Dagmara od trzech lat spotyka się z Marcinem i przyznaje, że ich życie seksualne pozostawia sporo do życzenia. „On nawet się stara, by mnie zadowolić i zaspokoić, bo nie jest męskim egoistą, myślącym tylko w własnym wytrysku. Problem w tym, że mimo starań Marcin nie potrafi doprowadzić mnie do orgazmu. Ani podczas pieszczot, ani tym bardziej penetracji. Czasem czuję nawet podniecenie, ale w miarę zabawy zamiast rosnąć, zwykle ono spada. Niekiedy udaję orgazm, bo nie chcę, żeby Marcin poczuł, że u niego coś nie gra” – opisuje młoda kobieta. „Największą przyjemność sprawia mi masturbacja, ale w ten sposób też nie zawsze dochodzę. Czy coś jest ze mną nie tak?” – zastanawia się Dagmara.
Nie jest jednak odosobniona. Z badań wynika, że dwie na trzy Polki nie zawsze przeżywają orgazm podczas stosunku seksualnego, 8 proc. nie doznało go nigdy, zaś niemal co drugiej kobiecie zdarza się również udawać szczytowanie, by nie sprawić partnerowi przykrości albo po prostu mieć święty spokój.
Wbrew pozorom orgazm to skomplikowana sprawa, choć tak dużo o nim wiemy. Już pół wieku temu William Masters i Virginia Eshelman Johnson w głośnej książce „Współżycie seksualne człowieka” wyodrębnili cztery fazy szczytowania: podniecenie, plateau, orgazm i odprężenie. Kilka lat później znana seksuolożka Helen Singer Kaplan dołączyła do listy pożądanie, poprzedzające te etapy.
Orgazm to stan osiągamy zwykle w finale stosunku seksualnego lub masturbacji, gdy podniecenie jest najsilniejsze. Rośnie wówczas ciśnienie krwi, akcja serca przyspiesza, źrenice ulegają poszerzeniu i następują regularne skurcze mięśni narządów płciowych, przede wszystkim szyjki macicy i samej macicy, a także tzw. platformy orgazmicznej, tworzonej przez szczególnie wrażliwe strefy erogenne – łechtaczkę, punkt G, wargi sromowe i cewkę moczową.
Dzięki orgazmowi możemy osiągnąć uczucie zaspokojenia, rozkoszy i odprężenia. Nasz organizm, a dokładniej tylny płat przysadki mózgowej, produkuje wtedy zwiększoną dawkę oksytocyny – hormonu wzmacniającego poczucie więzi i bliskości między partnerami. Korzyści ze szczytowania jest zresztą więcej, badania wykazały, że przeżywanie satysfakcji seksualnej pomaga złagodzić bóle głowy, ułatwia zasypianie, zapobiega depresji, a nawet wzmacnia system odpornościowy.
Zobacz również: 10 wrogów orgazmu: To przez nich nie szczytujesz! (18+)
źródło: Toa Heftiba / Unsplash
Jednak nie każda kobieta przeżywa orgazm. Dlaczego? Powodów jest wiele, czasem wynika to po prostu z faktu nieznajomości jej potrzeb i fizjologii przez partnera. Często nie potrafimy bowiem szczerze rozmawiać na temat seksu z mężczyzną, a facet nie wie, że kobiecie do orgazmu nie jest potrzebna głęboka penetracja, ponieważ potrafi osiągnąć rozkosz także podczas stymulacji oralnej lub manualnej, najlepiej łechtaczki – najwrażliwszego i najsilniej unerwionego punktu erogennego, znajdującego się w pobliżu przedniego połączenia warg sromowych. Mocnych doznań dostarcza też pobudzanie punktu G, czyli obszaru położonego na przedniej ścianie pochwy. Niekiedy kobiety szczytują już podczas pieszczot piersi i sutków. Jedynie 20-30 proc. doświadcza zaś orgazmu pochwowego.
Powodem braku orgazmu jest też brak zainteresowania seksem lub związane z nim traumatyczne doświadczenia z czasów dzieciństwa i młodości (np. molestowanie). Niezdolność do szczytowania bywa również konsekwencją zaburzeń hormonalnych, np. niedoboru estrogenów, które w znacznym stopniu odpowiadają za odczuwanie popędu. Czasem jest to również objaw schorzenia – anorgazmii. Kobieta nie może wtedy osiągnąć pełnej satysfakcji seksualnej mimo przeżywanego podniecenia i pożądania w trakcie stosunku.
Jak poradzić sobie z tym problemem? Warto zacząć od lepszego poznania samej siebie, swojego ciała i seksualności, w czym pomoże zwłaszcza masturbacja, która potrafi nie tylko wywoływać intensywny orgazm, ale też stanowi jeden ze sposobów na zyskanie nieskrępowania i poczucia własnej wartości. Wbrew pozorom samozaspokojenie kobiety bywa również korzystne dla związku, ponieważ dzięki pokonaniu zahamowań staje się ona zdecydowanie lepszą kochanką i potrafi czerpać więcej satysfakcji ze zbliżeń.
Zobacz również: Jak kobiety udają orgazm?
fot. Thinkstock
Warto też ćwiczyć mięśnie Kegla, które – gdy są wytrenowane – potrafią bardziej kurczyć się i rozprężać, zwielokrotniając podniecenie. Zwiększają również zdolność kontrolowania orgazmu, dzięki czemu można się nauczyć świadomie szczytować, nawet wielokrotnie.
Nie wstydźmy się korzystać z wibratora. Ten gadżet pobudza miliony zakończeń nerwów czuciowych znajdujących się w skórze warg sromowych oraz łechtaczki, a jego efektywność jest zwykle większa niż nawet najsprawniejszego penisa. Wibratory to świetne rozwiązanie zwłaszcza dla kobiet niezdolnych do szczytowania podczas stosunku i podejrzewających siebie np. o nieprawidłowości anatomiczne. Masturbacja zakończona orgazmem może wówczas rozwiać te wątpliwości.
Jaki wibrator wybrać? Bardzo skuteczny bywa wibrator łechtaczkowy, ponieważ u większości kobiet łechtaczka stanowi najbardziej wrażliwy narząd płciowy, w dodatku jego jedyne zadanie to odbieranie i przekazywanie bodźców zmysłowych, tylko po to, żeby inicjować lub powiększać napięcie seksualne. W ostatnich latach dużą popularnością cieszą się również wibratory zwane „króliczkami”, rozsławione przez bohaterki serialu „Seks w wielkim mieście”. Ten gadżet pozwala jednocześnie stymulować wejście do pochwy, łechtaczkę oraz punkt G, czyli obszar którego pobudzenie prowadzi do wyjątkowo silnego podniecenia i orgazmu.
RAF
Zobacz również: Nie masz orgazmu pochwowego? Wiemy jak go osiągnąć!