Historie Życiem Pisane: Odnalazłam miłość po latach

Małgosia wiodła wygodne życie u boku dobrze zarabiającego męża. Do czasu, gdy na jej drodze stanął Andrzej, dawny kolega z podwórka, a u Wojtka, wieloletniego partnera, zdiagnozowano raka.
Historie Życiem Pisane: Odnalazłam miłość po latach
Histo
26.02.2010

Miłość odnalazła je trochę za późno, dając jeszcze jedną szansę na chwilę szalonego zakochania. Dla niej są w stanie zaryzykować wszystko, bo - jak same mówią – takie uczucie zdarza się tylko raz…

Historię Hanny, która odeszła od męża, do odszukanego na Naszej Klasie pierwszego chłopaka, możesz przeczytać tutaj.

Małgorzata, 39 l. Pierwsze uczucie wróciło, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Mimo, że boi się zaangażować, nie skreśla żadnej z możliwości.

Małgosia do dziś pamięta dźwięk kropel deszczu uderzających o kuchenny parapet, gdy rodzice oznajmi jej, że muszą przeprowadzić się do innego miasta. 14-letnia wówczas siódmoklasistka nie przejmowała się jednak ani zmianą szkoły, ani koniecznością spakowania po raz kolejny walizek – wychowana pod skrzydłami ojca-wojskowego, była nauczona że nic w życiu nie jest stałe, a podróże za chlebem są jego nieodłącznym elementem. Strużkę łez spływającą po policzku wzbudziła natomiast myśl o Andrzeju, koledze z podwórka, dziecięcym towarzyszu zabaw, kompanie nocnych pogawędek o wszystkim i o niczym, przyjacielu na dobre i na złe.

- Zrozumiałam, że to o czym skrycie marzyłam, nigdy się nie spełni. Podkochiwałam się w nim i wciąż wierzyłam, że on spojrzy na mnie jak na dziewczynę, a nie tylko koleżankę z bloku. Przeprowadzka miała wszystko skreślić, miała skreślić moje nastoletnie marzenia o pierwszym chłopcu. – Obiecywali sobie, że będą utrzymywać kontakt. Na początku pisali regularnie, raz w tygodniu telefonowali, ale to już nie były te wieczorne szepty na podwórkowej ławce, ekscytujące zabawy w podchody czy dzielenie się najsmaczniejszą na świecie oranżadą kupioną „na kreskę” w osiedlowym sklepiku. Odległość i upływający w zastraszającym tempie czas sprzyjały zapominaniu o nigdy niespełnionej miłości. O miłości, która nie miała szansy rozkwitnąć.

Małgosia ani się spostrzegła, jak w białej bluzce, zestresowana szła na maturę. Ku swojemu zdziwieniu, stojąc przed komisją egzaminacyjną, nie myślała o zadaniu z chemii, które miała rozwiązać, nie tęskniła za czekającym na nią za drzwiami Wojtkiem, ale dumała o Andrzeju, borykającym się gdzieś tam daleko ze swoim egzaminem dojrzałości. Postanowiła się do niego odezwać. – Byłam załamana, gdy okazało się, że on już tam nie mieszka. Ogarnął mnie smutek i wściekłość jednocześnie! Jak mógł mi nie napisać o zmianie adresu! Potraktowałam to jak zdradę. Chciałam o nim zapomnieć, a u boku Wojtka nie było to takie trudne. Przystojny, dobrze wychowany, z doskonałymi perspektywami na przyszłość. Ja miałam iść na farmację, on na zarządzanie. Jego rodzice mieli rodzinną firmę spożywczą, więc malowała się przed nami świetlana przyszłość.

Realizacja życiowych planów szła im w duecie jak z płatka. Los sprzyja zdeterminowanym, ambitnym ludziom, o czym wspólnie każdego dnia się przekonywali. Dzień po dniu, Małgosia zapomniała o Andrzeju, aż pozostało po nim tylko nikłe wspomnienie zacierane przez świeże emocje związane z przygotowaniami do ślubu, obroną pracy magisterskiej, a później – przyjściem na świat pierwszego dziecka. – Pierwsze miesiące po ślubie były piękne, wieczory gdy otuleni kocem wybieraliśmy imię dla rosnącego we mnie malucha, jeszcze piękniejsze. Czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Ktoś tam na górze naprawdę nad nami czuwał, ciągle zastanawiałam się, jak to możliwe, że mamy taką dobrą passę…

Gdy mała Zosia szła do szkoły, Gosia i Wojtek zdali się wyczerpać swoje pokłady szczęścia. – Wojtek zaczął źle się czuć. Dręczyły go wieczne bóle głowy, nudności. Na początku sądziliśmy, że to efekt przepracowania – na jego barkach była wówczas firma ojca, ale badania lekarskie jak na dłoni wykazały nowotwór. Guz mózgu pożerał mojego męża od środka, zabierając jemu radość życia, mnie ukochanego, a naszej córeczce ojca.

Wojtek trafił na oddział onkologiczny i wyczerpany silną chemioterapią żegnał się z życiem i żoną, leżąc bezsilnie na szpitalnym łóżku, przy którym całe noce czuwała Gosia. Gdy nad ranem, po kolejnej drzemce porwanej na strzępki, schodziła do szpitalnego bufetu po kawę,  nie mogła uwierzyć własnym oczom. - Na schodach minął mnie lekko przygrabiony, młody mężczyzna, niewyspany, taki wczorajszy. Wyglądał inaczej, ale nie miałam wątpliwości – to był Andrzej! Krzyknęłam „Boże, to ty!” i on po chwili także mnie rozpoznał. Przyznaję, okoliczności spotkania po latach raczej przykre, ale przypadek zdecydował za nas. Okazało się, że na tym samym oddziale, co mój mąż leżała jego matka. Trudno mi było rozpoznać zawsze wesołą panią Marszałkową w tej obolałej, pomarszczonej staruszce. Tamtego poranka, cała nasza trójka patrząc na siebie, wiedziała, że nadszedł czas pożegnań…

Dwa miesiące później 38-letnia Małgosia, trzymając Zosię kurczowo za rękę, szła za trumną męża. I znów z jej oczu płynęły łzy, choć sądziła, że wszystkie już wypłakała, że wysuszyła już te słone jeziora. – Po pogrzebie rodzina przyszła do naszego domu, a ja zamiast jakkolwiek ich ugościć, ryczałam jak szalona. Dopiero wtedy tak naprawdę do mnie docierało, co się wydarzyło. Byłam młodą wdową, tęskniącą za każdą minutą w ramionach ukochanego mężczyzny.

Zrozumienie znalazła w Andrzeju. Oboje, świeżo po utracie bliskich, potrafili zrozumieć swój ból. Okazało się, że mieszkają bliżej siebie niż sądzili. – Osiedlową ławkę zamieniliśmy na mały stolik w miłej kawiarni. Oranżadę na lampkę wina, a nieśmiałe spojrzenia zakochanych podlotków na szczerą, oczyszczającą rozmowę. Wojtek wciąż żyje w moim sercu, nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek, ale nie przekreślam żadnej z możliwości. Wierzę, że jeśli to Andrzej jest mi pisany, to mój mąż zadziała tam na górze i pomoże mi odnaleźć wyjście z labiryntu życiowych dróg…

Kolejne artykuły z cyklu Historie Życiem Pisane już za tydzień! Część pierwsza zawsze w czwartek, część druga w piątek. Zajrzyjcie koniecznie!

W zeszłym tygodniu w cyklu  historie Życiem Pisane mogłyście poznać historie  kobiet, które przez własną naiwność straciły pieniądze i pewność siebie…

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (1)

Historie Życiem Pisane: Naiwność pozbawiła je majątku (2)

Polecane wideo

Komentarze (23)
Ocena: 5 / 5
weronika (Ocena: 5) 25.07.2016 10:41
ja swoją pierwszą miłość spotkałam po 20 latach na portalu ezeo, to był najpięknijszy dzień w życiu, dziś planujemy ślub
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.04.2015 15:43
Ja po rozstaniu nie mogłam się pozbierać. Dopiero dzięki urokowi miłosnemu ze strony urokmilosny24.pl odzyskałam faceta. Znow jestem szczęśliwa.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 16.03.2010 20:37
Masz cały rok zdążycie się rozstać albo on cie zdradzi. Bez studiów trudno Ci się będzie utrzymać jak on Cie zostawi.. Śliczna historia...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.03.2010 15:58
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.03.2010 13:15
kur.. a co mnie obchodzi jakiś tam ślub? żal..
odpowiedz

Polecane dla Ciebie