Pierwszą część reportażu – historię Edyty - możesz przeczytać tutaj.
Olga zawsze należała do najpiękniejszych dziewczyn w szkole – szczupła, ale nie chuda, z pełnym biustem i długimi nogami, potrafiła zawrócić w głowie niejednego kolegi. To, jak działa na facetów, zauważyła już jako 16-latka, odkrywając, że nic nie rozpala męskiej wyobraźni tak bardzo jak krótka spódniczka i głęboki dekolt. Mimo powodzenia jakim się cieszyła, płeć przeciwną trzymała na dystans, po cichu marząc o wielkiej, romantycznej miłości. Na randki zaczęła umawiać się dopiero w trzeciej klasie liceum, ale każde spotkanie kończyła z mocnym postanowieniem: nigdy więcej. Rówieśnicy wydawali jej się okrutnie niedojrzali, naiwni i nadęci. Podczas gdy koleżanki zazdrościły jej spotkań z dziećmi miejskiej elity, Olga nie przestawała snuć wizji szczęśliwej przyszłości u boku doświadczonego mężczyzny, który mógłby być dla niej oparciem. Bezpieczeństwa Olga łaknęła bowiem jak mało kto – po przedwczesnej śmierci matki, jako 10-latka musiała przejąć rolę gospodyni domowej i zająć się młodszym rodzeństwem. To ona gotowała obiady, myła podłogi i przygotowywała śniadanie dla wyczerpanego ojca, wracającego z nocnej zmiany z fabryce.
- Nie miałam czasu ani na imprezy, ani na naukę. Musiałam wybrać – albo młodsze siostry, albo własne życie. Zupełnie odpuściłam sobie szkołę, wiedziałam, że nie mam szans na zdanie matury. Bywały chwile, kiedy zupełnie traciłam poczucie sensu życia, czułam się do niczego. Moi koledzy z klasy zaczynali studia, a moje życie – tak mi się przynajmniej wydawało – sprowadzało się do obierania ziemniaków. I wtedy do sąsiedniej klatki wprowadził się Piotr – młody, elegancki blondyn pracujący na etacie nauczyciela angielskiego w jednym z naszych ogólniaków. Gdy go zobaczyłam, od razu pomyślałam, że to ktoś, o kim od dawna marzyłam.
Ich pierwsze spotkanie nie należało do kategorii tych „jak z bajki”. Olga wieszała właśnie na balkonie pranie, gdy usłyszała ciepły, męski głos z dołu. Wystarczyła chwila, aby zrozumiała, że w końcu, po dwóch miesiącach ukradkowych spojrzeń i zdawkowych rozmów w sklepowej kolejce, on w końcu odważył się zaprosić ją na kawę. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie, a dokładnie rok i trzy tygodnie po pierwszej randce, para stanęła na ślubnym kobiercu. Olga wiedziała, że oto właśnie wkracza w nowy etap – byli młodzi, piękni, niczego im nie brakowało. Piotr po szkole dorabiał jako korepetytor, a w weekendy pracował jako tłumacz. W końcu, po raz pierwszy w życiu, Olga poczuła się naprawdę szczęśliwa. Miała przy sobie ukochanego mężczyznę, nie musiała liczyć każdego grosza, była kochana. Piotr potrafił całymi wieczorami zasypywać ją komplementami, chwaląc jej nieprzeciętną urodę, grację z jaką się porusza i wdzięk, z jakim się uśmiecha…
Po pięciu latach małżeństwa, gdy siostry Olgi podrosły, Piotr zapragnął własnego dziecka. Olga od początku podchodziła do tego pomysłu sceptycznie – chciała poczekać jeszcze 2-3 lata, pobawić się, zwiedzić świat. Do tej pory sporo podróżowali, nie mieli żadnych zobowiązań, żyli tylko dla siebie. Ugięła się jednak pod prośbami męża, bo wiedziała, że w ten sposób spełni jego marzenia o pełnej, kochającej się rodzinie.
- Piotr skakał z radości, gdy przyniosłam mu zdjęcie USG. Spodziewaliśmy się dziewczynki i to był chyba najszczęśliwszy dzień w jego życiu. Ja za to od samego początku ciąży czułam się koszmarnie. Na zmianę miałam albo napady głodu, albo ataki mdłości. Już w piątym miesiącu ważyłam 15 kg więcej niż przed ciążą i nie mogłam oglądać się w lustrze. Byłam brzydka, ogromna, bezkształtna, żałosna. Wypłakiwałam się w poduszkę, żałując zniszczonej figury i idealnych wymiarów. Często wspominałam wtedy moją mamę. Ona też straciła kondycję po ciąży, a co gorsze, nigdy nie udało jej się wrócić do sylwetki z młodości. Bałam się, że mnie też to czeka.
Niestety, obawy Olgi potwierdziły się i mimo wielu prób, nie udało jej się zrzucić zbędnych kilogramów po porodzie. Czuła się niepotrzebna, samotna i sfrustrowana, a winą za swoje cierpienie zaczęła obarczać córeczkę – Klaudię. Lekarze zaobserwowali nawet u niej pierwsze symptomy depresji poporodowej i skierowali na psychoterapię.
Dzisiaj, dwa lata po urodzeniu dziecka, Olga z tęsknym wzrokiem przegląda zdjęcia z miodowego miesiąca. W różowym bikini wygina się pod egipską palmą - jest szczupła, zgrabna, pięknie opalona i nie potrafi się już rozpoznać w tej dziewczynie sprzed lat.
- Wiem, że nigdy nie odzyskam tamtego ciała. Dzisiaj szpecą je rozstępy, tłuszcz, cellulit. Mam nadwagę, która utrudnia mi poruszanie się, nawet jazdę na rowerze, po prostu codzienne życie. Nie lubię się już stroić dla męża, rzadko wychodzę z domu, ukrywam się przed światem. Mój Boże, nie pamiętam nawet, kiedy byłam na zakupach, kupiłam sobie coś ładnego! Najgorsze jednak, że Piotr też mnie odtrącił. Najważniejsza jest dla niego Klaudia, ja zeszłam na drugi plan. Czasami odnoszę nawet wrażenie, że mąż się mnie wstydzi i nie chce się ze mną pokazywać w towarzystwie. Co innego Klaudia – jest ślicznym, mądrym dzieckiem, nią można się pochwalić. Do tego obrazka potrzeba jeszcze idealnej żony z idealnymi wymiarami. Boję się, że Piotr mnie w końcu zdradzi i zostawi, bo przecież nie ma nawet ochoty na seks ze mną… Ciąża zniszczyła mi nie tylko sylwetkę. Zniszczyła mi życie. – opowiada ze łzami w oczach Olga.
Lilka Tylman
Zobacz także:
Wyszłam za mąż przed maturą (1)
Wyszłam za mąż przed maturą (2)