Nimfomania, czyli uzależnienie od seksu, to chorobliwie wzmożony popęd płciowy, który przesłania człowiekowi wszelkie inne potrzeby. Bywa przejściowy, jednak bardzo często utrzymuje się przez bardzo długi czas, a nieleczony może trwać od momentu rozpoczęcia dojrzewania aż do śmierci. Hiperseksualność jest przy tym uciążliwa nie tylko dla samej chorej osoby, ale również dla jej partnerów.
Wie coś na ten temat 26-letnia Kinga. Na spotkanie ze mną przychodzi w obcisłej spódnicy i niebotycznych obcasach. Jest pewna siebie i roześmiana, sprawia wrażenie nieco aroganckiej. To tylko pozory, bo już chwilę po jej pierwszych słowach okazuje się, że tak naprawdę ma bardzo sympatyczne usposobienie.
- Wszystko zaczęło się, kiedy miałam 14 lat – zaczyna swoją opowieść. – Po jednej ze szkolnych zabaw poszłyśmy z koleżankami na pierwsze w życiu wino. Pamiętam to jak dziś – piłyśmy w parku, było już dość ciemno. Po pewnym czasie dosiedli się do nas nieznajomi chłopcy. Byli starsi od nas, mieli po 18-19 lat. Jeden z nich, Marek, od razu wpadł mi w oko. Rozmawiało nam się wtedy razem tak dobrze, że postanowiliśmy się spotkać następnego dnia, już tylko we dwoje. Imponowało mi to, że jest ode mnie tyle lat starszy, a nie uważa mnie za małolatę – wspomina.
Zobacz także:
Fot. iStock
Dalej wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie. Marek i Kinga spotykali się coraz częściej, a dziewczyna była zafascynowana chłopakiem do tego stopnia, że spełniała wszystkie jego zachcianki. – Zwykłe całowanie przestało mu wystarczać dość szybko, więc zaczął mnie namawiać na seks. Obiecywał, że będzie wspaniale, że od przyjemności będą przechodzić mnie dreszcze. W końcu mu uległam. Chociaż przez pierwszych kilka stosunków odczuwałam głównie ból i pieczenie, to i tak godziłam się na kolejne razy. Z czasem nauczyłam się osiągać orgazm. Seks naprawdę zaczął mnie kręcić.
Znajomość z Markiem nie przetrwała jednak nawet roku, ponieważ chłopak zdał maturę i poszedł na studia do innego miasta. Kontakt się urwał. – Na początku myślałam, że brakuje mi go w sensie psychicznym, ale wkrótce odkryłam, że chodzi raczej o fizyczność. Miałam zwyczajnie ochotę na seks! Masturbacja mi nie wystarczała, a niewiarygodna „potrzeba penisa w pochwie” była tak silna, że z czasem zaczęłam kochać się z przygodnymi facetami. Najczęściej zdarzało się to w piątki i soboty na imprezach w lokalnym klubie, z czasem doszły też schadzki z chłopakami poznanymi przez Internet – wspomina Kinga. – Ten kołowrotek trwał przez ładnych kilka lat. Kiedy po maturze zdałam na pierwszy rok ekonomii, postanowiłam sobie, że się uspokoję. Że znajdę spokojnego, odpowiedzialnego faceta, z którym stworzę związek i będę szczęśliwa. Michał z mojej uczelni wydawał mi się właśnie kimś takim. Zaczęliśmy się spotykać. Przez dwa miesiące trwała sielanka, nie powiem, ale mimo że nasz seks był udany, czułam, że czegoś mi brakuje.
Po 8 tygodniach od pierwszej randki z Michałem, Kinga zaczęła go zdradzać. – Pewnego wieczoru poszłam na wieczór panieński jednej z koleżanek. Zamówiłyśmy dla niej striptizera i strasznie się wszystkie upiłyśmy. Nagle poczułam, że muszę mieć tego tancerza – tu i teraz. Facet zbytnio się nie opierał, kiedy wzięłam go za rękę i zaprowadziłam w najciemniejszy kąt korytarza. Seks trwał kilka minut, ale były to dla mnie naprawdę autentyczne chwile szczęścia. Michał oczywiście o niczym się nie dowiedział, a moja bezkarność stała się dla mnie czymś w rodzaju zielonego światła. Zaczęłam zdradzać mojego chłopaka regularnie.
Fot. iStock
Po trzech latach związku Michał poprosił Kingę o rękę. Zamieszkali wtedy razem i zaczęli planować wspólne życie. – Okłamywałam sama siebie, że po ślubie się zmienię, że przestanę sypiać z kim popadnie. Małżeństwo to przecież świętość. Oczywiście nic z tych moich wewnętrznych postanowień nie wyszło. Od dnia kiedy składaliśmy sobie przysięgę w kościele, minęły już przecież trzy lata, a ja nadal zdradzam Michała. Raz nawet, to było kilka miesięcy temu, jak żaden z moich kochanków nie miał akurat czasu na spotkanie, oddałam się nieznajomemu facetowi w parku. Nie podobał mi się wizualnie. Nie wiem jak to określić, ale czułam do niego zarazem i pociąg i straszne obrzydzenie – tłumaczy 26-latka.
- W zeszły poniedziałek mój mąż dowiedział się, że go zdradzam – mówi po pauzie. – Śledził mnie tamtego wieczoru, bo nie podobało mu się, że ciągle wychodzę gdzieś bez niego. Zobaczył, jak wchodzę z jakimś mężczyzną do hotelu i nakrył mnie na gorącym uczynku. Nie obyło się oczywiście bez płaczu, błagań i przeprosin, ale Michał nie chciał mnie słuchać. Tego samego dnia spakował swoje rzeczy i się wyprowadził. Jesteśmy teraz w separacji – dodaje cicho Kinga. – Nie wiem, co dalej ze mną będzie.
Co robić, jeśli to ty masz problem z nimfomanią?
Uświadomienie sobie, że jesteś uzależniona od seksu, tak naprawdę jest już połową sukcesu. Wielu ludzi nie traktuje bowiem poważnie swojej przypadłości, uważając ją nawet za coś… pozytywnego. Na dłuższą metę wzmożony pociąg płciowy nie jest jednak niczym dobrym.
Zanim wybierzesz się do specjalisty, walkę z nimfomanią rozpocznij od rozmowy z bliską osobą. Ktoś zaufany, znający powagę sytuacji, powinien starać się ograniczyć twoje nadmierne kontakty seksualne i nie prowokować sytuacji, które mogłyby do nich doprowadzić. Unikanie imprez, spotkań w zatłoczonych miejscach o późnych porach to drobne, ale skuteczne metody. Oczywiście samotna walka z nimfomanią jest arcytrudna, ale jeśli osoba chora bardzo się zmobilizuje i zaweźmie, ma szansę może nie na całkowite wyleczenie, ale przynajmniej na złagodzenie choroby.
Co robić, jeśli ktoś ci bliski ma ten problem?
Często dzieje się tak, że osoba chora na hiperseksualność zakłada rodzinę, bo nie zdaje sobie sprawy ze swojego zaburzenia. Nie ma o nim pojęcia również partner, który najczęściej skoki w bok ukochanej osoby bagatelizuje, uznając, że „ten typ tak ma”. Niestety jest to krzywda dla obu stron.
Fot. iStock
Jeśli zatem zauważysz, że ktoś z twoich bliskich jest uzależniony od seksu, porozmawiaj z nim o tym. Jest to wstydliwa dolegliwość, ale dotyka wielu ludzi. Szufladkowanie kogoś słowami „zboczeniec”, „łatwa” czy „erotoman” jest błędem. Pamiętaj, że nawet jeśli rozmowa wydaje się bardzo ciężka i krępująca, warto ją podjąć.
Zastanów się również, czy dobrym rozwiązaniem nie byłoby przypadkiem wspólne chodzenie do psychologa? Oczywiście nie chodzi o to, żebyście siedzieli koło siebie ramię w ramię w czasie sesji u specjalisty, ale dla osoby chorej świadomość, że ktoś czeka na nią za drzwiami, jest bardzo ważna.
Nimfomania jest niestety zaburzeniem, które potrafi wyniszczyć chorego człowieka. Właśnie z tego względu niezwykle ważne jest wsparcie otoczenia i bliskich osób, które zdają sobie sprawę z powagi tej dolegliwości i jej nie bagatelizują.
*Imię bohaterki artykułu zostało zmienione.