Sprawa wyszła dopiero teraz, choć Instytut imienia Antonia Provolo (w którym zajmowano się nauczaniem i pomaganiem głuchoniemym dzieciom) jest zamknięty od kilkunastu lat. Na przestrzeni trzech dekad, od połowy lat pięćdziesiątych do 1984 roku, chłopcy i dziewczęta byli regularnie napastowani i gwałceni przez księży, którzy mieli się nimi opiekować. W sumie, w haniebnym procederze brało udział dwudziestu pięciu duchownych.
Ofiary gwałtów mają teraz od 40 do 70 lat. Zeznali, że przez wiele lat byli wykorzystywani seksualnie, bici i poniżani. Przez swoją ułomność nie mogli opowiedzieć o tym, co działo się za murami instytutu. Dopiero po latach udało się im zjednoczyć i zebrać dowody swojego cierpienia. Dodatkowo, zmotywował ich do tego papież, który w swoich wypowiedziach mówił, że trzeba się uporać z problemem pedofilii wśród księży.
Oprawców, którzy są teraz staruszkami, nie spotkała żadna kara. Sprawa, zgodnie z prawem, uległa przedawnieniu. Poszkodowani nie domagają się żadnej rekompensaty. W swoim oświadczeniu napisali, że po prostu nie chcą, żeby podobna historia kiedykolwiek się powtórzyła.
Dziwne, że proceder, w którym brało udział 25 duchownych, uszedł wiedzy hierarchów Kościoła. W przypadku tego typu spraw, Watykan zachowuje się bardzo wstrzemięźliwie - potępia, a jednocześnie nie karze winnych.