Drogie Czytelniczki,
Mam 26 lat i jestem najbrzydszą i najbardziej nieudaczną życiowo kobietą jaką kiedykolwiek mogłybyście poznać. Już jako dziecko nie byłam specjalnie urodziwa. Zawsze nielubiana i pulchna, ale w dość nieapetyczny sposób. Potem, w podstawówce, żeby nie musieć za bardzo się integrować, ciągle się uczyłam i czytałam książki. Przez to jak miałam 10 lat miałam już minus trzy dioptrie i nosiłam grubawe okularzyska.
W okresie dojrzewania burza hormonalne zrujnowała moje ciało i duszę doszczętnie. Byłam napuchnięta i zapryszczona, a do tego wiecznie rozdrażniona. Na domiar złego moja matka, zawsze najmądrzejsza na świecie, nie chciała iść ze mną do dermatologa, twierdząc, że trądziku się nie leczy.
Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy dostałam pierwszy raz okres. Cała szkoła o tym wiedziała. Ja dowiedziałam się ostatnia. Wszyscy się ze mnie śmiali. Byłam gruba i zdarzyło się to trochę za wcześnie. Mama nigdy ze mną nie rozmawiała o takich sprawach, byłam nieprzygotowana na to.
Studia. Poszłam na polonistykę. Sądziłam, że może tam znajdę jakichś wartościowych znajomych, ale znów się rozczarowałam. Teraz, żeby dostać się na studia nie trzeba być wybitnym umysłem. Osoby, które poznałam na uczelni były intelektualnymi odpadami maturalnymi, z którymi nawet nie miałam ochoty nawiązywać bliższych relacji.
I tak mi minęło pięć lat. Na czytaniu grubych knig. Skończyłam te nieszczęsne studia, ale pracy znaleźć nie mogłam. Nie dziwię się zresztą temu wcale – gdybym to ja miała zatrudniać, też nie wzięłabym brzydkiej, grubej, zakompleksionej dziewczyny z bliznami po trądziku na twarzy.
Tym sposobem mieszkam nadal z rodzicami, zalegam całe dnie w barłogu, ewentualnie przed komputerem, wyglądam jak krowa (opcjonalnie „świnia”), nie mam znajomych ani własnych pieniędzy. Moja matka się już do mnie nawet nie odzywa. No czasami mi powie, że jestem darmozjadem i wstyd jej przynoszę. Nigdy nie miałam faceta, z nikim nawet się nie całowałam.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic mi się nie chce. Nie mam motywacji, żeby wyjść z łóżka. Nie mam siły nawet na pójście do sklepu po bułki, a co dopiero myśleć o rozmowie kwalifikacyjnej. Nikt mi nie pomaga, bo nie mam żadnych przyjaciół. Nawet rodzice.
Magda
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także:
Wasze Listy: „Moja koleżanka robi z siebie pośmiewisko na Facebooku! Nie mogę tego wytrzymać!”
W siódmej i ósmej klasie dziewczyny miały pierwszych chłopaków, a ja tylko naukę. Niestety i tutaj zaczęły się kłopoty. Nie radziłam sobie tak dobrze, matematyka była za trudna, chemia zbyt skomplikowana, a fizyka nie do ogarnięcia. W efekcie zostawałam w tyle na każdym polu – i towarzyskim, i naukowym.
Kolejny bolesny okres to czas osiemnastek – już w liceum. Nie byłam na żadne imprezy zapraszana. Mogłam tylko w poniedziałki, po ich szalonych weekendach, słuchać pokątnie sprawozdań z przezabawnych urodzinowych przygód moich pseudoprzyjaciół.
Potem była studniówka. Byłam jedyną osobą ze szkoły, która nie miała partnera, więc i nie tańczyłam poloneza. Wcale nie miałam ochoty tam iść, ale matka mnie zmusiła, mówiąc że nie ma opcji, żeby ominąć pierwszy bal. Poszłam i mordowałam się, siedząc samotnie nad talerzem ze schabowym.