Sezon weselny rozpoczął się na dobre, a wraz z nim przybywają zaproszenia. Coraz częściej na tego typu kartkach para młoda zamieszcza piktogramy, sugerujące jakie prezenty chciałaby otrzymać. I tak zazwyczaj zamiast kwiatów możemy zobaczyć butelkę alkoholu czy kupony na loterię. Choć takie „obrazki” nikogo już nie dziwią, specjalistka ds. etykiety twierdzi, że umieszczanie ich jest nietaktem.
Przeczytaj też: Bezpłatne miejsca dla pasażerów, którzy nie mieszczą się w klasycznym fotelu. Pomysł podróżniczki plus size wywołał w Sieci burzę
Jeszcze kilka lat temu standardowymi prezentami ślubnymi były ręczniki, pościele, porcelanowe komplety czy sprzęty gospodarstwa domowego. Z czasem przyszli małżonkowie zaczęli też tworzyć listy wymarzonych upominków, by w efekcie nie zostawać szczęśliwymi posiadaczami trzech czajników, pięciu obrusów i siedmiu wazonów.
Dziś jednak pary znacznie później postanawiają stworzyć rodzinę, nierzadko wcześniej ze sobą mieszkając. W związku z tym przeważnie mają już urządzone własne cztery kąty. Nową praktyką zaczęło być więc sugerowanie gościom weselnym, że zamiast konkretnego prezentu, najbardziej ucieszyłyby ich pieniądze. A żeby to robić w sposób subtelny, na zaproszeniach ślubnych pojawiły się piktogramy.
Według ekspertki do spraw etykiety, Aleksandry Pakuły, jest to jednak strzał w nietaktowną dziesiątkę. Dlaczego?
Wino zamiast kwiatów, gotówka zamiast prezentu. Piktogramy umieszczane na zaproszeniach to błąd, umieszczanie ich jest nietaktem. To, czy goście chcą przynieść prezent oraz w jakiej formie chcą go wręczyć, zależy wyłącznie od nich. Gospodarz, osoba zapraszająca nie powinna ani oczekiwać prezentów, ani prezentów w konkretnej formie - wyjaśniała ekspertka.
Kobieta zaznaczyła też, że w dzisiejszych czasach bardziej dziwi, gdy takich „obrazków” nie ma na zaproszeniach, niż gdy się pojawiają. A przecież to faux-pas.
Piktogramy na zaproszeniach stały się tak popularne, że coraz bardziej dziwi, gdy się one nie pojawiają. Bo to kolejna sytuacja, w której w XXI wieku najłatwiej jest wyróżnić się elegancją – dodała.
W Sieci rozpętała się burza. Część internautów zgodziła się z ekspertką, jednak wiele osób uznało, że funkcjonalizm powinien w tym przypadku wygrać z elegancją.
Czyli lepiej wręczać prezenty które nie ucieszą? Moim zdaniem to genialny pomysł, oczywiście przyszedł z zachodu. Ułatwią życie i zapraszanym i zapraszającym – pisze jedna z fanek, a kolejna przyznała: - Z jednej strony rozumiem, z drugiej natomiast czy jest inne rozwiązanie niż zaakceptowanie trzech żelazek i tony zwiędłych po dwóch dniach kwiatów? Uważam, że to totalna strata pieniędzy gości, które można by było wydać na coś, co sprawi młodym uciechę.
A Ty co o tym sądzisz?
Przeczytaj też: Kogo zaprosić na ślub? Przydatna grafika, która ułatwia podjęcie decyzji
Wyświetl ten post na Instagramie