Drogie Babeczki,
Cieszę się, że mogę anonimowo zwrócić się do Was po poradę, bo przyznam szczerze, że stanęłam przez trudną, życiową decyzję. Chodzi mianowicie o to, że miesiąc temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży i nie wiem, co ze ślubem…
Od zawsze wiedziałam, że Łukasz to TEN JEDYNY. Jesteśmy ze sobą już 3 lata, kochamy się. Pół roku temu się zaręczyliśmy, ale nie ustaliliśmy terminu ślubu. Oboje jeszcze się uczymy (studiujemy) i chcieliśmy z tym poczekać aż znajdziemy pracę w zawodach i trochę się ustatkujemy. Wiadomo, po ślubie miało być dziecko. Kto to przypuszczał, że trafi się wcześniej…
O ciąży dowiedziałam się miesiąc temu, teraz jestem w drugim… Nie zwlekałam z podzieleniem się tą informacją z rodziną, wiedziałam, że muszą wiedzieć. Szczególnie nasi rodzice. Oboje pochodzimy z wierzących domów, gdzie do takich spraw jak Bóg, małżeństwo, macierzyństwo podchodzi się poważnie.
Zarówno moi, jak i Łukasza rodzice nalegają na szybki ślub. Uważają, że dziecko musi przyjść na świat w błogosławionej rodzinie, a nie w konkubinacie. Ja znowu chyba wolałabym brać ślub razem z chrzcinami niż iść do ołtarza z brzuchem… I tak ten ślub weźmiemy, ale czy na pewno teraz?
Żeby nasze mamy trochę się uspokoiły, zaczęłam szukać sali, pytać w kościele, szukać zespołu… Myślałam, że się okaże że nie ma opcji, że za późno. Ale nie. Niby wszyscy biorą śluby, niby nie ma miejsc, ale jak się chce to można wszystko. Trzy dni mi zajęło znalezienie wszystkiego – może nie tak jakbym sobie to wymarzyła, ale nie byłoby też źle… Tylko czy to ma sens tak na łapu capu?
Ślub mógłby się odbyć za 4 miesiące. Brzucha już bym nie ukryła. Zresztą zawsze mnie denerwowały takie zbrzuchacone panny młode w gorsetach. Łukasz, który na początku był po mojej stronie, zaczyna się łamać. Mówi „co nam szkodzi?”. No właśnie nie wiem, co nam szkodzi, ale inaczej to sobie wyobrażałam…
Gosia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także: