EXCLUSIVE: Mieszkałam z całą rodziną w jednym pokoju

Kamila żyła w niewielkim pomieszczeniu z rodzicami i trójką rodzeństwa.
EXCLUSIVE: Mieszkałam z całą rodziną w jednym pokoju
30.05.2015

Skazanemu, odbywającemu karę w więzieniu, przysługują minimum 3 metry kwadratowe powierzchni celi na osobę. Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom i Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu mówi nawet o 4 metrach kwadratowych. Tymczasem wielu naszych wolnych rodaków żyje na jeszcze mniejszej powierzchni. I tym nie przejmuje się już nikt. Zwykli i uczciwi ludzie mogą mieszkać nawet w najbardziej skrajnych warunkach i nie liczą na pomoc kogokolwiek.

Nasza rozmówczyni przyszła na świat jako pierwsza z czwórki rodzeństwa. Wczesne dzieciństwo wspomina bardzo pozytywnie. Choć było skromnie, niczego jej nie brakowało. Z roku na rok pogarszały się jednak warunki mieszkaniowe rodziny. Było ich coraz więcej, a do dyspozycji mieli wciąż kilkunastometrowy pokój w domu dziadków. Tak jest do dzisiaj. Gdyby Kamila nie miała możliwości wyprowadzki, wciąż żyłaby na małej przestrzeni z pięcioma osobami.

W rozmowie z nami opowiada o ogromnym problemie, który przez większość z nas jest zupełnie pomijany. Ona przeżyła to na własnej skórze i mówi wprost – w takich okolicznościach trudno wyrosnąć na normalnego i radosnego człowieka.

nastolatka

Papilot.pl: Gdzie aktualnie mieszkasz?

Kamila: Dzięki przyznaniu mi specjalnego stypendium, poza socjalnym, mogłam przenieść się na studia do większej miejscowości. Od października mieszkam w akademiku z dwoma koleżankami. Warunki trudno nazwać luksusowymi, ale każda ma swoje łóżko, pokój jest z łazienką, duża wspólna kuchnia na piętrze. Bardzo dobrze mi się tutaj żyje. Nigdy nie miałam takiej swobody.

Wywodzisz się ze sporej rodziny, która nie za bardzo miała się gdzie pomieścić...

Urodziłam się jako pierwsza z całej czwórki, więc dopiero z czasem zaczęło być ciasno. Pamiętam jeszcze moment, kiedy mieszkałam tylko z mamą, tatą i młodszym bratem. Potem pojawiła się jeszcze dwójka, a pokój wcale się nie powiększył. Obok dziadkowie, też ściśnięci w małej klitce. Po śmierci dziadka babcia miała do dyspozycji własny kąt.

Nie przeszkadzało ci to?

Pierwsze lata wspominam dobrze. Nawet się cieszyłam, że jesteśmy tak blisko siebie. Potem człowiek dorasta, widzi jak mieszkają jego koleżanki i koledzy, a wtedy pojawiają się wątpliwości, czy to do końca normalne.

nastolatka

I co dzisiaj myślisz na ten temat?

To jednak nienormalne, bo nie da się normalnie żyć w takich warunkach. Człowiek potrzebuje przestrzeni i świętego spokoju, kiedy chce coś zrobić albo po prostu się wyluzować. Ja ciągle miałam kogoś na głowie, a reszta miała na głowie mnie. Po przeprowadzce do akademika jest mi na pewno lepiej, ale na początku czułam się dziwnie. Tak cicho, tyle miejsca...

Opiszesz nam, jak wyglądał wasz rodzinny pokój?

To było kwadratowe pomieszczenie przyklejone bezpośrednio do małego pokoju babci. Obok była kuchnia, ale też niewielka. Trudno było tam gotować dla tylu osób, a co dopiero znaleźć miejsce, żeby usiąść i zjeść. Całe życie rodziny toczyło się w tym jednym pokoju. Rodzice spali na rozkładanej wersalce. Obok było łóżko z wysuwaną szufladą, w której też był materac. Na nim spałam ja i siostra. W kącie stało łóżko piętrowe dla brata i siostry. Przy ścianie niewielki stolik, dwie duże szafy, mały telewizor. Tak to mniej więcej wygląda.

Jak można w takich warunkach spać albo odrabiać lekcje?

Nie jest to łatwe, ale przez lata wypracowaliśmy jakiś system. Wszystko robiliśmy o ustalonych godzinach.

nastolatka

To znaczy?

Cała rodzina kładła się spać po 21, bo tylko w ten sposób można było się wyspać. Gdyby ktoś świecił światło albo chodził po pokoju, to reszta nie uśnie. Lekcje odrabialiśmy ma zmianę, ale jak nie było miejsca, to uczyłam się na podłodze. Wstawaliśmy też o tej samej godzinie. Tata budził się po 6 do pracy, więc siłą rzeczy reszta to słyszała. I tak było od zawsze, jak tylko pamiętam. Aż do mojego wyjazdu na studia.

Opisałaś nam pokój i kuchnię, a co z łazienką?

Jako takiej łazienki nie było. Tak naprawdę była to część kuchni oddzielona zasłoną. Mieliśmy bieżącą wodę, ale tylko zimną. Kąpiel odbywała się tylko w te dni, kiedy paliliśmy w piecu. Przez cały dzień stały na nim wielkie garnki z wodą i dzięki temu było co wlać do wanny. Ta stała luzem.

Nikogo nie interesowały warunki, w jakich żyjecie?

Gmina się tym nie przejmowała, bo takich rodzin jest u nas o wiele więcej. Wolnymi lokalami dla potrzebujących nie dysponują, więc nawet nie poruszają tego tematu. Rodzice też nie chcieli robić z siebie ofiar losu.

nastolatka

Jakie były Wasze największe codzienne problemy związane z życiem na tak małej przestrzeni?

Kłopotem była na pewno poranna i wieczorna toaleta. Trzeba było czekać w kolejce. Spanie dokładnie w tych samych godzinach każdego dnia też mnie denerwowało. Czasami chciałam coś sobie poczytać albo obejrzeć film, ale reszta już się kładła, więc musiałam robić to samo. Nigdy nie jedliśmy obiadu przy jednym stole, tylko każdy w swoim koncie, bo brakowało miejsca na duży stół. To musiał być też spory problem dla rodziców, bo w takich warunkach nie ma szans na intymność.

Babcia wam pomagała?

Tyle, ile mogła. Pokoju nie była w stanie nam powiększyć, więc jak widziała, że mamy już siebie dosyć, to na chwilę brała część z nas do siebie. Tak żebyśmy mogli odpocząć. Ale u niej warunki też nie lepsze – jedna wersalka, meblościanka. Za to bardzo często gotowała i chociaż o to rodzice nie musieli się martwić.

A co w momentach, kiedy nie trzeba chodzić do szkoły? Spędzałaś całe dnie z rodzeństwem w jednym pokoju?

W czasie ferii domowych nie było wyjścia, ale latem większość czasu siedzieliśmy przed domem. Tam tata postawił ławkę, stół. Jak tylko było ładnie, to cały dzień tam przesiadywaliśmy.

nastolatka

Czego najbardziej ci brakowało, kiedy byłaś zmuszona do mieszkania na niewielkiej powierzchni z tyloma osobami?

Na pewno nie było nudno, ale poza tym nie widzę żadnych innych zalet. Nie było ani chwili spokoju. Jak ktoś chorował, to potem szybko cała reszta się zarażała. Żadnej intymności. Szczególnie trudne musiało to być dla mojego brata, bo był jednym facetem poza ojcem. Kiedy tata był w pracy, był skazany na towarzystwo mamy i 3 sióstr. Ogólnie mówiąc, to nie są warunki do normalnego życia.

Czułaś się nieszczęśliwa?

Na rodzinę zawsze mogę liczyć, więc tego nie powiem. Czułam się trochę przybita i gorsza od rówieśników. Oni mieli własne pokoje i święty spokój. Mi tego przez 19 lat brakowało.

A jakiś pozytyw tej sytuacji?

Na pewno mobilizuje mnie to do tego, żeby jak najlepiej skończyć studia i jeszcze w ich trakcie znaleźć pracę. Nie mam możliwości powrotu do domu. Nie po tym, kiedy zasmakowałam życia w nieco lepszych warunkach. Na wakacje niestety się tam nie wybieram.

Polecane wideo

Komentarze (39)
Ocena: 5 / 5
Bezzennosc (Ocena: 5) 12.08.2023 18:16
Mieszkamy w 1 pokoju w 3 u moich rodziców a zaraz urodzi się 2 dziecko. Obok w pokoju mieszka siostra która dostała od rodziców całe mieszkanie ale w nim nie mieszka. Woli wydawać kasę na siebie niż na remont. Obok pokój rodziców. I co? Jakbysmy my dostali to mieszkanie to już DAWNO BYŚMY MIESZKALI JAK CYWILIZOWANI LUDZIE A NIE JAK PSY W KLATCE! Dziś ojciec mi powiedział ze to normalne ze tak mieszkamy bo on ze swoją matka mieszkał na kupie, ale już z moja mama mieszkał normalnie bo dostał od babci 2 pokoje. My mieszkalysmy obok w jednym. Gdzie tu sprawiedliwość??? Biedni są tacy ludzie
odpowiedz
Patolka (Ocena: 5) 05.05.2018 18:23
Czytam to i jest mi zwyczajnie przykro, że w tym kraju nie ma możliwości żyć po ludzku. Dzieliłam pokój z bratem, potem zostałam z niego "wyprowadzona". Do matury uczyłam się przy oknie w kuchni, bo nawet stolika nie miałam. Wtedy obiecałam sobie, że moje dzieci nie będą tak miały, a ja sama zaraz po maturze wyprowadzę się jak najdalej. Niestety... Pracy wtedy nie było. Potem poznałam faceta, który pięknie kłamał. Minęło prawie 15 lat, a ja nadal tkwię w tym cholernym pokoiku, tylko teraz z dwójką dzieci. Nigdy sobie nie wybaczę, że nie dotrzymałam danego sobie przed laty słowa. Nie stać mnie w tej chwili nawet na wynajem. Sama siebie nazywam patologią, bo takie mieszkanie na kupie (w jednym mieszkanku z matką i bratem) nie jest normalne. Mam nerwicę, którą leczyłam. Teraz będę składała podanie o mieszkanie komunalne i mam nadzieję, że moje największe marzenie się spełni, moi synowie będą żyć jak normalni ludzie, a ja w końcu wyjdę z tego bagna.
odpowiedz
aqq (Ocena: 5) 21.07.2015 22:46
I ja tak mieszkałem, jeszcze w latach 90-tych. Pokój 13 metrów, do spółki z bratem i rodzicami.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 31.05.2015 22:38
Ja śpię w jednym pokoju z siostrą (jedno łóżko) matka z 15 letnim bratem i dwójka braci razem. Plus do tego dwa psy bo matka ma jebca na ich punkcie. Kiedyś spał jeszcze z nami ojciec (matka brat i ojciec). Lepiej nie mam od autorki
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 31.05.2015 17:14
Całe życie mieszkałam z kimś w pokoju, jako dziecko z matką, jako nastolatka z bratem, jako studentka z koleżanką a teraz mieszkam z chłopakiem i w zasadzie stwierdzam, że z jedną bliską osobą w pokoju mieszka się naprawdę dobrze. Ale ich tam było 6! To już nie jest normalne...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie