów, żeby o mnie zabiegać. Byłam zdruzgotana i przygnębiona, więc dałam się w to wszystko wkręcić. Nawet się nie spostrzegłam, już byliśmy w łóżku. Raz, drugi, trzeci… To był po prostu fajny, letni romans. Choć nasi rodzice – od lat zaprzyjaźnieni – wzięli to na poważnie i cieszyli się, że w końcu „mamy się ku sobie”. Planowali to w końcu od lat i z pewnością chcieli tego bardziej niż ja.
O tym, że jestem w ciąży dowiedziałam się miesiąc później. Miałam wyjechać na praktyki, ale wszystko się tak okropnie pogmatwało. Mama nie kryła radości, tata trochę poudawał, że nie odpowiada mu opcja dziecka przed ślubem, ale też cieszył się z pierwszego wnuka. Wspólnie zadecydowaliśmy, że nie będziemy na gwałt planować ślubu, tym bardziej że szła zima. Oleńka urodziła się pod koniec kwietnia, my już mieliśmy urządzony „stryszek” w domu moich rodziców. Wzięłam dziekankę, więc mogłam żyć jak typowa kura domowa. To byłam ja? Taka rewolucjonistka, najbardziej wyzwolona dziewczyna w klasie? Nie poznawałam się.
Jako że moi i jego rodzice chcieli, aby ślub był ogromny wydarzeniem w życiu naszego małego miasteczka, organizacja wesela pochłonęła kilka dobrych miesięcy. Nie miałam za dużo do gadania, bo wszystko zostało załatwione za nas. W takich chwilach po prostu przestawałam być sobą, wmawiałam sobie, że to jakiś koszmar, że mnie to nie dotyczy. J. widział, że go nie kocham i wcale nie interesuję się ślubem, ale on cieszył się, że w końcu dostanie mnie na własność.
Ten dzień w końcu nadszedł. Połowa sierpnia, słoneczna pogoda, bajkowa sukienka. Wszystko jak trzeba – pięknie, z polotem, ale bez tandety. Później wyjechaliśmy w podróż poślubną. Dwa tygodnie All inclusive, po prostu idealnie. Ale mi nie było do śmiechu. Każdego dnia budziłam się w objęciach faceta, którego nie kocham i nic nie było mi tego w stanie osłodzić.
Miesiąc temu spędziłam pierwszy od ponad roku weekend w Łodzi. Wyszłam z koleżankami do klubu, spotkałam się ze starymi znajomymi, poczułam się jak za starych dobrych czasów. A w poniedziałek, gdy załatwiałam formalności związane z powrotem na studia i przeniesieniem na zaoczne, poznałam kogoś, kto sprawił, że musiałam napisać ten list.
Nie chcę zagłębiać się w szczegóły, ale od razu między nami zaiskrzyło. Nie poszliśmy jeszcze do łóżka, ale on wie, że mam córeczkę. Nie przyznałam się do męża i ślubu. Obrączki przecież nie noszę, a mentalnie też jestem „wolna”.. .Rozmowy z nim, minimum czasu, które do tej pory razem spędziliśmy, dały mi wiele do myślenia. Mamy mnóstwo wspólnych tematów, takie samo patrzenie na świat. Zakochałam się. Wpadłam po uszy jak nigdy jeszcze…
Poważnie myślę o rozwodzie. Wiem, że wyklęłaby mnie cała rodzina i być może nie miałabym już czego szukać w moim domu i mieście. Ale czuję, że to może być miłość. Prawdziwa miłość na całe życie. A nawet jeśli nie, to chyba lepsze życie w zgodzie ze sobą niż z innymi.
W sumie już prawie podjęłam decyzję, ale… No właśnie, zawsze jest nutka zwątpienia i mała kruszynka, która leży obok mnie w łóżeczku.
Kasandra
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Wasze listy: Czuję się winna śmierci siostry, ale nikt o tym nie wie
Czy to na pewno był tylko nieszczęśliwy wypadek? Przeczytajcie bolesne i zagadkowe wyznanie Marty.
Decyzja należy do Ciebie: Czy przyjmowac drogie prezenty od starszego mężczyzny?
Gosia spotyka się z zamożnym, dużo starszym od siebie mężczyzną, który obsypuje ją podarunkami. Niektóre są naprawdę kosztowne.