Prezerwatywy to jeden z najpopularniejszych środków antykoncepcyjnych na świecie. Zapobiegają nie tylko przed niechcianą ciążą, ale także chorobami przenoszonymi drogą płciową. Są powszechnie dostępne, łatwe w użyciu i bardzo skuteczne (pod warunkiem, że stosowane są zgodnie z instrukcją). Na dodatek oferta producentów jest bardzo bogata, bo to już nie tylko bezbarwny lateks. „Gumki” mają różne kolory, rozmiary, teksturę, zapach, a nawet smak.
Te ostatnie stworzono z myślą o bezpiecznym uprawianiu miłości francuskiej. Seks oralny z zabezpieczeniem pozwala uniknąć wielu chorób wenerycznych, w tym także wirusa HIV. Ale czy aromatyzowane kondomy są przyjemniejsze w odbiorze, niż te tradycyjne - bezbarwne i pachnące gumą? Nasza testerka zdecydowała się to sprawdzić. Jej zadaniem było spróbowanie kilku smakowych prezerwatyw.
Czy banan albo truskawka na opakowaniu gwarantują lepsze doznania? Oto jej werdykt.
Zobacz również: Dlaczego rezygnujemy z prezerwatywy? 6 najczęstszych powodów
fot. Thinkstock
Zadaniem naszej ochotniczki była degustacja kilku kondomów smakowych. A konkretnie - ocenienie ich zapachu oraz smaku. Test obejmuje prezerwatywy kilku producentów i różnych dostępnych na rynku aromatów. Chcieliśmy sprawdzić, czy kolorowy symbol na opakowaniu ma cokolwiek wspólnego z faktycznymi odczuciami użytkowników. Np. czy gumka bananowa zapachowo i smakowo rzeczywiście kojarzy się z bananem.
Odważna testerka spróbowała prezerwatyw bananowych, jabłkowych, truskawkowych, miętowych, czekoladowych, waniliowych, o smaku coli i gumy do żucia. Następnie subiektywnie oceniła własne odczucia - czy aromat jest intensywny, a także czy w ustach nie pozostaje nieprzyjemny posmak.
Eksperyment przeprowadzono bez udziału partnera.
fot. Thinkstock
Wyraźnie wyczuwalny aromat, który faktycznie przypomina banana. Dość słodki, ale nie gryzący. W smaku też nie najgorzej, bo miły aromat tłumi posmak lateksu. Choć to dopiero początek testu, czuję że to będzie absolutna czołówka.
Czuć jabłko, ale raczej w wydaniu chemicznym. Coś jak kostka do WC o tym aromacie. Raczej strach wziąć to do buzi. Smak nie różni się od zapachu. Łatwo poznać, że to jabłko, ale raczej takie stworzone przez chemików, niż naturę. W ustach pozostaje cierpki posmak.
Spodziewałam się czegoś bardzo gryzącego, ale intensywnie czerwone opakowanie skrywa w sobie coś całkiem przyjemnego. Pachnie cukierkiem, ale nie smakuje jak ulubiona landrynka. Może to kwestia innych substancji aromatycznych, ale usta trochę pieką.
Zobacz również: Seks oralny w 7 odsłonach: Teabagging, irrumatio, anilingus... (Bez tabu!)
fot. Thinkstock
Aromat porównywalny do tego, który czujesz otwierając paczkę gum do żucia. Wyraźna mięta. Po chwili zaczyna jednak mdlić. W smaku znowu wyczuwalna chemia. I znowu pieką mnie wargi. Nic specjalnego i obawiam się, że partnera też może gryźć. I to dosłownie.
Szwajcarska mleczna czekolada to to na pewno nie jest. Zapach jest delikatny i nie zapowiada żadnych mocnych przeżyć. Smakowo nie jest jednak najgorzej. Czekoladowy aromat tłumi charakterystyczny posmak gumy. Raz można tego użyć, ale szybko się nudzi.
Pachnie bardzo słodko i aż prosi się, by jej skosztować. Zaraz po bananie to chyba mój ulubiony aromat. Delikatny i gustowny. W smaku bez szału, ale po tylu próbach nie spodziewałam się fajerwerków. Nic nie piecze, ani nie gryzie, więc spełnia swoją rolę.
fot. Thinkstock
Pachnie jak wszystko inne o tym aromacie. Charakterystycznie i lekko słodko. Smakowo do oryginału jednak się nie umywa, bo po kilku liźnięciach niewiele z tego pozostaje. Ale jest jeden plus - nawet kiedy nie czuć już coli, lateks nie jest mocno wyczuwalny.
Tak pachnie cała tablica Mendelejewa posypana cukrem. Aromat porównywalny do różowych gum balonowych. Spodziewałam się tragedii, ale nie było aż tak źle. Wciąż trąci gumą, ale delikatną i nie szczypie w język. Co kto lubi - dla mnie nie jest najgorzej. Zwłaszcza po kilku poprzednich.
Aż chciałoby się powiedzieć, że są paskudne, ale prawda jest nieco inna. Zwykła prezerwatywa często smakuje lepiej od aromatyzowanych wynalazków. Zwłaszcza od tych najbardziej trącących chemią.
fot. Thinkstock
Nigdy wcześniej ich nie próbowałam i raczej nie zostanę fanką. Na pewno zaletą jest to, że dzięki nim niektórzy zdecydują się na miłość francuską z zabezpieczeniem. To bardzo ważne, kiedy nie możesz być pewna swojego partnera. Nie wszystkie smaki są dla mnie do zaakceptowania. Najgorzej zniosłam te, które pozostawiały chemiczny posmak i na dodatek szczypały w język.
Dla mnie zwycięzcami są kondomy bananowe, waniliowe i ewentualnie o smaku gumy do żucia. Aromatycznie i smakowo najbardziej delikatne. Wbrew pozorom, najgorzej nie wypadły zwykłe prezerwatywy, ale warto zwrócić uwagę, do czego są przeznaczone. Te do tradycyjnego seksu są mocno nawilżone i pokryte płynem plemnikobójczym. Do miłości oralnej nie jest nam to potrzebne.
Wiem jedno - piękny rysunek na opakowaniu zazwyczaj niewiele ma wspólnego z zawartością. To wciąż sztuczny zapach i smak, ale niektóre do zaakceptowania bardziej, niż pozostałe.
Zobacz również: 5 sytuacji, w których nie jesteś chroniona podczas seksu