Córka pani Elżbiety Kruszony, Agnieszka, gdy miała 9 lat, została popchnięta przez kolegę. Upadła i uderzyła głową o asfalt. W wyniku tego wypadku zdiagnozowano u niej padaczkę pourazową. Nauczyciele przychodzili do niej do domu i w ten sposób ukończyła podstawówkę. Lekarze zalecili dalszą edukację na poziomie gimnazjalnym w normalnej szkole, aby dziewczynka miała kontakt z rówieśnikami.
Nastolatka od 2007 roku uczy się w gimnazjum nr 24 na os. Bohaterów II Wojny Światowej. Matka poinformowała o chorobie córki i wynikających z tego problemach:
„Uprzedzałam, że Córka jest niepełnosprawna, uczy się dobrze, ale czasem nad odpowiedzią myśli dłużej niż inni. Może też mieć kłopoty z nawiązaniem kontaktów z rówieśnikami” („Gazeta”).
2 lata temu zaczęły się problemy Agnieszki, klasa jej nie zaakceptowała i co gorsza, zaczęła ją prześladować. Matka dziewczyny wśród rzeczy, które spotkały jej córkę, wymienia plucie, kopanie w brzuch, podstawianie nóg, wyzywanie: "Jesteś ścierką", "Ciebie trzeba napaść i okaleczyć", "Łajza", "Chłopka", "Zaraza".
Mimo wizyt Agnieszki u psychologa i pedagogów, konfliktu z klasą nie udało się zażegnać. Do jego eskalacji doszło podczas lekcji WOS-u, kiedy to koleżanki siedzące za dziewczyną docisnęły jej krzesło do ławki, a potem zaczęły ją kopać. W szpitalu stwierdzono u niej stłuczenie okolicy lędźwiowej kręgosłupa.
Sprawa trafiła do sądu dla nieletnich, ponieważ policja trzem uczennicom zarzuciła spowodowanie obrażeń ciała. Postępowanie zostało umorzone, ponieważ zeznania stron nie pokrywały się i nie można było mówić o przestępstwie.
Dyrektorka szkoły, Maria Zaremba-Ślachciak, w rozmowie z „Gazetą” przyznała, że wie o problemie, ale ma pojęcia, jak go rozwiązać. W jej ocenie część winy leży po stronie matki i dziewczyny:
„Agnieszka jest dzieckiem specyficznym. Często zachowuje się infantylnie, co trudno zrozumieć jej kolegom. Od początku była skonfliktowana z klasą. Robimy wszystko, by jej pomóc. Jest pod stałą opieką psychologa. Rozmawiamy z jej kolegami. Chcemy ich zintegrować, ale to nie jest łatwe. Agnieszka izoluje się, a często sama prowokuje uczniów do agresywnych zachowań. Jak? Szarpała kolegę za plecak. Jemu też mogły nerwy puścić”.
Ostatecznie sprawę ma rozsądzić kuratorium oświaty w Poznaniu. Wizytatorka, Alicja Trybus, nie widzi rozwiązania, chce się spotkać z obiema stronami:
„Szkoła twierdzi, że wyczerpała możliwości rozwiązania problemu. Razem będziemy więc się zastanawiać, co zrobić. Chcę spotkać się również z mamą Agnieszki”.
Pani Elżbieta zapowiedziała, że nie zgodzi się na przeniesienie córki do innej szkoły, ponieważ ta jest blisko, a ona nie ma jak dowozić Agnieszki do nowego gimnazjum.
Według prof. Władysława Dykcika z Zakładu Pedagogiki Specjalnej UAM winna jest nadopiekuńcza Matka i system, który nie przygotowuje pedagogów odpowiednio do zajęć z dziećmi specjalnymi. Tłumaczy, że przez półtora roku szkoła powinna sobie dawno poradzić z problemem akceptacji Agnieszki przez klasę. Jeśli to się nie udało, to znaczy, że coś jest nie tak.
Zobacz także:
Jaką rolę w życiu odgrywa gniew?
Joanna Martel