Drogie Czytelniczki,
Jestem normalną, zupełnie zwyczajną dziewczyną. Zawsze mi zależało, żeby być po prostu sobą. Być wierną sobie. Pod każdym względem – i moralnym, i estetycznym. Nie ulegam zbyt łatwo wpływom, nie podążam ślepo za trendami. W modzie cenię sobie wygodę i prostotę. Stawiam na stonowane kolory i komfort. Myślałam, że nikomu to nie robi różnicy, ale ostatnio usłyszałam kilka szczerych i przykrych zarazem słów od mojego chłopaka.
W rozmowie o tym, co w sobie lubimy bardziej, a co mniej, a co nas po prostu drażni, wyznał mi, że chciałby żebym bardziej o siebie dbała. To znaczy nie pod względem higienicznym, ale raczej o ubiór. Powiedział, że marzy mu się żebym chodziła w szpilach, kupowała koronkową bieliznę, zakładała krótkie sukienki. A ja… nie wyobrażam sobie tego! To nie byłabym ja!
Z drugiej strony kocham go. Chcę by był szczęśliwy. Chcę mu się podobać, Ale czy ja mu się będę nadal podobać w swoich ciuchach. Do tego dochodzi jeszcze jeden problem. Nie za bardzo stać mnie na takie wydatki jak kompletna reorganizacja szafy… On tego pewnie za bardzo nie rozumie, bo wie że zarabiam nieźle, ale nie pojmuje, że wolę te pieniądze odkładać na coś większego niż przetracać na ciuszki…
Nie wiem, jak powinnam się zachować? Co mogę w sobie zmienić? Pewnie uznacie mnie za dziwadło, ale ja nigdy nie nosiłam stringów czy pończoch. To w ogóle nie są moje klimaty!
A jak on odejdzie? Do wymalowanej, sexy lalki? Wtedy się zapłaczę…
Bogusia
Na Wasze Listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także: