Jeszcze do niedawna wystawne przyjęcia weselne, na których gromadzi się cała rodzina zarówno ta bliższa, jak i dalsza, były na porządku dziennym. W tym najważniejszym dla pary młodej dniu, przy suto zastawionych stołach weselnych setki gości bawiło się hucznie do białego rana.
Zobacz więcej: Oświadczyny bez pierścionka. Powiedziałabyś „tak”?
Para młoda zwykle nie miała zbyt wiele do powiedzenia w kwestii organizacji ślubu. Presja ze strony rodziny, by przy zapraszaniu gości nie pominąć nikogo, nawet dalszych krewnych, była ogromna. Taka uroczystość organizowana była z wielkim rozmachem. Nie mogło zabraknąć kapeli muzycznej i wodzireja, który zabawiał gości, a punktem kulminacyjnym były oczepiny, pełne zabaw rodem z dawnych czasów.
Trend, który królował jeszcze do niedawna, zaczyna odchodzić do lamusa. Młodzi coraz chętniej sami organizują i finansują przyjęcie weselne. Minimalizm w trendach weselnych wraca do łask, a zamiast przepychu, królują prostota i autentyczność. Narzeczeni wybierają kameralne przyjęcia w gronie najbliższej rodziny, które organizowane są w lokalu lub w plenerze. Zamiast bogatej listy dań, jedzenie serwowane jest w formie bufetu. Zespół muzyczny zostaje z powodzeniem zastąpiony didżejem, a wesele odbywa się bez tradycyjnych atrakcji i zabaw, które często wprawiały gości w zakłopotanie.
Zobacz więcej: Klaudia El Dursi pokazała zdjęcia z baby shower. Wygląda kwitnąco
- Nie było pierwszego tańca, oczepin ani tortu z fajerwerkami. Ale było ciepło, wzruszająco i po prostu po naszemu. Śmialiśmy się, płakaliśmy i naprawdę czuliśmy, że jesteśmy tu dla siebie, a nie dla tradycji czy zdjęć na Instagram - mówi Magda z Warszawy, która wychodziła za mąż w marcu tego roku. -Wiedzieliśmy, że nie każdemu się to spodoba. Ale to był nasz dzień. I był dokładnie taki, jak chcieliśmy - dodaje.
Minimalistyczne wesela, choć może nie zawsze przypadają do gustu starszemu pokoleniu, są wyborem, który rodzina i znajomi muszą zaakceptować. W końcu to dzień nowożeńców – taki, który na pewno zapamiętają na długo.