Z ceremoniami zaślubin wiąże się mnóstwo ciekawych tradycji, ale także i przesądów. Niektóre z nich są obecne w naszej kulturze od długich dekad. Choć wiele z nich brzmi dość absurdalnie, to niemałe grono osób i tak przykładnie stara się do nich stosować. W końcu szczęściu lepiej pomagać aniżeli szkodzić... Oto ślubne przesądy, o których lepiej nie zapominać, by przypadkiem nasze życie małżeńskie nie okazało się katastrofą.
Zobacz także: Czy to powód do niepokoju, że on ciągle porównuje mnie do swojej byłej dziewczyny?
Najgorszy możliwy dzień na zaślubiny to podobno piątek. Ślub brany w ten dzień tygodnia może i będzie romantyczny, ale małżeństwo raczej długo nie przetrwa. Najbardziej nietrafionym miesiącem na zaślubiny jest natomiast maj. Majowe zaślubiny mogą poskutkować szybkim odkochaniem...
Rozwodnicy nie powinni być świadkami na ślubie. Choć to przesąd bardzo niesprawiedliwy, wiele osób jest zdania, że jeśli poprosi się o świadkowanie osobę, która ma za sobą rozwód, to małżeństwo nie przetrwa za długo.
Doskonale brać ślub tuż przed bądź w trakcie pełni księżyca. Najgorszym czasem jest podobno księżycowy nów. To zły omen, wedle którego gorące uczucie za szybko zacznie umykać.
Wyznaczenie daty ślubu powinno traktować się bardzo poważnie. Jej zmiana może nieść ze sobą niemałego pecha i przysporzyć w życiu małżeńskich wielu konfliktów, jakie mogą skończyć się rozstaniem.
Jeżeli decydujemy się na ślub kościelny, pod żadnym pozorem nie możemy słyszeć, jak są zapowiadane nasze zaślubiny. To podobno gwarant rychłego rozpadu związku.
Zgodnie ze starym obyczajem w zakładaniu welonu zawsze powinna pomagać pannie młodej osoba niezamężna. W przeciwnym razie małżeństwo już w pierwszych miesiącach po ślubie będzie narażone na mnóstwo konfliktowych sytuacji.
Zobacz także: Mojego chłopaka chyba pociągają mężczyźni...