Jakiś czas temu międzynarodowe badania potwierdziły, że najczęściej kochamy się w pozycji misjonarskiej. To niekwestionowany numer jeden w większości krajów świata. Ale nie w Polsce. Kochankowe znad Wisły jeszcze bardziej lubią robić to „na łyżeczkę”, czyli do pełni szczęścia nie potrzebują pocałunków i kontaktu wzrokowego.
Zobacz również: Najlepsi kochankowie robią to „na MOTYLA”. To jedna z najtrudniejszych pozycji
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że właśnie tego typu igraszki najbardziej sprzyjają budowaniu bliskości i zaufania między partnerami. Dlatego może warto się przełamać i zrobić to twarzą w twarz? Pozycja klasyczna nie jest jedyną możliwością. Istnieje mniej znana, choć równie intymna alternatywa.
Chodzi o… konewkę. Brzmi zagadkowo i raczej dziwnie, ale oznacza coś bardzo przyjemnego.
fot. Thinkstock
Pozycja ta pozwala zachłysnąć się zapachem partnera, poczuć i zobaczyć jego pożądanie oraz odczuwać radość z bliskości każdą komórką ciała
- zachęca serwis Sex Positions Club. Na czym tak właściwie polega? Czas na konkrety.
Zobacz również: Spróbowali tej pozycji i nie chcą kochać się inaczej. DELFIN podbija sypialnie
W pozycji „na konewkę” mężczyzna leży na plecach z uniesionymi kolanami. Kobieta kładzie się brzuchem na jego klatce piersiowej, opierając pośladki o jego uda. W tym czasie jej kończyny wchodzą pod uniesione nogi partnera. Kochanka zaplata ręce na karku wybranka, a jego dłonie spoczywają na plecach ukochanej.
fot. Thinkstock
Zalety takiego rozwiązania to oczywiście kontakt wzrokowy i namiętne pocałunki w czasie zbliżenia. Ale nie tylko. Zapewnie głęboką penetrację pod odpowiednim kątem, która gwarantuje wzmocnione doznania. Każda ze stron może nadawać własne tempo i dominować.
Nie bez znaczenia jest też bliski kontakt cielesny. Im większą powierzchnią skóry się stykamy, tym lepiej.
W praktyce wygląda to mniej więcej tak:
źródło: sexpositions.club
Spróbujesz?
Zobacz również: Trudno o bardziej magiczną pozycję. Teraz wszyscy robią to NA JEDNOROŻCA