Na pytanie „Czy on cię zdradza?”, pewnie niemal automatycznie odpowiedziałabyś: „Nie, a skądże”. Być może dobrotliwie machnęłabyś przy tym ręką albo prychnęła pogardliwie. Twój facet jest przecież inny niż wszyscy. Nie mógłby tak po prostu skoczyć w bok. Nie mógłby przespać się z inną kobietą i zataić przed tobą coś takiego.
A jednak statystyki są nieubłagane. Prawie 40% Polaków przyznaje się do niewierności małżeńskiej. Ta liczba niestety stale rośnie, bo pokusy czyhają na każdym kroku. Wyjazdy integracyjne, delegacje, służbowe imprezy. Dla chcącego nic trudnego. Zanim jednak zaczniesz wyklinać cały ród męski, powinnaś uświadomić sobie jedną rzecz – faceci nie są wierni, ale do tanga trzeba dwojga. Skoro partner cię zdradza, robi to z inną kobietą. A zatem przedstawicielki płci żeńskiej nie są tutaj bez winy.
Wczoraj na naszą skrzynkę redakcyjną przyszedł mail zatytułowany „Historia o tym, jak uwiodłam męża przyjaciółki”. To, co znalazło się w wiadomości, może przerażać. Naprawdę bywają kobiety tak bezwzględne, jak Julia? Wszystko na to wskazuje. I być może ty też masz kogoś takiego w najbliższym otoczeniu.
Fot. iStock
„Cześć,
stwierdziłam, że do was napiszę, bo ostatnio zrobiłam coś bardzo złego. Przyjaciółce się nie zwierzę, bo przyjaciółki już nie mam. Zerwała ze mną kontakt i w sumie to nie ma się czemu dziwić. Chyba postąpiłabym na jej miejscu identycznie. Chociaż jak tak sobie analizuję wszystko, co zaszło, to jednak nie zachowałabym się tak, jak ona. Przede wszystkim, mając takiego fajnego męża, nie dopuściłabym do tego, żeby mnie zdradzał. A ona dopuściła. Jej zachowanie względem niego pozostawiało wiele do życzenia i pewnie dlatego w końcu nie wytrzymał. Każdy facet na miejscu Bartka by pękł. Może trochę się przyczyniłam do rozpadu ich małżeństwa, ale na pewno nie ponoszę za to całej odpowiedzialności.
Po kolei. Mam na imię Julia, a w lutym będę obchodzić 31. urodziny. Nie mam męża ani dzieci. Nie mam też faceta. Do niedawna miałam romans z Bartkiem, mężem Gośki, ale to także już skończone, choć wydaje mi się, że nie na zawsze. Było nam razem dobrze, a Bartek często mi powtarzał, że przy Gosi nigdy nie czuł się tak dobrze, jak przy mnie. Myślę, że prędzej czy później do mnie wróci.
Fot. iStock
Odkąd pamiętam, z nas dwóch to zawsze ja miałam większe powodzenie u facetów. Gośka była taką spokojną, swojską dziewczyną. Raczej do kumplowania się niż do związku. Jak gdzieś wychodziłyśmy razem to do mnie ustawiał się zazwyczaj tłum chłopaków, a z nią rozmawiali tylko z grzeczności. Tym bardziej zdziwiłam się, kiedy Gosia zaczęła spotykać się z Bartkiem. Dość długo nie chciała mnie z nim zapoznać, pewnie z obawy, że wpadnę mu w oko.
Oni poznali się na warsztatach kulinarnych. Przedstawiła mi go dopiero po kilku miesiącach, kiedy byli już „poważną parą”. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, kiedy go zobaczyłam, to to, że jest przystojny. Totalnie mój typ, bo wysoki i postawny. Męski w każdym calu.
Faceci wyznają: Od lat zdradzam swoją dziewczynę
Zastanawiałam się, kiedy ją zostawi, bo ona kompletnie do niego nie pasowała, ale ich związek trwał coraz dłużej, aż w końcu się zaręczyli. Miałam zostać druhną Gośki.
Fot. iStock
Na wieczorach panieńskich jest taka tradycja, że druhna zadaje przyszłej pannie młodej kilka pytań, na które wcześniej odpowiedział też jej narzeczony. Zamiast jednak poprosić o to Bartka mailowo, postanowiłam się z nim spotkać na kawę. Zaprosiłam go pod pretekstem tego „przedślubnego testu”, a on oczywiście się zgodził. Wszystko w tajemnicy przed Gośką.
Siedzieliśmy w knajpie, zadawałam mu po kolei coraz intymniejsze pytania, a on cierpliwie, z humorem i błyskotliwie odpowiadał na każde z nich. Wtedy spodobał mi się jeszcze bardziej. Rzucałam mu powłóczyste spojrzenia i od czasu do czasu kładłam mu rękę na udzie. Wszystko robiłam rozmyślnie, ale udawałam, że dzieje się to mimochodem. Po dwóch godzinach zachowywaliśmy się już jak starzy przyjaciele. Albo jak przyszli kochankowie. Dwuznaczne żarty, śmiech, dotyk. Ja już wtedy wiedziałam, że prędzej czy później wylądujemy w łóżku. On chyba łudził się, że będzie mi się w stanie oprzeć.
Tamtego wieczoru rozeszliśmy się grzecznie do domów, choć buziak w policzek na pożegnanie trwał nieco dłużej niż powinien.
Fot. iStock
Nadszedł dzień ślubu Gośki i Bartka, a ja byłam jak w amoku. Przez całą ceremonię powtarzałam jak mantrę: „Zostaw ją, powiedz, że się rozmyśliłeś”, ale nic takiego nie nastąpiło. Pobrali się, a ja robiłam dobrą minę do złej gry. Wiedziałam, że moje myśli są paskudne. Gosia to przecież moja przyjaciółka, a ja fantazjuję o jej mężu i pragnę, żeby od niej odszedł. To było jednak silniejsze ode mnie. Czułam do Bartka jakieś niesamowite przyciąganie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Pragnęłam go za wszelką cenę.
W czasie wesela kilka razy z nim zatańczyłam. Z boku wyglądaliśmy niewinnie. Druhna panny młodej tańczy z panem młodym. Normalna sytuacja. Ale tylko my dwoje wiedzieliśmy, jak biją nam serca i jaką mamy na siebie ochotę. Widziałam w jego spojrzeniu, że też mnie pragnie. Szepnęłam mu do ucha: „Gośka to szczęściara. Chciałabym się z nią zamienić miejscami, przynajmniej na czas nocy poślubnej”. Bartka zatkało, ale poczułam, że się podniecił. To było dziwne uczucie. Z jednej strony niesamowite szczęście, a z drugiej wstręt do siebie samej, że zachowuję się obrzydliwie względem najlepszej przyjaciółki.
Fot. iStock
Od czasu ich ślubu minęło kilka tygodni. Wrócili z podróży poślubnej, zorganizowali spotkanie ze znajomymi i pokazali kilkaset wspólnych zdjęć. Oglądałam je z uśmiechem na ustach, choć w środku aż się we mnie gotowało. Bartek rzucał mi jednak ukradkowe spojrzenia, więc nieco się uspokoiłam. Myślał o mnie i nadal mnie pragnął. Postanowiłam ułatwić mu sprawę. Kiedy poszedł do baru po kolejne piwa, zaproponowałam, że pomogę mu je przynieść. Gdy byliśmy z dala od reszty towarzystwa, powiedziałam mu wprost, że bardzo się za nim stęskniłam. Podałam mu swój adres i zasugerowałam, żeby przyjechał do mnie, jak będzie miał kiedyś wolny wieczór. Wtedy nic nie powiedział, ale spojrzał się na mnie przeciągle. Do moich drzwi zapukał dwa dni później.
Nigdy wcześniej nie uprawiałam tak wyuzdanego i bezwstydnego seksu, jak tamtego wieczoru z Bartkiem. Dosłownie nie mogliśmy się od siebie oderwać. Niestety po dwóch godzinach musiał wracać do żony, ale wiedziałam, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
Fot. iStock
Nasz romans trwał dokładnie 7 miesięcy. Nie tylko uprawialiśmy seks, ale też sporo rozmawialiśmy. Zwierzał mi się, że jego żona już marzy o dziecku, a on nie jest jeszcze gotowy na ten krok. Wtedy wszystko wyszło na jaw. Gośka zaczęła przeczuwać, że on nie jest jej wierny (zresztą mówiła mi o tym regularnie), więc pewnego wieczoru pojechała za nim i zobaczyła, że osobą, z którą zdradza ją mąż, jestem ja, jej najlepsza przyjaciółka. Zdemolowała mi wtedy pół sypialni, a jemu wykrzyczała, że żąda rozwodu. Trochę to dziwne, ale poczułam ulgę. Sądziłam, że najgorsze już za nami i Bartek wreszcie będzie mógł być ze mną. On jednak zareagował inaczej niż się spodziewałam. Zaczął ją przepraszać i w mojej obecności obiecał jej, że romans jest skończony. Nie chciała go słuchać. Wybiegła z mieszkania, a on pobiegł za nią. Wcześniej powiedział mi jednak, że zamierza ratować swoje małżeństwo i żebym dała mu święty spokój.
Nie wiem, czy się pogodzili, bo nie mam kontaktu ani z Gośką, ani z Bartkiem. Wydaje mi się jednak, że to jeszcze nie koniec tej historii. On do mnie wróci. Przecież gdyby naprawdę kochał żonę, nigdy by jej nie zdradził. W dodatku niemal od razu po ślubie. Poczekam cierpliwie. Dam wam znać, jak Bartek stanie w moich drzwiach z bukietem róż.
Julia”
Zobacz także: Dlaczego w Święta warto być singielką?